1. Tuż po ogłoszeniu projektu unijnego budżetu na lata 2028-2034 przez przewodniczącą KE Ursulę von der Leyen i komisarza ds. budżetu Piotra Serafina, ukazały się na platformie X, komentarze ministrów Domańskiego i Szłapki, a później także premiera Tuska, wyrażającego nie tylko zadowolenie z tego przedłożenia, a wręcz euforię i komunikaty o niebywałym wręcz sukcesie Polski, która ma być ponoć jego największym beneficjentem. Okazuje się jednak, że na posiedzeniu komisji budżetowej PE na której komisarz Serafin prezentował projekt budżetu, wszyscy wypowiadający europosłowie „od prawa do lewa” bardzo mocno krytykowali to przedłożenie. Co więcej na komisji rolnictwa PE, gdzie komisarz ds. rolnictwa CH. Hansen prezentował budżet ze szczególnym uwzględnieniem środków na Wspólną Politykę Rolną (WPR), nie tylko był krytykowany, ale został wręcz wybuczany, co do tej pory nie zdążyło się nigdy w historii obrad tej komisji. Ba na Placu Luksemburskim, tuz obok siedziby PE, właśnie podczas tych prezentacji budżetu, trwał protest zorganizowany przez największe unijne centrale związków rolniczych Copa-Cogeca, podczas którego ten dzień został nazwany „Czarną środą”.
2. W tej sytuacji zadowolenie czołowych polityków Platformy, z tego przedłożenia budżetowego jest albo ucieczką w propagandę rodem z PRL-u i to w jego schyłkowej fazie, albo też wynika z kompletnej niewiedzy o jego zawartości i uderzeniu w polskie interesy. Po pierwsze KE chce aby wypłaty środków z przyszłego budżetu, były uzależnione od przestrzegania tzw. praworządności czyli uznaniowych decyzji urzędników w Brukseli, którzy jak powszechnie wiadomo, jedne rządy lubią, inne zwalczają. To, że kwestia praworządności jest sprawą zupełnie uznaniową, świadczy sytuacja ze środkami z KPO dla Polski, które przez ponad 2 lata były blokowane, podczas rządów PiS i natychmiast odblokowane po przecięciu władzy przez Platformę, mimo tego że nowa władza, nie zmieniła nawet na jotę prawa dotyczącego wymiaru sprawiedliwości. Po drugie w projekcie budżetu komisarz z Polski dokonał najgłębszych cięć w dwóch najważniejszych unijnych politykach regionalnej i rolnej o blisko 280 mld euro, co oznacza, że Polska, która była jednym z głównych ich beneficjentów, straci na tym najwięcej najwięcej. Wreszcie po trzecie, KE proponując nowe unijne podatki i opłaty, chce po raz kolejny ograniczyć suwerenność podatkową krajów członkowskich, tak jak to było przy wprowadzeniu w 2021 roku opłaty od nieprzetworzonego plastiku ( przegłosowano to większością na RUE, zamiast jednomyślnie na RE), czy już przyjętych za zgodą rządu Tuska 25% udziałów we wpłatach ze sprzedaży pozwoleń na emisję CO2 (ETS-1), czy podatku od śladu węglowego (CBAM), a także nowych: opłaty od elektrośmieci, 15% udział we wpływach z akcyzy od papierosów, czy podatek od dużych korporacji o obrotach powyżej 100 mln euro.
3. Rządzący ciesząc się z ponoć przeznaczonych dla Polski 123 mld euro, zapomnieli o tym ,że Polska już obecnie wpłaca rocznie do unijnego budżetu około 8 mld euro , a w nowym budżecie będzie to zapewne już około 10 mld euro, bo największa część składki jest zależna od poziomu PKB, a przecież cały czas odnotowujemy wzrost gospodarczy. Co więcej zaprezentowany wyżej cały wachlarz unijnych opłat i podatków wg samej KE ma przynosić rocznie około 60 mld euro i dużym prawdopodobieństwem można zakładać, że Polska w ten sposób będzie obciążona kwotą około 4-5 mld euro rocznie. Niestety bowiem podatki i opłaty o charakterze ekologicznym w zdecydowanie wyższym stopniu, obciążają kraje mniej zamożne, że względu na oczywiste zapóźnienia w tym obszarze, potwierdzeniem jest opłata dotycząca nieprzetworzonego plastiku, tutaj Polska jest jednym za największych płatników pośród krajów UE ( ok 400 mln euro w 2024 roku). Sumarycznie więc Polska wpłaci to przyszłego wieloletniego budżetu około 100 mld euro , a więc z dużym prawdopodobieństwem przybliżymy się już do sytuacji płatnika netto, zwłaszcza gdyby się okazało, że KE z takiego czy innego powodu, zacznie blokować środki dla Polski, tak jak to obecnie robi wobec Węgier, którym blokuje ich cały Fundusz Spójności w wysokości około 18 mld euro.
4. W tej sytuacji „świętowanie” przez władzę obecnego przedłożenia budżetowego, jest jak już zaznaczyłem, pójściem w stronę propagandy rodem z PRL-u, albo przejawem głupoty wynikającej z totalnej niewiedzy, na temat kształtowania unijnego budżetu. Przez ponad już 1,5 roku rządzenia obecna koalicja nie ma specjalnych sukcesów więc chwyta się wszystkiego co można przedstawić jako jej sukces, tylko tym razem, trafiła „kulą w płot” , bo ten budżet żadnym sukcesem nie jest i aż dziw bierze ,że wyszedł spod ręki komisarza z Polski.