- Gdy była rozpoczynana budowa I i II nitki Nord Stream w ramach porozumienia Rosji z Niemcami, istniejąca ówcześnie infrastruktura gazowa umożliwiała Rosji transport do krajów Europy Zachodniej ok. 200 mld m3 gazu, podczas gdy sprzedawała go tam w ilości ok. 100 mld m3.
Od początku tej inwestycji było więc jasne, że porozumienie rosyjsko- niemieckie w tej sprawie ma charakter przede wszystkim polityczny, choć Putin i Merkel na każdym kroku podkreślali, że jest to projekt biznesowy.
W tej sytuacji podpisanie we wrześniu 2015 kolejnej umowy na realizację III i IV nitki gazociągu Nord Stream, którego udziałowcami był Gazprom (51%) i 5 dużych energetycznych koncernów z Europy Zachodniej, powodujące wzrost jego przepustowości z dotychczasowych 55 mld m3 do 110 mld m3, w sytuacji kiedy przepustowość istniejących dwóch nitek, była wykorzystywana zaledwie w 60%, było z ekonomicznego punktu widzenia wręcz absurdem.
Ale Gazprom i firmy sektora naftowego z Europy Zachodniej (głównie z Niemiec) nie wahały się, żeby wyłożyć ok 10 mld USD na jego budowę, a teraz ten koszt ze względu na ponad 2 letnie opóźnienie w budowie, sięga już ok. 20 mld USD.
Zgoda obydwu państw na poniesienie aż tak wysokich kosztów nastąpiła dlatego, że Rosji chodziło o wyeliminowanie Ukrainy z tranzytu gazu do Europy Zachodniej, Niemcy z kolei chcieli być głównym dystrybutorem rosyjskiego gazu w tych krajach, a także mieć tańszy rosyjski gaz na własne potrzeby (klasyczny hub gazowy).
- W momencie oddania do użytku Nord Stream1, istniejąca infrastruktura gazowa umożliwiała przesyłanie z Rosji do Europy Zachodniej już ponad 250 mld m3 gazu (z tego blisko 150 mld m3 przez gazociągi na Ukrainie), podczas gdy import gazu przez UE z Rosji np. w 2014 roku wyniósł tylko ok. 120 mld m3, czyli wykorzystane było niecałe 50% tych możliwości.
Prawie natychmiast po oddaniu do użytku dwóch pierwszych nitek Nord Stream wykorzystanie przepustowości gazociągów przebiegających przez terytorium Ukrainy w 2014 roku gwałtownie spadło z 58% do 28%, podczas gdy wykorzystanie dwóch pierwszych nitek Nord Stream wzrosło z 36%do 60%, co już wtedy było sygnałem, że Rosji nie chodzi o zwiększenie możliwości przesyłania gazu do Europy Zachodniej jak twierdzono propagandowo, ale eliminację z tego przesyłu gazociągów ukraińskich.
Forsowanie przez Rosję budowy dwóch kolejnych nitek gazociągu po dnie Morza Bałtyckiego tym razem pod nazwą Nord Stream 2, było parciem do rozwiązania wobec którego Ukraina stawała się bezradna, pozbawiona nie tylko dochodów z tranzytu gazu, które wynosiły 2-3 mld USD rocznie, a także w każdej chwili mogła być odcięta od dostaw gazu z Rosji, który stanowił 90% jej potrzeb.
- Już w 2019 roku, Gazprom pokazał, że nie jest zainteresowany przesyłaniem gazu przez Ukrainę, ale Niemcy nie chcąc aby już wtedy było jasne do czego dążą Rosjanie, wymusiły pod szyldem UE zgodę na podpisanie 5 letniej umowy na przesył gazu pomiędzy Gazpromem a ukraińskim Naftohazem.
Gazprom zobowiązał się, że w 2020 roku prześle ukraińskimi gazociągami 65 mld m3 (przesłał tylko 56 mld m3), a w kolejnych latach do 2024 roku po 40 mld m3 rocznie, przypomnijmy przy przepustowości gazociągów ukraińskich na poziomie 150 mld m3 rocznie.
Rosja ma więc w tej chwili alternatywny system przesyłowy gazu do Europy Zachodniej (zakładając że Nord Stream2 zostanie niedługo zalegalizowany przez Niemcy), pozwalający jej się wywiązywać z podpisanych kontraktów na dostawy, może więc wprowadzić wojska na Ukrainę nie obawiając się, że ten kraj zablokowałby tranzyt gazu (wybudowany został także Turkish Stream, który daje możliwość przesyłu ok15 mld m3 gazu do Europy zachodniej od Południa).
To właśnie tranzyt gazu przez Ukrainę, powstrzymywał Rosję od bardziej zdecydowanych działań wobec tego kraju, aby przywrócić go do swojej strefy wpływów, polityka Niemiec wspierająca od lat Rosję w tym zakresie się do tego walnie przyczyniła.
- Donald Tusk wspierający działania Angeli Merkel zarówno wtedy kiedy był premierem jak i wtedy kiedy był szefem Rady Europejskiej i jego Platforma, mają na tym polu także spore „zasługi”.
Dlatego teraz tak głośno oskarżają obecny rząd o prorosyjskość, chcąc odwrócić uwagę od swojej odpowiedzialności za danie Rosji do ręki narzędzia do podporządkowania sobie Ukrainy ale także szantażu gazowego wobec krajów Europy Zachodniej.
Zresztą skutków tego szantażu te kraje właśnie doświadczają, na skutek działań Gazpromu, ceny gazu wzrosły jeszcze w grudniu poprzedniego roku blisko 10-krotnie, teraz trochę spadły ale w dalszym ciągu są 5-krotnie wyższe niż przed rokiem.