Niemiecko - francuski egoizm rozsadzi unijny wspólny rynek

  1. Ostatnio media obiegła informacja o decyzji niemieckiego rządu o ustanowieniu kolejnego programu pomocowego adresowanego do gospodarstw domowych i firm, który ma je chronić przed drastycznym wzrostem cen energii.

Program opiewa na 200 mld euro i jest już kolejnym niemieckim programem o tym charakterze, wcześniejsze, które zatwierdziła Komisja Europejska (komisarz Vestager, zajmująca się konkurencją), opiewały na blisko 210 mld euro.

Informacja o decyzji niemieckiego rządu z poprzedniego tygodnia, wywołała wręcz burzę w krajach Europy Zachodniej, padają sugestie, że Niemcy jako zamożny kraj, próbują ratować swoje gospodarstwa domowe i firmy w związku z gwałtownym wzrostem cen energii, nie biorąc pod uwagę, że pomoc publiczna w takiej skali dla ich firm, łamie warunki konkurencji na unijnym wspólnym rynku.

 

  1. Dwaj unijni komisarze, reprezentujący Francję Thierry Breton, odpowiadający za rynek wewnętrzny i reprezentujący Włochy Paolo Gentiloni, odpowiadający z kolei za gospodarkę, napisali nawet wspólny list adresowany do Ursuli von der Leyen, wzywając do solidarności i wspólnego europejskiego podejścia do rozwiązania kryzysu energetycznego.

Zdaniem obydwu komisarzy reprezentujących drugą i trzecią gospodarkę UE, tak ogromne wsparcie dla niemieckich firm w związku z kryzysem energetycznym, finansowane przez państwo, da niemieckim firmom niesprawiedliwą przewagę na unijnym wspólnym rynku.

Jest to szczególnie bulwersujące, w sytuacji kiedy tak naprawdę, to „Berlin” przez ostatnie kilkanaście lat, był głównym architektem polityki energetycznej, uzależniającej większość krajów UE od rosyjskiego gazu.

 

  1. Dwaj unijni komisarze z Włoch i Francji reagują teraz bardzo zdecydowanie na ogłoszenie kolejnej transzy pomocy publicznej przez Niemcy w wysokości 200 mld euro, bowiem mają wiedzę, że przez ostatnie 7 miesięcy (od marca do 19 września tego roku), Komisja Europejska zaakceptowała pomoc publiczną w związku z wojną na Ukrainie, zgłoszoną przez 27 krajów członkowskich w wysokości ponad 435 mld euro.

Dotychczasowa niemiecka pomoc publiczna zaakceptowana przez KE, to blisko 210 mld euro (blisko 52% całej pomocy UE), francuska, to prawie 160 mld euro (blisko 37% całej pomocy UE), co oznacza, że pomoc publiczna z obydwu tych krajów, to blisko 90% pomocy całej UE w ostatnich 7 miesiącach.

Pozostałe 10% unijnej pomocy publicznej, przypada na pozostałe 25 krajów UE, włoska to 3,8%, hiszpańska 2,1%, polska blisko 1,7%, rumuńska blisko 1%, pozostałe kraje zgłosiły do KE pomoc publiczną, wynoszącą ułamki procenta unijnej pomocy publicznej.

 

  1. Przy tak bardzo zróżnicowanej pomocy publicznej, tej zaakceptowanej już przez KE na łączną kwotę ponad 435 mld euro, jak i tej która ma być zatwierdzona w najbliższym czasie (w tym ta niemiecka na 200 mld euro), powstaje poważne zagrożenie dla unijnego wspólnego rynku.

Nie ma równych warunków konkurencji na unijnym wspólnym rynku, w sytuacji kiedy firmy niemieckie czy francuskie, otrzymują tak ogromne publiczne wsparcie finansowe, a te w pozostałych krajach, tylko symboliczne lub w ogóle go nie otrzymują.

Grozi to rozsadzeniem unijnego wspólnego rynku i aż dziw bierze, że unijna komisarz Vestager, która powinna stać na straży równych warunków konkurencji, swoimi decyzjami o tak zróżnicowanym poziomie pomocy publicznej, przyczynia się do jego  poważnej destabilizacji.

 

  1. Decyzja niemieckiego rządu o wyasygnowaniu kolejnych 200 mld euro na pomoc dla gospodarstw domowych i firm w związku z wysokimi cenami energii, jest tym bardziej bulwersująca w sytuacji kiedy niemiecka komisarz Ursula von der Leyen blokuje postulowane przez Polskę i 16 innych krajów wprowadzenie maksymalnych cen na gaz importowany do UE.

Niemcy są przeciwne temu rozwiązaniu, bo obawiają się, że jego wprowadzenie utrudni im zakupy gazu w sytuacji kiedy odwracają się od gazu importowanego z Rosji, mają pieniądze na import gazu po „każdej” cenie, a na poziomie krajowym, chcą w pełni zrekompensować wzrost cen gazu gospodarstwom domowym i firmom.

Innych krajów UE na to nie stać, chciałby kupować gaz na europejskim rynku po zdecydowanie niższych cenach, stąd ich propozycja wprowadzenia maksymalnych cen importowanego gazu ale Niemcy takiego rozwiązania nie chcą.

Nie chce go również niemiecka komisarz von der Leyen i ten jej sprzeciw, dobitnie pokazuje czyich interesów pilnuje, będąc szefową Komisji Europejskiej.