Mocne tezy premiera Morawieckiego przedstawione przez prof. Legutko w debacie w PE

  1. Wczoraj w Parlamencie Europejskim w Strasburgu odbyła się kolejna debata o sytuacji na granicy białorusko-polskiej i tym razem lewicowo-liberalna większość w PE zdecydowała, że był w niej eksponowany głównie wątek humanitarny.

Mimo tego, że za sytuację humanitarną na tej granicy odpowiada tylko i wyłącznie reżim Łukaszenki, to w tej debacie, to przede wszystkim nasze służby były oskarżane o brak empatii i wsparcia dla imigrantów, niestety także przez europosłów wybranych w Polsce.

Europosłom reprezentującym środowiska lewicowo-liberalne z krajów Europy Zachodniej, trudno się dziwić, niezmiennie prezentują takie poglądy od 2015 roku i tamtej imigracyjnej fali, ale poglądy tych wybranych w Polsce, znających szczegóły ataku hybrydowego Rosji i Białorusi na granicę białorusko-polską przy pomocy imigrantów, dosłownie szokują.

 

  1. W tej debacie chciał wziąć udział premier Morawiecki, chcąc przekazać informacje nie tylko o sytuacji na granicy białorusko-polskie ale także o działaniach Rosji podejmowanych na terenie Białorusi i na granicy rosyjsko-ukraińskiej w rejonie obwodów Donieckiego i Ługańskiego, zajmowanych przez separatystów powiązanych z Moskwą.

Przewodniczący PE się na to nie zgodził i w związku z tym argumenty premiera Morawieckiego przestawił w swoim wystąpieniu prof. Ryszard Legutko, przemawiający w imieniu frakcji ECR.

To niezwykle mocne tezy, pokazujące czarno na białym, że to Rosja Władimira Putina, chce zdestabilizować sytuację w UE, popychając reżim Łukaszenki do wykorzystania imigrantów z Bliskiego Wschodu jako swoiste „żywe tarcze” na granicy białorusko-polskiej ale także intensywnie przygotowuje się do ataku na Ukrainę.

 

  1. Prof. Legutko w imieniu premiera Morawieckiego podkreślił, że polskiej ale jednocześnie zewnętrznej granicy UE, broni od wielu tygodni około 20 tysięcy funkcjonariuszy Straży Granicznej i Policji oraz żołnierzy Wojska Polskiego i jest to regularna bitwa o przyszłość Europy.

Wymienił aż 7 rodzajów różnego rodzaju działań, które powinny natychmiast podjąć instytucje europejskie, aby zablokować kolejne, destabilizujące UE, działania reżimów Putina i Łukaszenki.

A więc, po pierwsze, żadnych ustępstw wobec obydwu reżimów, po drugie „nic o nas bez nas”, po trzecie solidarność wobec wspólnego zagrożenia, po czwarte, słowa już nie wystarczą, potrzebne są mocne sankcje, po piąte, konieczna współpraca transatlantycka, bo to nie tylko konflikt z UE ale także z NATO, po szóste, konieczna zasadnicza zmiana polityki energetycznej UE i wreszcie po siódme, Ukraina i Mołdawia musza dostać jasny mocny sygnał, że nie zostaną zostawione na pastwę neoimperialnej polityki Moskwy.

 

  1. Szczególnie mocno wybrzmiał wątek związany z ze spodziewaną agresją Rosji na Ukrainę i Mołdawię.

Pojawiły się bowiem informacje, że kryzys migracyjny wywołany przez białoruski reżim jest przykrywką dla przygotowywanej od miesięcy przez Putina operacji wojskowej „uporządkowania” sytuacji na Ukrainie, a także Mołdawii.

Miałoby to oznaczać ostateczne zaanektowanie przez Rosję obwodów Donieckiego i Ługańskiego (teraz na tym terytorium są tzw. ludowe republiki zarządzane przez separatystów), a w konsekwencji także trwałe zawrócenie Ukrainy z drogi do UE i do NATO.

Świadczy o tym z jednej strony gromadzenie wojsk rosyjskich wzdłuż granicy rosyjsko-ukraińskiej, z drugiej inspirowanie przez rosyjskie służby niepokojów na samej Ukrainie, do czego ponoć zaangażowano ludzi związanych z poprzednimi prezydentami tego kraju Poroszenką i Kuczmą.

Mołdawia jest na razie atakowana przede wszystkim energetycznie, bowiem w całości jest zależna od dostaw rosyjskiego gazu, ropy a także energii elektrycznej.

 

  1. Lewicowo-liberalna większość w PE, jak można się było spodziewać, niespecjalnie przejęła się zagrożeniami zaprezentowanymi przez prof. Legutko, natomiast KE podziela stanowisko Polski i w najbliższych dniach zostanie zaprezentowany mocny zestaw sankcji, głównie dotyczący firm zajmujących się sprowadzaniem imigrantów na Białoruś.

Także Rada Europejska, ustami swego przewodniczącego Charlesa Michela potwierdziła, że sytuacja na granicy białorusko-polskiej nie jest kryzysem imigracyjnym ale konfliktem politycznym w wyniku którego może być zagrożony samodzielny byt Ukrainy i Mołdawii.