1. O ile sama konwencja wyborcza Rafała Trzaskowskiego, była niezwykle okazała i jak się można domyślać równie kosztowna, to już jego wystąpienie potwierdziło, że to człowiek bez poglądów i jakiejkolwiek wizji. To był zlepek sloganów przygotowanych przez jego PR-owców z powtarzanym wielokrotnie „Cała Polska naprzód”, a jak się później okazało domena o tym tytule, została wykupiona wcześniej i wejście na nią, przekierowywało na wpisy prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który od wczoraj ma oficjalny profil na portalu X. Co więcej wiele stwierdzeń z wczorajszego wystąpienia Trzaskowskiego, było na tak niskim poziomie merytorycznym, że świadczy to dobitnie, że nie ma on żadnego szacunku dla rozumu Polaków.

 

  1. Mimo tego, że od roku rządzi formacja polityczna, której przecież Trzaskowski jest wiceprzewodniczącym, to zarówno droga energia, droga żywność z szczególnym uwzględnieniem masła, czy wysokie stopy procentowe, są jego zdaniem, winą Prawa i Sprawiedliwości. Trzaskowski, który jako już 52-letni człowiek, choć jak twierdzą jego zwolennicy ciągle młodzieniaszek, pełnił już w swoim życiu wiele odpowiedzialnych funkcji: posła, europosła, ministra, prezydenta Warszawy, więc powinien mieć wiedzę na poziomie chociaż elementarnym o funkcjonowaniu państwa i jego instytucji , gospodarki, czy finansów publicznych. Z jego wczorajszych wypowiedzi wynika, że tej wiedzy nie ma, co więcej wiele jego wczorajszych deklaracji wyborczych do złudzenia przypominało te ze „100 konkretów na 100 dni rządzenia” Donalda Tuska, co oznaczało ,że już na etapie ich składania, Trzaskowski doskonale wie, że nie będzie ich realizował.

 

  1. Stwierdzenie, że Polska ma najdroższą energię w Europie i próba obciążenia odpowiedzialnością za to rządu Prawa i Sprawiedliwości, jest oczywistym kłamstwem, bo to jego zwierzchnik Donald Tusk zgodził się w 2008 roku na handel pozwoleniami na emisję CO2, a jego koleżanka partyjna premier Ewa Kopacz w 2014 roku, zgodziła się na sterowanie ich cenami przez Komisję Europejską, oraz na dopuszczenie do tego rynku podmiotów sektora finansowego. To w oczywisty sposób wywindowało ceny tych pozwoleń do 80-90 euro za tonę i w Polsce, której energetyka jest ciągle w około 70% oparta na węglu, spowodowało to, że koszty tych pozwoleń, stanowią aż ok 60% ceny energii elektrycznej.

 

  1. Jeszcze bardziej absurdalne było oskarżenie prezesa NBP profesora Adama Glapińskiego odpowiedzialnością za drogą żywność w tym ceny masła sięgające 10 zł, w sytuacji kiedy to rząd Tuska zniósł tarczę żywnościową, podnosząc podatek VAT na żywność z 0% do 5% z dniem 1 kwietnia tego roku. Co więcej do planu budżetowo- strukturalnego wysłanego do Brukseli przez rząd Tuska o zmniejszaniu deficytu sektora finansów publicznych w kolejnych latach, rząd ten zobowiązał się do kolejnej podwyżki VAT na żywność, nie wiadomo tylko czy będzie to stawka 8% czy tzw. stawka podstawowa 23% (skutki takiej decyzji dla portfeli Polaków, trudno wręcz sobie wyobrazić).

 

  1. A już zupełnie kuriozalne było zażądanie od prezesa NBP, natychmiastowego obniżenia stóp procentowych, w sytuacji kiedy to przedstawiciela Platformy w RPP, wybrana przez Senat, od wielu miesięcy na jej posiedzeniach, składa wnioski o podwyżkę stóp procentowych o 2 pkt procentowe (napisał o tym na swoim profilu na X prezes Kaczyński). Co więcej RPP podjęłaby decyzję samobójczą obniżając stopy procentowe, kiedy od kwietnia znowu rośnie inflacja z poziomu 2% do 5 % w październiku i wszystko wskazuje na to, że będzie rosła do poziomu około 6% na przełomie I i II kwartału 2025 roku. Ten ponowny wzrost inflacji jest spowodowany głównie dwoma decyzjami rządu Tuska, wspomnianą likwidacją żywnościowej w kwietniu i tarczy energetycznej w lipcu co spowodowało wyraźny wzrost cen żywności i a także prądu, gazu i tzw. ciepła systemowego (ogrzewania w budynkach wielorodzinnych).     

 

6. A to tylko niektóre wypowiedzi Trzaskowskiego, z których wyraźnie wynika, ze nie ma on za grosz szacunku dla intelektu Polaków, którzy przecież doskonale wiedzą, kto od roku rządzi i że w związku z tym już najwyższy czas ,aby niepowodzeń obecnego rządu, nie przerzucać na poprzedników, bo to przynosi odmienny skutek od zamierzonego. Trzaskowski zakpił jeszcze z intelektu Polaków, nazywając siebie parokrotnie „patriotą gospodarczym”, w sytuacji kiedy przetarg na nowe tramwaje przeprowadził tak ,żeby nie mogły w nim wziąć udziału polskie firmy ( więc nowe tramwaje w Warszawie są koreańskie), a nawet zdecydował się, żeby sadzonki drzew kupować po ok 13 tys zł za sztukę w Niemczech, a nie w doskonałych polskich szkółkach.     

  1. Wczoraj rządząca koalicja przegłosowała w Sejmie przyjęcie ustawy budżetowej, choć jest to budżet z najwyższym deficytem w okresie po 1989 roku, wynoszącym blisko 290 mld zł. To także pierwszy po roku 1989 budżet, w którym żeby pokryć zaplanowane wydatki, aż 1/3 środków trzeba pożyczyć, bowiem dochody mają wynieść ponad 632 mld zł, wydatki blisko 922 mld zł, co oznacza, że deficyt budżetowy wyniesie prawie 290 mld zł, a więc żeby pokryć zaplanowane wydatki, aż 1/3 środków finansowych, trzeba będzie pożyczyć. Drugim swoistym „osiągnięciem” rządu Tuska, zawartym w projekcie budżetu jest fakt, że wspomniany deficyt, stanowi blisko 50% zaplanowanych dochodów budżetowych, w historii budżetów po roku 1989, także nigdy, nie było takiej sytuacji ( 632 mld zł dochody, deficyt 290 mld zł). Choćby z tych dwóch powodów projekt budżetu nie nadawał się do przyjęcia, ale jednak rządząca koalicja z ogromną determinacją przepychała go sejmowe komisje, a następnie przegłosowała, choć przeciw były kluby Prawa i Sprawiedliwości i Konfederacji oraz koła poselskie Republikanów i partii Razem.

 

  1. Rządzący zdecydowali się także odrzucić dwie fundamentalne poprawki Prawa i Sprawiedliwości, dotyczące dodatkowego wsparcia dla ochrony zdrowia oraz dodatkowych środków na podwyżki płac pracowników sfery budżetowej. W przyszłym roku jak szacują eksperci zajmujący się finansowanie ochrony zdrowia, swoisty „rozjazd” pomiędzy środkami na w NFZ i budżetowymi na zdrowie, a rzeczywistymi potrzebami wynosi około 27 mld zł, co więcej na jej finansowanie w tym roku zabraknie około 20 mld zł. W tej sytuacji klub Prawa i Sprawiedliwości złożył poprawkę o wsparciu NFZ dodatkową kwotą 25 mld zł finansowaną z dodatkowych wpływów z VAT, akcyzy, PIT, CIT, a także podatku bankowego. Ponadto w budżecie zaplanowano środki na zaledwie 5% podwyżkę płac dla pracowników sfery budżetowej, przy 5% inflacji, oznacza to brak realnego wzrostu płac w tej sferze, a to oznacza gigantyczne problemy w funkcjonowaniu niektórych służb , np. policji , gdzie już w tym roku odnotowano około 15 tysięcy wakatów. W tej sytuacji druga cześć wspomnianej wyżej poprawki została, poświęcona dodatkowemu wsparciu tej sfery i przeznaczenia kwoty 9 mld zł na dodatkową podwyżkę w wysokości 10% dla pracowników” budżetówki”. Niestety mimo fundamentalnego charakteru tych poprawek, a także mimo wskazania racjonalnego źródła ich finansowania, rządząca koalicja zdecydowała się je odrzucić, co oznacza, że sytuacja zarówno w ochronie zdrowia jak i w sferze budżetowej, będzie się tylko pogarszała.

 

  1. Ponadto rządząca koalicja zdecydowała się dokonać cięć środków w budżetach instytucji, które przygotowywały samodzielnie, swoje części budżetowe. Chodzi o ich finansowe „zagłodzenie” i polega na zmniejszeniu budżetów ważnych instytucji polskiego państwa, których do tej pory nie udało się podporządkować rządzącym, w tym szczególnie o Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy, Krajową Radę Radiofonii i Telewizji, Krajową Radę Sądownictwa oraz Instytut Pamięci Narodowej - Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Tym wymienionym wyżej instytucjom, a także kilku innym, rządząca koalicja chce zmniejszyć budżety aż ponad 335 mln zł, przy czym niektórym z nich tak głęboko, że oznacza to paraliż ich funkcjonowania, tak jak w przypadku TK w którego budżecie „wyzerowano” płace sędziów, co oznacza jego całkowity paraliż. W tym ostatnim przypadku mamy do czynienia z jaskrawym złamaniem art. 195 ust. 2 Konstytucji RP, który mówi wprost „Sędziom Trybunału Konstytucyjnego zapewnia się warunki pracy i wynagrodzenie odpowiadające godności urzędu oraz zakresu ich obowiązków”. Posłowie koalicji rządzącej decydują się więc na ostentacyjne złamanie Konstytucji RP i chyba wręcz domagają się, aby Prezydent skierował nie podpisaną ustawę budżetową do TK  w celu zbadania jej zgodności z ustawą zasadniczą. Tym samym poważnie ryzykują, że do końca stycznia przyszłego roku, nie będzie uchwalonej ustawy budżetowej, a w konsekwencji głowa państwa, będzie mogła rozwiązać Parlament.

 

  1. Wszystko wskazuje więc na to, że rządząca koalicja uchwaliła budżet, który łamie Konstytucję RP, co więcej „utrąciła” poprawki, które poprawiłyby sytuacje finansową w ochronie zdrowia, a także sytuację płacową pracowników „budżetówki”. I z takim budżetem, chcą jak się wydaje, przetrwać do wyborów prezydenckich w maju przyszłego roku, a gdyby wygrał je kandydat z ich środowiska, to wtedy w lipcu przyjdą do Sejmu z prawdziwym budżetem z ograniczonym deficytem, ale już bez finansowania programów społecznych, a być może także nawet z ograniczeniem wydatków na zbrojenia.

  1. Po ostatnim posiedzeniu w tym roku Rady Polityki Pieniężnej (RPP), jej przewodniczący i zarazem prezes NBP prof. Adam Glapiński, poinformował na konferencji prasowej, że większość jej członków jest przekonana, że obniżki stóp procentowych, będą mogły być realizowane dopiero w 2026 roku, kiedy inflacja zacznie ostatecznie spadać. Wcześniej członkowie Rady zakładali, że debata na ten temat, będzie mogła się rozpocząć w połowie 2025 roku, ale po ostatnich decyzjach rządzącej koalicji, dotyczącej mrożenia cen energii tylko przez 9 miesięcy przyszłego roku i to tylko dla gospodarstw domowych i tzw. podmiotów wrażliwych, od jesieni przyszłego roku, będziemy mieli do czynienia z kolejną falą podwyżek jej cen, a to oznacza kolejny impuls inflacyjny. Wg scenariusza kształtowania się inflacji przygotowanego w NBP, inflacja osiągnie najwyższy poziom na przełomie I i II kwartału przyszłego roku i będzie wynosiła około 5,5% , następnie będzie spadać przez II i III kwartał przyszłego roku do poziomu około 4%, żeby następnie już na jesieni 2025 roku, znowu wzrosnąć do poziomu ok 5%. Będzie to głównie skutek zakończenia mrożenia cen energii we wrześniu przyszłego roku, a także odwieszenia obowiązywania tzw. opłaty mocowej, która dodatkowo podwyższy ceny energii elektrycznej.

 

  1. Przypomnijmy, że rozsądna polityka RPP i banku centralnego, a także rządu premiera Morawieckiego, doprowadziła do tego, że inflacja z najwyższego poziomu 18,4% w lutym 2023 roku, została sprowadzona do poziomu 2% w marcu 2024 roku. Co więcej to radykalne zmniejszenie poziomu inflacji, aż o 16,4 pkt procentowego w ciągu zaledwie 13 miesięcy, zostało wprawdzie okupione spowolnieniem wzrostu gospodarczego do 0,1% PKB, ale poziom bezrobocia należał do najniższych w krajach Unii Europejskiej i oscylował w granicach 2,5% wg unijnej metodologii. Za wychodzenie z wcześniejszych kryzysów (np. w latach 2008-2009), płaciliśmy nie tylko ujemnym wzrostem gospodarczym (recesją), ale także gwałtownym wzrostem bezrobocia, które powodowało kolejne fale emigracji za granicę, szczególnie młodych ludzi.

 

  1. Jak już wspomniałem, inflacja konsumencka (CPI) wynosząca w marcu tego roku 2%, znalazła się wręcz poniżej celu inflacyjnego (2,5% +/- 1 pkt procentowy), ale następnie zaczęła rosnąć, a głównym impulsem inflacyjnym, była likwidacja  przez nowy rząd tarczy antyinflacyjnej związanej z żywnością, wprowadzonej kilkanaście miesięcy wcześniej przez rząd premiera Morawieckiego. Rząd Tuska zdecydował się przywrócić 5% stawkę VAT na żywność od 1 kwietnia tego roku, co zaowocowało wzrostem inflacji w kwietniu do 2,4% , w maju do 2,5% i w czerwcu do 2,6%. Od 1 lipca z kolei rząd Tuska zdecydował się na odstąpienie od mrożenia cen energii elektrycznej, gazu i ciepła systemowego, co z kolei zaowocowało gwałtownym wzrostem inflacji najpierw do 4,2% w kolejnym miesiącu do 4,6% i w październiku do 5%. Wprawdzie w listopadzie jak wynika z szybkiego odczytu GUS, inflacja spadła do 4,6% ale powodem jest tzw. efekt bazy, czyli wysokie ceny paliw w listopadzie poprzedniego roku, a w listopadzie tego roku tylko niewiele wyższe.

 

  1. Niestety wszystko wskazuje na to, że to dopiero pierwszy impuls związany z konsekwencjami wzrostu cen nośników energii, w kolejnych miesiącach ze względu na mechanizm przenoszenia tego wzrostu w koszty wytwarzania wszystkich towarów i świadczonych usług, pojawi się on w postaci wzrostu ich cen. Potwierdza to wspomniany ekonometryczny model wzrostu inflacji konsumenckiej opracowany w NBP, wg którego inflacja będzie rosła aż do marca-kwietnia 2025 roku do poziomu przynajmniej 5,5% . Ta swoista spirala inflacyjna będzie jeszcze dodatkowo napędzana ograniczeniem mrożenia cen energii od 1 stycznia 2025 tylko dla gospodarstw domowych i instytucji wrażliwych, natomiast jej ceny dla przedsiębiorców, zostaną w pełni uwolnione. A ponieważ energia jest elementem składowym kosztów wytwarzania każdego towaru i świadczenia każdej usługi, to wzrost jej cen dla przedsiębiorców, będzie powodował wzrost kosztów ,a tym samym cen wytwarzanych towarów i świadczonych usług.

 

5. Niestety wszystko wskazuje na to ,że nieodpowiedzialna polityka rządu Tuska w zakresie cen nośników energii, doprowadziła do tego, że proces obniżek stóp procentowych banku centralnego, opóźni się przynajmniej o pół roku, a być może nawet i dłużej. Będzie miało to negatywny wpływ na aktywność podmiotów gospodarczych, dla których wysokie stopy procentowe, oznaczają drogi kredyt, a tym samym ostrożne z niego korzystanie i w konsekwencji wyraźnie niższy wzrost gospodarczy, niż zakładano w budżecie na 2025 rok.

  1. Wczoraj odbyła blisko 7. godzinna debata podczas II czytania budżetu na 2025 rok, niestety nie tylko bez udziału premiera Tuska, który bardzo rzadko bywa w Sejmie, ba nie uczestniczy nawet w głosowaniach, ale także bez udziału ministra finansów Andrzeja Domańskiego. Rząd reprezentowało kilku wiceministrów i to oni musieli wysłuchać wręcz lawiny uwag i zastrzeżeń do projektu budżetu od posłów klubów Prawa i Sprawiedliwości i Konfederacji ,koła Republikanów, a nawet do niedawna koalicjantów rządu Tuska, czyli przedstawicieli partii Razem. Zabierałem głos w tej debacie w imieniu klubu Prawa i Sprawiedliwości i razem z aż 12. innymi posłami naszego klubu, nie tylko zgłosiliśmy wiele zastrzeżeń do poszczególnych części budżetu, ale także kilkadziesiąt poprawek, w tym dwie o dużym ciężarze finansowym, dotyczące dodatkowych środków na ochronę zdrowia wysokości 25 mld zł, a także przeznaczenia dodatkowych środków w kwocie 9 mld zł na 10% podwyżkę płac w sferze budżetowej. Te dodatkowe środki mają pochodzić z dodatkowych wpływów podatkowych głównie z podatku VAT, akcyzy oraz obydwu podatków pochodowych PIT i CIT.

 

  1. Zgłosiłem także 5 zasadniczych zastrzeżeń do tego projektu budżetu, które oznaczają, że jest on nierealistyczny, oparty na kreatywnej księgowości, a przede wszystkim wyborczy w tym sensie, że pozwala przetrwać koalicji rządowej do czerwca tego roku, czyli wyborów prezydenckich, a następnie „ratuj się kto może”. To pierwszy po roku 1989 budżet, w którym żeby pokryć zaplanowane wydatki, aż 1/3 środków trzeba pożyczyć. Według projektu budżetu, dochody mają wynieść ponad 632 mld zł, wydatki blisko 922 mld zł, co oznacza, że deficyt budżetowy wyniesie prawie 289 mld zł, a więc jak już wspomniałem, żeby pokryć zaplanowane wydatki, aż 1/3 środków finansowych, trzeba będzie pożyczyć. Drugim swoistym „osiągnięciem” rządu Tuska, zawartym w projekcie budżetu jest fakt, że wspomniany deficyt, stanowi blisko 50% zaplanowanych dochodów budżetowych, w historii budżetów po roku 1989, także nigdy, nie było takiej sytuacji ( 632 mld zł dochody, deficyt 290 mld zł). Trzecie „osiągnięcie” jest takie, że dochody budżetowe w 2025 roku mają być, aż o około 50 mld zł niższe, niż dochody budżetowe zaplanowane na rok 2024, co w sytuacji wzrostu gospodarczego w wysokości 3,1% PKB w 2024 roku i zaplanowanego na rok 2025 w wysokości aż 3,9% PKB i nawet spadek wpływów do budżetu z PIT o ok. 75 mld zł w związku z  nową ustawą o dochodach jst. tego spadku dochodów nie wyjaśnia. Czwarte „osiągnięcie” to najwyższe w historii potrzeby pożyczkowe budżetu, te brutto to aż 553 mld zł, a te netto to aż 337 mld zł, przy czym przewiduje się , że finansowanie krajowe to kwota ponad 246 mld zł, a zagraniczne aż na ponad 120 mld zł , a jeszcze w 2024 roku było to tylko 15 mld zł (a więc chcemy żeby zarabiała na długu zagranica i jeszcze obarczamy jego spłatę ryzykiem kursowym). Wreszcie  piąte „osiągnięcie”, mimo tego, że jak zapewniał minister Domański w projekcie budżetu, miały zostać zawarte wszystkie wydatki rządowe w 2025 roku, to po analizie towarzyszących mu załączników, wyraźnie widać, że tak się nie stało, bo fundusze pozostawione poza budżetem, mają wydać w 2025 roku blisko 182 mld zł, przy czym żeby tak się stało, ponad 103 mld zł musi pożyczyć i im przekazać, Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK).

 

  1. Konsekwencją astronomicznego deficytu budżetowego na 2025 rok w wysokości 290 mld zł i równie wysokiego deficytu w 2024 roku, który ma wynieść 240 mld zł, dług publiczny ma wynieść „tylko” 59,8% PKB i w kolejnych latach przekroczy 60% aż do 61,3% PKB w 2027 roku, by wrócić poniżej tej granicy dopiero w roku 2030. ( KE szacuje, że będzie jeszcze wyższy i wyniesie ponad 63% PKB). Co więcej będzie on, aż o ponad 10 pkt. procentowych wyższy, niż na koniec 2023 roku, czyli ostatniego roku rządów Prawa i Sprawiedliwości (49,6% PKB), co jest „osiągnięciem” bez precedensu w naszej historii po roku 1989, aby rządzący zaledwie w ciągu 2 lat swoich rządów, podwyższyli dług publiczny i to ten według definicji unijnej, aż o 10 pkt procentowych, a więc o ponad 400 mld zł. Przy tej okazji przypomnijmy, że ten dług w 2023 roku, był niższy, niż w 2015 roku , kiedy wynosił 51,3% PKB i  to  mimo szoków zewnętrznych takich jak covid, czy wzrostu cen surowców jeszcze na pół roku przez przed agresją Rosji na Ukrainą (konsekwencja to tarcze antyinflacyjne  i  rezygnacja z części dochodów głównie z VAT), a później także samej agresji.

 

  1. Prace w komisjach nie tylko budżetu na 2025 rok nie poprawiły, ale znacząco go pogorszyły, szczególnie poprawka dotycząca cięć w budżetach instytucji, które przygotowywały samodzielnie, swoje części budżetowe. Chodzi o ich finansowe zagłodzenie i polega na zmniejszeniu budżetów ważnych instytucji polskiego państwa, których do tej pory nie udało się podporządkować rządzącym, w tym szczególnie o Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy, Krajową Radę Radiofonii i Telewizji, Krajową Radę Sądownictwa oraz Instytut Pamięci Narodowej- Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Tym wymienionym wyżej instytucjom, a także kilku innym, rządząca koalicja chce zmniejszyć budżety aż ponad 335 mln zł, przy czym niektórym z nich tak głęboko, że oznacza to paraliż ich funkcjonowania, tak jak w przypadku TK w którego budżecie „wyzerowano” płace sędziów, co oznacza jego całkowity paraliż. W tym ostatnim przypadku mamy do czynienia z jaskrawym złamaniem art. 195 ust. 2 Konstytucji RP, który mówi wprost „Sędziom Trybunału Konstytucyjnego zapewnia się warunki pracy i wynagrodzenie odpowiadające godności urzędu oraz zakresu ich obowiązków”. Posłowie koalicji rządzącej decydują się więc na ostentacyjne złamanie Konstytucji RP i chyba wręcz domagają się, aby Prezydent skierował nie podpisaną ustawę budżetową do TK  w celu zbadania jej zgodności z ustawą zasadniczą. Tym samym poważnie ryzykują, że do końca stycznia przyszłego roku nie będzie uchwalonej ustawy budżetowej, a w konsekwencji głowa państwa, będzie mogła rozwiązać Parlament.

 

  1. Ze względu na te wszystkie zastrzeżenia w imieniu klubu PiS złożyłem wniosek o odrzucenie projektu budżetu w II czytaniu, choć zdajemy sobie sprawę, że koalicja rządząca ten wniosek odrzuci. Budżet jest skonstruowany jednak tak, że rządząca koalicja chce wytrzymać jakoś do czerwca przyszłego roku, do rozstrzygnięcia wyborów prezydenckich z nadzieją, że wygra jej kandydat, a później przyniesie projekt prawdziwego budżetu na II połowę roku w formule „ratuj się kto może”.

  1. Niestety potwierdzają się obawy, że w tym roku łączne wydatki na obronę narodową z budżetu państwa i Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych (FWSZ), będą wyraźnie niższe, niż zaplanowano. Te obawy były wyrażane przez posłów klubu Prawa i Sprawiedliwości, w tym w szczególności byłego ministra obrony, a obecnie przewodniczącego klubu Mariusza Błaszczaka, który jeszcze latem tego roku zwracał uwagę w licznych wystąpieniach kierowanych do obecnego ministra obrony Władysława Kosiniaka-Kamysza, że wydatki z FWSZ nie są realizowane. Właśnie już latem pojawiła się oficjalna informacja, że na koniec czerwca tego roku, wydatkowanie środków z tego Funduszu, wynosi okrągłe 0 zł (słownie zero złotych) i już wtedy było jasne, że nie uda się wykorzystać całej zaplanowanej kwoty ponad 53 mld zł. Należy przy tym podkreślić, że o ile środki budżetowe na obronę narodową są przeznaczane na różne rodzaje wydatków ( np. płace żołnierzy), to wydatki z Funduszu w całości są przeznaczane na zakupy uzbrojenia.

 

  1. Kilka dni temu na briefingu prasowym wiceminister obrony narodowej Paweł Bejda przyznał, że środki  z FWSZ zostaną wykorzystane w tym roku tylko w wysokości 60% , a więc w wysokości około 30 mld zł, co oznacza, że nie wydatkowane zostanie aż 20 mld zł, podkreślmy to jeszcze raz, na zakup uzbrojenia. Przypomnijmy, że tegoroczne wydatki na obronę narodową, zostały zaplanowane w wysokości 118,1 mld zł z budżetu państwa , a także w wysokości 53,5 mld zł z FWSZ, przy czym 12,8 mld zł do Funduszu, miało być przekazane ze środków budżetowych, sam Fundusz miał więc pozyskać 40,7 mld zł środków na zakupy uzbrojenia. Łącznie więc te wydatki w relacji do PKB, miały wynieść 4,2 % PKB i tym poziomem wydatków na obronę narodową szczycili się za granicą w publicznych wypowiedziach, ministrowie rządu Donalda Tuska, teraz okazuje się, że będzie to wyraźnie mniej, czyli tylko około 3,7% PKB.

 

  1. Ta nieporadność i nieskuteczność ministra obrony w realizacji wydatków zbrojeniowych jest tym bardziej niepokojąca, w sytuacji kiedy za nasza wschodnią granicą już od blisko 3 lat, trwa regularna wojna, a Polska ma coraz mniej czasu , aby uzbroić armię do tego poziomu, żeby uzyskać efekt odstraszający potencjalnego agresora. To dlatego poprzedni minister obrony Mariusz Błaszczak zawarł tak wiele umów ramowych na zakup uzbrojenia, zarówno w USA, Korei Południowej ale także w ramach Polskiej Grupy Zbrojeniowej, żeby później bardzo szybko podpisywać umowy wykonawcze na zakup kolejnych transz uzbrojenia. W czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości był wykorzystywany także mechanizm wypłacania zaliczek (szczególnie w przypadku polskich zakładów zbrojeniowych), które skutecznie przyśpieszały produkcję poszczególnych rodzajów uzbrojenia. Niestety następcy zakwestionowali ten mechanizm i w ten sposób znacząco utrudnili produkcję w polskich zakładach zbrojeniowych, które jak łatwo się domyślać, nie mają zasobów finansowych, aby z własnych środków finansować, często długotrwałe procesy produkcyjne.

 

  1. Ta sytuacja z niewykorzystaniem aż 20 mld zł środków na zakupy uzbrojenia w ramach FWSZ, bulwersuje i z tego powodu, że mechanizm Funduszu, ma być wykorzystany na zakupy uzbrojenia w jeszcze większym zakresie w roku 2025. Przypomnijmy, że w czasie prezentacji  projektu budżetu na 2025 rok, premier Donald Tusk i minister finansów Andrzej Domański, nie tylko chwalili się wyraźnym wzrostem wydatków na poszczególne dziedziny życia, ale także stwierdzili, że można go scharakteryzować jako „budżet budowy i siły”. Odzwierciedleniem tej zapowiedzianej „siły”, była propozycja przeznaczenia na obronę narodową kwoty prawie 186,6 mld zł przy czym 124,3 mld zł to środki zawarte w budżecie państwa, a 62,3 mld zł to środki w FWSZ. Oznaczało to, przynajmniej na poziomie prognozy wydatków, wzrost nakładów na obronę w stosunku do 2024 roku o 28,6 mld zł, a w relacji do PKB, wzrost z 4,2% do 4,7%, przy czym zasadnicza część tego wzrostu (aż 22,4 mld zł), przypada właśnie na FWSZ.

 

5. W sytuacji kiedy w tym roku środki z tego Funduszu zostały w 2024 roku wykorzystane tylko w 60%, powoduje to już na starcie niepokój, co to poziomu jego wykorzystania w roku 2025. Zwłaszcza, że przebieg realizacji wydatków z tego Funduszu w 2024 roku wskazywał, że to niestety minister finansów miał zdecydowanie więcej do powiedzenia w sprawie uruchamiania środków z Funduszu, niż minister obrony. W sytuacji toczącej się już od 3 lat wojny za nasza wschodnią granicą, niewykorzystanie w 2024 roku aż 20 mld zł na zakupy uzbrojenia i poważne zagrożenie, że w roku następnym, możemy mieć do czynienia z podobną sytuacją, jest to niebywały wręcz skandal i skrajna  nieodpowiedzialność rządu Donalda Tuska.