Tusk gdy rządził „niech szlag trafi te stocznie”, teraz w Rafako „serce mu krwawi”.

  1. Po kolejnej dwutygodniowej nieobecności w polskiej polityce, przewodniczący Platformy Donald Tusk się odnalazł, wczoraj spotkał się z załogą energetycznej spółki giełdowej „Rafako” w Gliwicach.

Rafako wybudowało blok energetyczny za blisko 6 mld zł dla elektrowni Jaworzno, będącej częścią także giełdowej spółki energetycznej Tauron, przy czym obydwa podmioty są od dłuższego czasu w sporze, dotyczącej wspomnianej inwestycji.

Tauron twierdzi, że przy projektowaniu i budowie bloku popełniono błędy i domaga się od Rafako ich usunięcia, z kolei Rafako twierdzi, że w tym bloku energetycznym spalano węgiel niewłaściwej jakości i w związku z tym następowały awarie i przerwy w dostawach energii elektrycznej z tego bloku.

 

  1. Wzajemne roszczenia obydwu firm sięgają blisko 3 mld zł, spór jest wielomiesięczny i spowodowały go byłe już zarządy obydwu przedsiębiorstw, ale porozumienie pomiędzy obydwoma firmami jest ciągle możliwe.

Od dłuższego czasu w rozstrzygnięcie sporu zaangażowani są przedstawiciele Prokuratorii Generalnej, a ostatnio ministerstwo Aktywów Państwowych wyznaczyło mediatora i w najbliższym tygodniu w jego obecności ma dojść do spotkania obydwu stron.

Jak widać przedstawiciele obecnego rządu, nie zostawili tego konfliktu własnemu biegowi, ważne instytucje polskiego państwa Prokuratoria Generalna i ministerstwo Aktywów Państwowych, starają się przyjść obydwu giełdowym spółkom z pomocą i rozstrzygnąć swoisty klincz, w tle którego są miliardy złotych wzajemnych roszczeń i zagrożenia wielu setek miejsc pracy.

 

  1. W tej sytuacji pojawienie się Donalda Tuska w Rafako, a więc tylko w siedzibie jednej strony sporu i opowiedzenie się za nią, kiedy mamy do czynienia z podmiotami giełdowymi jest po prostu skrajną nieodpowiedzialnością.

Co więcej Tusk na spotkaniu z załogą Rafako, jednoznacznie obciążał rząd, za konflikt pomiędzy obydwoma firmami, stwierdzając „władza wam łaski nie robi” i „ktoś chce ugrać coś dla siebie”.

Podczas tego spotkania, Tusk stwierdził także „że serce mu krwawi”, bo widzi zagrożenie dla miejsc pracy w spółce Rafako, co w zestawieniu z jego działaniami wobec upadających przedsiębiorstw, wtedy kiedy premierem, to są wręcz Himalaje cynizmu i hipokryzji.

 

  1. Przypomnijmy tylko jeden przypadek z okresu kiedy Tusk kierował rządem, sprawę upadłości stoczni w Szczecinie i w Gdyni, wtedy chodziło o 8 tysięcy miejsc pracy.

Otóż w sierpniu 2009 roku, tuż po wygraniu przez Platformę wyborów do Parlamentu Europejskiego, ówczesny minister skarbu Aleksander Grad, poinformował stoczniowców ze stoczni w Gdyni i w Szczecinie, że ostatecznie nie udało się wyłonić inwestora dla tych stoczni i w związku z tym zostaną one zlikwidowane.

Stało się to dokładnie w 29 rocznicę podpisania wywalczonych właśnie przez stoczniowców porozumień sierpniowych z 1980 roku, które jak się powszechnie uważa, stanowią podwaliny obecnej wolnej i demokratycznej Polski.

Wcześniej przy nacisku Komisji Europejskiej zdecydowano się na tzw. specustawę, która pozwoliła na pozbycie się z obydwu stoczni 8 tysięcy pracowników (wprawdzie po wypłaceniu im odszkodowań), a następnie na podzielenie majątku i jego sprzedaż w trybie przetargowym.

 

  1. Zresztą sprawa stoczni w Gdyni i Szczecinie, wydawała się przesądzona już w momencie kiedy Komisja Europejska, zażądała zwrotu wcześniej udzielonej im pomocy publicznej, i nie było sprzeciwu rządu Tuska wobec tej decyzji, czego wyrazem mogłoby być jej zaskarżenie do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.

Donald Tusk mimo tego, że swoją karierę polityczną zawdzięcza w jakimś sensie stoczniowcom Wybrzeża Gdańskiego, wtedy kiedy pojawiły się kłopoty z przyjęciem przez KE programów restrukturyzacyjnych stoczni, w gronie swoich najbliższych współpracowników stwierdził „niech szlag trafi te stocznie”.

Później kiedy zaczął się już proces ich ostatecznej likwidacji w jednym z wywiadów radiowych pytany o sukcesy swojego rządu powiedział, że jednym z nich jest to, że nie dopłacamy już do stoczni.

 

  1. Człowiek, którego rząd tylko w tym przypadku, 8 tysięcy ludzi posłał na bruk, a później się publicznie chwalił, że jednym z najważniejszych sukcesów jego ekipy było to, że nie dopłacamy już do stoczni, teraz urządza prowokacje i twierdzi, że „serce mu krwawi”, że względu na zagrożenie miejsc pracy.

Tyle tylko, że obecny rząd nie zostawił tego konfliktu obydwu firm samemu sobie, uczestniczy w próbach jego rozstrzygnięcia ale w warunkach funkcjonowania kodeksu spółek handlowych i ładu korporacyjnego, bo przecież akcjami obydwu podmiotów obraca się na giełdzie.