1. W połowie maja resort finansów opublikował komunikat prezentujący szacunkowe wykonanie budżetu państwa za okres styczeń-kwiecień 2025 roku, z którego wynika, że sytuacja finansów państwa, pogarsza się z miesiąca na miesiąc. Bardzo słabo idzie realizacja dochodów podatkowych w szczególności z podatku VAT, w konsekwencji w związku z koniecznością realizacji wydatków budżetowych, przede wszystkim tzw. sztywnych, gwałtownie rośnie deficyt budżetowy. W tej sytuacji, jak informują media, minister finansów musi szybciej niż planował sięgać do tzw. rezerwy płynnościowej, czyli środków pochodzących ze sprzedaży skarbowych papierów wartościowych, której wartość zmniejszyła się w okresie dwóch ostatnich miesięcy aż o blisko 30 mld zł.

 

2. Przypomnijmy, że z szacunkowego wykonania budżetu państwa za okres styczeń- kwiecień 2025 rok, wynika, że deficyt wyniósł prawie 91,5 mld zł, ba co więcej gdyby wydatki budżetowe realizowane były zgodnie z planem, deficyt ten wyniósłby prawie 130 mld zł (całoroczny deficyt został zaplanowany na poziomie 290 mld zł). Jak wynika z tego komunikatu dochody budżetowe zostały zrealizowane na poziomie zaledwie 176,4 mld zł, a więc 27,9% planowanych w sytuacji kiedy upływ czasu wyniósł 33,3% (a więc dochody budżetowe są o 5,4 pp niższe, niż upływ czasu). Z kolei wydatki zostały zrealizowane na poziomie 267,8 mld zł , a więc tylko na poziomie 29,1% planowanych (a więc wydatki budżetowe były z kolei 4,2 pp niższe, niż upływ czasu). W konsekwencji deficyt budżetowy, wyniósł jak już wspomniałem 91,5 mld zł, a więc aż 31,7% planowanego ,ale gdyby zrealizowano wydatki budżetowe zgodnie z upływem czasu, wyniósłby prawie 130 mld zł. Oczywiście trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że wprawdzie poziom realizacji zarówno dochodów jak i wydatków, często nie pokrywa się z upływem czasu w roku budżetowym, ale już teraz po upływie 1/3 roku budżetowego, widać wyraźnie, wręcz dramatycznie „rozjeżdżanie się” jednych i drugich.

 

3. Gdyby w pozostałych 2/3 roku budżetowego, realizacja budżetu przebiegała podobnie jak w tej pierwszej 1/3 roku, to do ich zrealizowania na zaplanowanym poziomie, zabrakłoby aż około 110 mld zł (dochody budżetowe zostałyby zaplanowane na poziomie 633 mld zł). Bowiem z zaplanowanego poziomu dochodów wynika, że w każdym miesiącu powinno wpływać do budżetu średnio po 53 mld zł, czyli po 4 miesiącach, powinny być na poziomie blisko 212 mld zł, a jest 36 mld zł wpływów mniej. Ba z szacunkowych obliczeń wynika, że w dochodach z podatku VAT za styczeń jest co najmniej 12 mld zł wpływów z tego podatku, przeniesionych z grudnia poprzedniego roku na styczeń tego roku, poprzez tzw. mechanizm przyśpieszonych, a więc tegoroczne dochody z tego podatku są sztucznie powieszone o tę właśnie sumę, Z kolei mimo tego, że wydatki są realizowane znacznie wolniej niż planowano i wyniosły prawie 267,8 mld zł (po 1/3 roku wyniosły tylko 29,1 % planowanych), to deficyt budżetowy wyniósł aż 91,5 mld zł, czyli 31,7% planowanej wielkości na cały rok. Gdyby więc dochody budżetowe były realizowane jak do tej pory, a wydatki zostały zrealizowane w zaplanowanej wysokości, czyli 921 mld zł, to deficyt budżetowy nie wyniósłby, jak zaplanowano 290 mld zł, tylko sięgnąłby wręcz astronomicznej wysokości ok. 400 mld zł.

 

4. Ta dramatyczna sytuacja związana z realizacją dochodów budżetowych po 1/3 tego roku, a w szczególności tych o charakterze podatkowym w stosunku do upływu czasu, w najwyższym stopniu, powinna niepokoić ministra finansów i jego zastępcę, będącego przecież zwierzchnikiem Krajowej Administracji Skarbowej. Ten niepokój o słabnące dochody budżetowe od miesięcy wyraża szefowa największego związku zawodowego pracowników KAS, która otwarcie pisze na portalu X o powrocie mafii vatowskich. Ba sam minister finansów musi ten problem dostrzegać, bo jak już wspomniałem musiał zarówno w marcu jak i kwietniu, głębiej sięgnąć do tzw rezerwy płynnościowej, której wielkość zmalała w przeciągu tych 2 miesięcy, aż o blisko 30 mld zł, zmniejszając jej rozmiary z 204 mld zł na koniec lutego do 175 mld zł na koniec kwietnia.

 

5. Ten niepokój powinien być także związany z faktem, że przecież mamy do czynienia w wyraźnym przyspieszeniem wzrostu gospodarczego, który w założeniach do tegorocznego budżetu, został określony na poziomie aż 3,9%, a w I kwartale wg szybkiego szacunku GUS, wyniósł 3,2 % PKB. Mówiąc wprost, po 1/3 roku , wykonania budżetu, nie widać związku pomiędzy wyraźnym wzrostem gospodarczym, a wzrostem dochodów budżetowych, w tym w szczególności tych o charakterze podatkowym. Co więcej mamy wręcz dramatyczny „rozjazd” dochodów i wydatków budżetowych, co skutkuje tym ,że deficyt budżetowy po 1/3 roku budżetowego jest już na wyższym poziomie, jak deficyt całoroczny w budżecie 2023 roku , ostatnim roku rządów Prawa i Sprawiedliwości. Ba, gdyby jak spekulują media w USA, polski minister finansów Andrzej Domański został wpisany na listę osób niepożądanych w Stanach Zjednoczonych, to nie tylko wzrosłyby koszty obsługi naszego długu publicznego, ale jak się wydaje w znaczący sposób, zostałoby utrudnione, a być nawet uniemożliwione, pożyczanie za granicą.

1. Już od jakiegoś czasu w Sejmie politycy Platformy mówią wprost ,że jeżeli wybory prezydenckie wygra Rafał Trzaskowski, Sejm będzie pracował zarówno w lipcu jak i sierpniu, ponieważ rząd przedstawi projekty ustaw, których do tej pory nie ma w Parlamencie, tylko dlatego, że nie podpisałby ich prezydent Andrzej Duda. Chodzi o ustawy ograniczające, albo wręcz likwidujące programy społeczne wprowadzone przez rządy Prawa i Sprawiedliwości, ale także ustawy „reformujące” sądownictwo, między innymi tą kwestionującą status ponad 3 tysięcy sędziów, czy tzw. ustawę wiatrakową pozwalającą na ich instalowanie w odległości nie większej niż 500 m od zabudowań mieszkalnych. Premier Tusk tylko czeka, że wreszcie w Pałacu Prezydenckim pojawi się Rafał Trzaskowski, bo doskonale wie, że ten podpisze wszystko, co uchwali mu obecna sejmowa większość.

 

2. Chodzi głównie o program „Rodzina 500/800 plus”, ale także podwyższenie wieku emerytalnego (w pierwszym etapie wyrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn, czyli podwyższenie wieku emerytalnego kobiet o 5 lat), czy likwidacja dodatkowych świadczeń emerytalnych, a więc 13. i 14. emerytury. W mediach wspierających ze wszystkich sił rząd Tuska, od dłuższego czasu ukazują się sondaże i wywiady z „ekspertami”, które najpierw sugerują zmiany w tych programach, uzasadniając to oczekiwaniami większości Polaków, ale tak naprawdę mają przekonać większość społeczeństwa, że tego rodzaju programu są nieskuteczne, a tym samym przeznaczając na nie środki publicznie, zwyczajnie się marnotrawi.

 

3. Zaledwie kilkanaście dni temu na portalu radia Zet, ukazało się omówienie sondażu zamówionego przez tę stację pod znamiennym tytułem „Zmiany w 800 plus. Czy nowy prezydent powinien je zatwierdzić? „. W sondażu zadano pytanie „Czy przyszły prezydent powinien podpisać ustawę o prawie do świadczenia 800 plus, ale tylko dla dzieci w rodzinach, w których oboje rodzice pracują?”. Badanie na próbie ponad 1000 dorosłych Polaków przeprowadziła dla radia Zet, firma Opinia 24 i według zaprezentowanych wyników aż 63 % badanych jest za takimi zmianami, (w tym 38% zdecydowanie tak, a 25% ,raczej tak ), natomiast 25% jest takim zmianom przeciwna, 12% respondentów nie miało w tej sprawie zdania. Przy tej okazji należy zwrócić uwagę, że chodzi o niewypłacanie tego świadczenia nie tylko dzieciom , których rodzice nie pracują, ale nawet tym, w których jeden z rodziców nie pracuje, a przecież w rodzinach wielodzietnych z reguły jedno z rodziców nie pracuje.

 

4. Coraz częściej pojawiają także teksty i badania, z których wynika, że konieczne jest podwyższenie wieku emerytalnego już nie do 67 lat jak to zrobiła Platforma w 2012 roku, ale przynajmniej do 70 lat. Oczywiście pierwszym etapem takiej operacji jak podpowiadają analitycy, powinno być zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn, czyli podniesienie wieku emerytalnego kobiet o 5 lat, bo żąda od nas tego Unia Europejska, ba ten pomysł popiera w naszym kraju, będąca w tym rządzie, Lewica. Nieustannie w mediach atakowane jest wypłacanie 13. i 14. emerytury, ponoć te dodatkowe świadczenia wcale nie poprawiają sytuacji materialnej emerytów, a wydatki na ten cel sięgają już około 30 mld zł. Oczywiście tego rodzaju argumentacja, nie ma nic wspólnego, nie tylko z logiką ( dodatkowe 30 mld zł do do środowiska emeryckiego, musi przecież poprawiać jego sytuację materialną), ale także z rzeczywistością, bowiem akurat te dwa dodatkowe świadczenia często, są jedynymi dodatkowymi środkami dla emerytów, przy pomocy których na przykład, mogą wyremontować mieszkanie , czy wymienić zużytą pralkę albo lodówkę.

 

5. Ale nie tylko o likwidację programów społecznych chodzi , ekipa Tuska chciałaby między innymi zalegalizować bezprawie, które rozlało się po całym wymiarze sprawiedliwości ( zarówno w sądach jak i w prokuraturze), między innymi zakwestionowanie statusu ponad 3 tysięcy sędziów. powołanych przez prezydenta Andrzeja Dudę. Od kilku tygodni jest w Sejmie tzw. ustawa wiatrakowa, w której znalazła się lobbystyczna poprawka skrócenia do 500 m od zabudowań mieszkalnych ,możliwości instalowania wiatraków. Polacy muszą zdawać sobie sprawę, że wybór Trzaskowskiego, to nie tylko jak to określają prominentni politycy Platformy „domknięcie systemu”, ale także przyjęcie prawa uderzającego w interesy milionów naszych obywateli.

1. Wczoraj ministerstwo finansów opublikowało szacunkowe wykonanie budżetu państwa za okres styczeń- kwiecień 2025 rok, z którego wynika, że deficyt po 1/3 roku budżetowego wyniósł prawie 91,5 mld zł, ba co więcej gdyby wydatki budżetowe realizowane były zgodnie z planem, deficyt ten wyniósłby prawie 130 mld zł (całoroczny deficyt został zaplanowany na poziomie 290 mld zł). Jak wynika z tego komunikatu dochody budżetowe zostały zrealizowane na poziomie zaledwie 176,4 mld zł, a więc 27,9% planowanych w sytuacji kiedy upływ czasu wyniósł 33,3% (a więc dochody budżetowe są o 5,4 pp niższe niż upływ czasu). Z kolei wydatki zostały zrealizowane na poziomie 267,8 mld zł , a więc tylko na poziomie 29,1% planowanych (a więc wydatki budżetowe były z kolei 4,2 pp niższe niż upływ czasu). W konsekwencji deficyt budżetowy, wyniósł jak już wspomniałem 91,5 mld zł a więc aż 31,7% planowanego ,ale gdyby zrealizowano wydatki budżetowe zgodnie z upływem czasu, wyniósłby prawie 130 mld zł. Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że wprawdzie poziom realizacji zarówno dochodów jak i wydatków,często nie pokrywa się z upływem czasu w roku budżetowym, ale już teraz po upływie 1/3 roku budżetowego, widać wyraźnie, wręcz dramatycznie „rozjeżdżanie się” jednych i drugich.

 

2. Gdyby w pozostałych 2/3 roku budżetowego, realizacja budżetu przebiegała podobnie jak w tej pierwszej 1/3 roku, to do ich zrealizowania na zaplanowanym poziomie, zabrakłoby aż około 110 mld zł (dochody budżetowe zostałyby zaplanowane na poziomie 633 mld zł). Z zaplanowanego poziomu dochodów wynika bowiem, że w każdym miesiącu powinno wpływać do budżetu średnio po 53 mld zł, czyli po 4 miesiącach, powinny być na poziomie blisko 212 mld zł, a jest 36 mld zł wpływów mniej. Z kolei mimo tego, że wydatki są realizowane znacznie wolniej niż planowano i wyniosły prawie 267,8 mld zł (po 1/3 roku wyniosły tylko 29,1 % planowanych), to deficyt budżetowy wyniósł aż 91,5 mld zł, czyli 31,7% planowanej wielkości na cały rok. Gdyby więc dochody budżetowe były realizowane jak do tej pory, a wydatki zostały zrealizowane w zaplanowanej wysokości, czyli 921 mld zł, to deficyt budżetowy nie wyniósłby, jak zaplanowano 290 mld zł, tylko sięgnąłby wręcz astronomicznej wysokości 400 mld zł.

 

3. Także dochody z poszczególnych rodzajów podatków wprawdzie porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego, wyraźnie rosną, ale po zestawieniu ich z upływem czasu, widać, że już po 1/3 roku, podatki „idą”bardzo słabo. Całoroczne wpływy z podatku VAT mają wynieść ok 350 mld zł ,czyli ponad 29 mld zł średnio miesięcznie i wprawdzie po 4 miesiącach wyniosły ok.110, czyli 6 mld zł mniej, ale trzeba pamiętać, że w dochodach z tego podatku za styczeń jest co najmniej 12 mld zł wpływów z VAT, przeniesionych z grudnia poprzedniego roku na styczeń tego roku, poprzez tzw. mechanizm przyśpieszonych zwrotów. W tej sytuacji rzeczywiste wpływy VAT za te 4 miesiące, wyniosły tylko około 98 mld zł , a więc przynajmniej o 18 mld zł mniej, niż powinno to wynikać z realizacji comiesięcznych wpływów na poziomie 29 mld zł.

 

4. Równie źle wygląda realizacja wpływów z PIT, choć analiza w tym przypadku jest znacznie trudniejsza, ze względu na nowy system finansowania dochodów jednostek samorządu terytorialnego, oparty nie o podatki, ale o dochody płatników podatku PIT i CIT na poziomie odpowiednio gmin, powiatów i województw. Mimo tego, że całoroczne dochody z PIT zaplanowano na poziomie ok 32 mld zł (średnio miesięcznie ok 2,7 mld zł), to ich wykonanie po 4 miesiącach jest ujemne i wyniosło blisko minus 22,6 mld zł i to mimo tego ,że w kwietniu wpłynęły wielomiliardowe dodatkowe wpłaty podatników, którzy musieli w wyniku rozliczenia rocznego, dopłacić do comiesięcznych zaliczek pobieranych przez Urzędy Skarbowe. Dobrze wygląda tylko realizacja dochodów z podatku CIT, w tym przypadku całoroczne dochody z tego podatku zaplanowano na poziomie ok. 71 mld zł, czyli po ok. 6 mld zł średnio miesięcznie, natomiast ich realizacja w okresie styczeń- kwiecień, wyniosła aż 34 mld zł, a więc w tym przypadku, były one aż o 10 mld zł wyższe niż upływ czasu.

 

5. Ta dramatyczna sytuacja związana z realizacją dochodów budżetowych po 1/3 tego roku, a w szczególności tych o charakterze podatkowym w stosunku do upływu czasu, w najwyższym stopniu powinna niepokoić ministra finansów i jego zastępcę, będącego przecież zwierzchnikiem Krajowej Administracji Skarbowej. Ten niepokój o słabnące dochody budżetowe od miesięcy wyraża szefowa największego związku zawodowego pracowników KAS, która otwarcie pisze na portalu X o powrocie mafii vatowskich. Ten niepokój powinien być także związany z faktem, że przecież mamy do czynienia w wyraźnym przyspieszeniem wzrostu gospodarczego, który w założeniach do tegorocznego budżetu, został określony na poziomie aż 3,9%, a w I kwartale wg szybkiego szacunku GUS, wyniósł 3,2 % PKB. Mówiąc wprost, po 1/3 roku , wykonania budżetu, nie widać związku pomiędzy wyraźnym wzrostem gospodarczym, a wzrostem dochodów budżetowych, w tym w szczególności tych o charakterze podatkowym. Co więcej mamy wręcz dramatyczny „rozjazd” dochodów i wydatków budżetowych, co skutkuje tym ,że deficyt budżetowy po 1/3 roku budżetowego jest już na wyższym poziomie, jak deficyt całoroczny w budżecie 2023 roku , ostatnim roku rządów Prawa i Sprawiedliwości.

1. W ostatni wtorek Departament handlu USA ogłosił, że Polska już nie będzie objęta restrykcjami jeżeli chodzi o eksport z tego kraju zaawansowanych chipów stosowanych w systemach AI. Tego rodzaju restrykcje wprowadziła wobec Polski, administracja prezydenta Bidena, niestety nie było na to żadnej reakcji rządu Tuska, ba niektórzy politycy Platformy, nie tylko akceptowali tę decyzję, ale próbowali tłumaczyć, że tak naprawdę naszemu krajowi nie jest potrzebny dostęp do zaawansowanych chipów stosowanych w sztucznej inteligencji (między innymi poseł Zembaczyński w audycji w radiowej Trójce). Nowa lista krajów ,które nie są objęte żadnymi restrykcjami, jeżeli chodzi o dostęp do zaawansowanych chipów wchodzi właśnie w życie, co oznacza, że nowa administracja amerykańska, błyskawicznie zareagowała na oczekiwania jakie przedstawił w Białym Domu dr Karol Nawrocki podczas swojej wizyty w Waszyngtonie.

 

2. Na początku maja dr Karol Nawrocki przyleciał do USA i wziął między innymi udział w Narodowym Dniu Modlitwy w ogrodzie różanym Białego Domu, podczas którego prezydent Donald Trump wygłosił doroczne przemówienie. Ale wcześniej Nawrocki spotkał się w Białym Domu z sekretarzem Marco Rubio i kilkoma innymi członkami gabinetu Donalda Trumpa, ale także Mikiem Johnsonem, spikerem Izby Reprezentantów i Jimem Jordanem, przewodniczącym komisji sadownictwa Izby Reprezentantów. Ba parę godzin po tych spotkaniach, administracja Białego Domu opublikowała na swoich mediach społecznościowych zdjęcia za spotkania prezydenta Trumpa z dr Nawrockim, w tym to na którym stoją obydwaj z kciukami podniesionymi do góry, a sam kandydat na prezydenta w Polsce w wywiadzie poinformował, że prezydent USA zapowiedział jego zwycięstwo.

 

3. Przypomnijmy, że rozmowy jakie prowadził dr Nawrocki w Białym Domu odbyły się w dwóch rundach, po pierwszej z nich miał on konferencję w polskim i dziennikarzami i zaczął ją właśnie od sprawy restrykcji w sprawie chipów. Stwierdził, że tłumaczył amerykańskim członkom gabinetu prezydenta Trumpa, że objęcie Polski restrykcjami w sprawie chipów jest nie do przyjęcia i powoduje ogromne niezadowolenie w naszym kraju, że tak źle został potraktowany najważniejszy sojusznik USA spośród krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Miał w tej sprawie dłuższy wywód, co spowodowało wręcz niezadowolenie akredytowanych dziennikarzy w USA, reprezentujących media wspierające obecną władzę ( Polskie Radio ,RMF czy Polsat), którzy chcieli się przede wszystkim dowiedzieć z kim rozmawiał, w nadziei, że uda się zdyskredytować tę wizytę. Po tej konferencji dr Nawrocki udał się do Białego Domu na kolejną rundę rozmów i na końcu odbył krótką rozmowę z prezydentem Donaldem Trumpem, podczas której zostały zrobione wspomniane wyżej zdjęcia.

 

4. Gdy dwa tygodnie później departament handlu znosi restrykcje wobec Polski w sprawie chipów, kilkanaście godzin po opublikowaniu tego komunikatu na portalu X, ukazuje się wpis ministra cyfryzacji Krzysztofa Gawkowskiego, który podkreśla ,że to dobra decyzja amerykańskiej administracji. Dodaje, że przedstawiciele polskiego rządu podczas wielu spotkań w ostatnich miesiącach, intensywnie zabiegali o taki krok, nie pisze tylko jacy ministrowie o to zabiegali i kiedy mieli takie spotkania. Jeżeli chodzi bowiem o oficjalne spotkania to jedną rozmowę w USA z sekretarzem Stanu Marco Rubio miał minister Radosław Sikorski, drugą z sekretarzem Obrony Pete Hegsethem w Warszawie wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz i to są wszystkie oficjalne spotkania przedstawicieli rządu Tuska z członkami gabinetu Donalda Trumpa.

 

5. Wygląda więc na to ,że minister Gawkowski próbuje się podczepić pod sukces rozmów dr Nawrockiego z początku maja i robi to bardzo nieudolnie, ponieważ wiadomo, że główną przeszkodą w normalnych relacjach z rządu Tuska z nową administracją amerykańską jest niestety z wiadomych względów, osoba premiera. Stąd kontaktów przez ostatnie 5 miesięcy, tyle co kot napłakał, a dobre relacje z administracja amerykańską podtrzymuje tylko prezydent Andrzej Duda i jak się okazuje także kandydat na jego następcę dr Karol Nawrocki. Ba wczoraj wieczorem TV Republika zaprezentowała komunikat rzecznika Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA Jamesa Hewitta, który nie tylko potwierdza interwencję w sprawie chipów dr Karola Nawrockiego w rozmowach, które prowadził w Waszyngtonie, a także jego skuteczność w tej sprawie. Skuteczność ta jak podkreślił rzecznik Rady, wynika z tego, że administracja prezydenta Trumpa ceni sobie szczere rozmowy z bliskimi sojusznikami i w związku z tym dąży do wzmocnienia relacji amerykańsko-polskich, czego wyrazem, jak można się domyślać jest jej błyskawiczna pozytywna decyzja w sprawie chipów. W związku z tym próba ministra Gawkowskiego, przypisania tego sukcesu rządowi Tuska jest nie tylko nieudolna, ale także zwyczajnie głupia i ośmieszająca tę ekipę rządową, bo przecież jeżeli ma się bardzo ograniczone kontakty z nową administracja amerykańską, ba w USA nie ma nawet polskiego ambasadora, to naprawdę trudno coś z nią załatwić.

1. Wczoraj już po raz kolejny rozpoczęcie obrad Rady Ministrów, było transmitowane przez zaprzyjaźnione telewizje, a premier Tusk całkiem poważnie zapowiada, repolonizację, czyli o wykluczeniu z przetargów firm spoza UE. Możliwość taka wprawdzie powstała już blisko rok temu na skutek wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE), który w październiku 2024 roku, oddalił skargę tureckiej firmy Kolin na rozstrzygniecie przetargu publicznego na budowę linii kolejowej w Chorwacji o wartości 271 mln euro, w którym ją z tego przetargu wykluczono. W uzasadnieniu tego wyroku TSUE podano, że firmy spoza UE, które nie podpisały ze Wspólnotą porozumień o wzajemnym dostępie do zamówień publicznych, wprawdzie mogą startować w przetargach, o udzielenie zamówienia publicznego, jeżeli taka będzie decyzja zamawiającego, ale nie są już pod ochroną prawną.

 

2. Wczoraj Tusk na posiedzeniu Rady Ministrów, zapowiedział zmianę ustawy o zamówieniach publicznych w duchu tego wyroku TSUE i zobowiązał ministrów do stosowania tego ograniczenia w już ogłaszanych przetargach. To oczywiście pójście w dobrą stronę, tyle tylko, ze nazywanie tego procesu repolonizacją jest czystą propagandą, bo przecież dostęp do przetargów publicznych od momentu naszego członkostwa w UE, mają wszystkie firmy zarejestrowane w 27 krajach UE. Tak się bowiem składa, że w rozstrzygniętych i obecnie realizowanych przetargach drogowych firmy spoza UE, głównie tureckie i chińskie realizują tylko 9 inwestycji o łącznej wartości 7,3 mld zł, co stanowi około 10% wszystkich realizowanych inwestycji drogowych. Pozostałe realizują najczęściej firmy zagraniczne mające w Polsce spółki córki , więc nazywanie tego ograniczenia w przetargach repolonizacją jest tak naprawdę propagandą, ogłaszaną na użytek toczącej się kampanii wyborczej. Zresztą jeżeli te ograniczenia dla firm chińskich i tureckich, zaczną być stosowane to należy się spodziewać natychmiastowej reakcji rządów tych krajów, z negatywnymi skutkami dla polskiej gospodarki, które teraz trudno przewidzieć.

 

3. Niestety ta wczorajsza propagandowa zapowiedź Tuska dobitnie pokazuje, że tak naprawdę jego ekipa rządowa, po 1,5 roku rządzenia, nie ma żadnych sukcesów w gospodarce i próbuje je wykreować, PR-owskimi zapowiedziami. Gdyby rząd Tuska naprawdę chciał realizować rzeczywista repolonizację , to w ostatnich miesiącach, była to doskonała okazja i to w strategicznym sektorze finansowym, mianowicie hiszpański Banco Santander sprzedawał swój bank w Polsce Santander BP, który ma blisko 10% udziału w aktywach sektora bankowego w naszym kraju. Ale jakoś rząd mający większościowe udziały w dwóch największych bankach w Polsce, PKO BP S.A i Pekao S.A. o dużych możliwościach akwizycyjnych, nie był zainteresowany nabyciem największego zagranicznego banku w naszym kraju. Z okazji natychmiast skorzystali Austriacy i ich bank Erste Group po zaledwie miesięcznych negocjacjach nabył od Hiszpanów prawie 50% akcji banku Santander RP za około 30 mld zł.

 

4. Przypomnijmy, że rządy Prawa i Sprawiedliwości doprowadziły poprzez akwizycje dokonywane przez wspomniany PKO BP S.A, ale także Polski Fundusz Rozwoju i PZU do sytuacji w której Skarb Państwa zwiększył swoje udziały w aktywach sektora bankowego z około 20% do blisko 50%. To między innymi dzięki tym akwizycjom, udało się polskiej gospodarce przejść w miarę „suchą nogą” przez skutki pandemii Covid 19 , a także agresji Rosji na Ukrainę i wcześniejszej destabilizacji rynków surowców energetycznych dokonane przez Rosję. Właśnie te dwa szoki zewnętrzne, potwierdziły od dawna znaną regułę, że „ kapitał ma narodowość” i posiadanie przez Skarb Państwa blisko 50% udziałów w aktywach sektora bankowego, pozwoliło między innym na wspólne działania banku centralnego i rządu i wykreowanie przynajmniej 300 mld zł dodatkowych środków pozabudżetowych, które uratowały setki tysięcy miejsc pracy , ale i tysiące pacjentów poprzez skierowanie tego dodatkowego strumienia finansowego do przedsiębiorców i placówek ochrony zdrowia.

 

5. Nazywanie przez Donalda Tuska repolonizacją, procesu wykluczenia z przetargów publicznych firm spoza UE, w sytuacji kiedy w większości realizują je w naszym kraju spółki córki firm krajów Europy Zachodniej, jest próbą ordynarnego wprowadzenia Polaków w błąd. Ta kolejna próba osiągnięcia sztucznego sukcesu przy pomocy PR-owskich zagrywek jest kolejnym dowodem, że przez 1,5 roku rządzenia , rząd Tuska w gospodarce nie wypracował żadnych sukcesów i stąd to kolejne oszustwo.