1. Wczorajsze przemówienie (wykład) przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska na Uniwersytecie Warszawskim od wielu dni było zapowiadane przez jego zwolenników jak przełomowe ale sadząc po komentarzach o jego zawartości, zawiedzeni są nawet jego zwolennicy.
Wprawdzie Tusk jako wysoki unijny urzędnik powinien być neutralny, a więc zachowywać równy dystans do każdego kraju członkowskiego ale w zasadzie od momentu kiedy w Polsce władzę objął rząd Prawa i Sprawiedliwości, były premier nie szczędzi mu słów krytyki.
Parokrotnie próbował już bezpośrednio wpływać na przebieg wypadków w Polsce, tak jak wtedy w grudniu 2016 kiedy trwały intensywne protesty KOD po Sejmem, totalna opozycja okupowała salę plenarną, Donald Tusk mówił we Wrocławiu o „polskich grudniach” ,chyba licząc na to że ten może mieć podobny przebieg.
Wtedy on jako „unijny namiestnik” mógłby być arbitrem w rozstrzygnięciu sporu pomiędzy rządem i opozycją, a głównym pomysłem byłoby oddanie władzy przez rządzących aby nie powodować dalszej eskalacji konfliktu.
2. Nie wyszło wtedy, nie wyszło jeszcze kilka innych razy ale co jakiś czas Tusk wizytami w Polsce i przemówieniami kierowanymi do swoich zwolenników, testuje czy powstają warunki, które umożliwiłby mu powrót do krajowej polityki. Czas nagli, na jesieni kończy się definitywnie jego druga 2,5-letnia kadencja na stanowisku przewodniczącego Rady, a ponieważ wpływy jego promotorki Angeli Merkel w UE znacznie osłabły, nie ma szans na nowe stanowisko, na którym można by było na niczym się nie znać, nie bardzo się wysilać ale jednak zarabiać duże pieniądze.
Trzeba więc wracać, a ponieważ cały czas jego otoczenie za granicą i w kraju „pompuje” jego ego, że może być „wyzwolicielem na białym koniu”, to sprawdza, czy ten czas aby nie nadszedł.
3. Wczoraj okazało się że „król jest nagi”, kilka pseudofilozoficznych stwierdzeń jak to ,że potrzebne jest „i” a nie „albo”, czy żartów na żałośnie niskim poziomie jak ten .że skoro Polska sercem Europy, to Szwecja - głową, a Orban d...ą” , pokazało że Donald Tusk jest wyraźnie bez formy, a być może i bez pomysłu na swój powrót.
A już próby krytyki obecnego rządu między innymi za wysoki import rosyjskiego węgla, czy wycinanie lasu (w domyśle Puszczy Białowieskiej), dobitnie pokazują ,że ten człowiek ma nikłą wiedzę nawet na temat funkcjonowania Unii Europejskiej.
Stwierdzenie Tuska, „że to nie niezwykle dziwna forma patriotyzmu, sprowadzać rosyjski węgiel z Donbasu, finansować imperialne pomysły Putina, które zagrażają Ukrainie i truć tym węglem polskie dzieci”, pokazuje skalę niewiedzy szefa rady Europejskiej.
Po pierwsze węgiel z Rosji importują prywatne firmy nie państwo, a ewentualne embargo na jego import, mogłaby nałożyć tylko Unia Europejska i to w oparciu o reguły WTO (trzeba by było w długim procesie udowodnić firmom rosyjskim ,że np., stosują dumping cenowy”).
Po drugie na 13,5 mln ton importu węgla z Rosji zaledwie 0,25 mln ton do węgiel z Donbasu, a dokładnie to antracyt ,który nie jest spalany w naszym kraju, tylko wykorzystywany jako surowiec w przemyśle chemicznym.
4. Był jeszcze jeden wątek gospodarczy dotyczący lasów państwowych, Tusk stwierdził między innymi „mówiono, że moim celem jest prywatyzacja lasów państwowych, oni bali się, że ktoś je sprywatyzuje, bo chcieli je z pasją i patologicznym zaangażowaniem wyciąć”.
Tusk razem z Komorowskim mieli taki zamiar, pisał o tym ambasador amerykański Ambasador Victor H. Ashe, raportując do Departamentu Stanu USA, że „Komorowski stwierdził, iż premier Tusk zmusi niepokornych ministrów, […] by »dołożyli się do rekompensat«, sprzedając państwowe lasy i nieruchomości, co ujawnił portal Wikileaks.
Tylko zdecydowany sprzeciw Prawa i Sprawiedliwości i zebranie kilku milionów podpisów pod projektem ustawy zakazującym prywatyzacji lasów państwowych, spowodowało ,że ówczesny rząd z tego szaleńczego pomysłu się wycofał.
Miałoby więc być przełomowe przemówienie Donalda Tuska, a okazało się ,że nawet jego zwolennicy są nim zawiedzeni.