- Im częściej przewodniczący Donald Tusk wypowiada się publicznie, tym bardziej widać, że nie interesują go losy Polski i Polaków, a tylko i wyłącznie zdobycie władzy w nadchodzących wyborach parlamentarnych.
Jest w stanie powiedzieć wszystko, raz może być liberałem i mówić o konieczności ograniczenia wydatków socjalnych, a kilka zdań później, już człowiekiem wrażliwym społecznie i żądać zwiększenia wydatków na te cele.
Co najdziwniejsze, nie przeszkadza to jego zwolennikom, w tym także wspierającym go ekspertom, dziennikarzom i mediom, wszyscy oni zachwycają się jego sprawnością i twierdzą, że takie postępowanie, doprowadzi jego formację do zwycięstwa.
- Najbardziej spektakularnym przykładem takich wręcz makiawelicznych wypowiedzi Tuska, było najpierw jego wystąpienie w poprzednim tygodniu w czwartek w Sulechowie w województwie lubuskim, podczas którego stwierdził, że beneficjenci 500 +„są królami życia, którzy chleją, biją dzieci, biją kobiety i pracą nie zhańbili się od wielu lat”, by już w poniedziałek, z kolei w Krakowie, zażądać wprowadzenia 800+ od 1 czerwca tego roku.
Właśnie w Krakowie na spotkaniu z wyborcami, Tusk próbował się „podczepić” pod ogłoszoną przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego dzień wcześniej zapowiedź podwyższenia od 1 stycznia przyszłego roku aż o 60% świadczenia na dzieci z 500 zł do 800 zł.
Mówił miedzy innymi tak „Prezesie, jeżeli chcesz naprawdę pomóc polski rodzinom, a nie uprawiać polityczną grę, to możemy to zrobić wspólnie w Sejmie, aby waloryzacja stała się faktem w Dniu Dziecka”.
A więc w ciągu zaledwie 5 dni Tusk zmienił zdanie, teraz już świadczenie dla rodzin wychowujących dzieci, nie jest już dla tych „co chleją, biją żony i nie pracują” ale dla dzieci i dlatego trzeba je podwyższyć natychmiast o 300 zł.
- Co więcej zabieranie właśnie przez Tuska głosu w sprawie przyszłości programu „Rodzina 500+”, jest wyjątkowo bezczelne, bowiem „od zawsze”, był nie tylko jego przeciwnikiem, ale nawet się z niego naigrawał.
Tak było w 2014 roku, kiedy Prawo i Sprawiedliwość zapowiedziało wprowadzenie programu Rodzina 500+, gdy wyborcy powierzą tej formacji władzę w nadchodzących wyborach parlamentarnych, Tusk w Zakopanem ironicznie pytał, „czy aby pieniądze na jego realizację, nie są tutaj właśnie zakopane?”.
Parę lat później w zaprzyjaźnionej telewizji TVN, tłumaczył, że jest szczęśliwy, że takiego programu nie wprowadził, bo doprowadziłoby to katastrofy budżetowej, a on przecież jest odpowiedzialnym politykiem.
Ba nawet teraz, we wspomnianym Sulechowie, twierdził, że głównymi beneficjentami tego programu są ci „którzy chleją, bija dzieci i żony i nie pracują”, a więc wprost atakował rodziny wychowujące dzieci, korzystające z tych środków.
- Szkoda, że Tusk nigdy nie ustosunkował się do tych swoich zapowiedzi zrujnowania budżetu przez programy społeczne Prawa i Sprawiedliwości, takie jak Rodzina 500+, obniżenie wieku emerytalnego, czy 13. i 14. emerytura.
Na samą realizację tego pierwszego przez 7 lat jego istnienia (obowiązuje od 1 kwietnia 2016 roku) z budżetu wydatkowano już astronomiczną kwotę 230 mld zł i nie pogorszyło to kondycji budżetu, ani sytuacji w finansach publicznych, bo dług w relacji do PKB na koniec 2022 roku, wyniósł 49% i to wg. metodologii unijnej.
Za rządów Tuska, mimo tego, że nie było wtedy żadnego takiego programu, finansom publicznym groziła tak ogromna destabilizacja, że jego rząd zdecydował się na „rozwalenie” systemu OFE, zabierając z nich aż 153 mld zł, co stanowiło aż 9% ówczesnego PKB.
Dług publiczny wynosił wtedy aż 57% PKB, a deficyt budżetowy na 2014 rok, miał być na tyle wysoki, że gdyby nie ta „kradzież” z OFE, dług publiczny wyniósłby aż 66% PKB, a to oznaczałoby przekroczenie granicy zapisanej w Konstytucji RP (60%PKB) i w konsekwencji Trybunał Stanu dla Tuska i jego ówczesnego ministra finansów.
- A więc Tusk doprowadził podczas swoich rządów do takiej destabilizacji finansów publicznych, że musiał zabrać pieniądze Polaków z OFE, żeby zapobiec swojej odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu.
Później zdając sobie sprawę z nieuchronnej przegranej Platformy w nadchodzących wyborach parlamentarnych, uciekł do Brukseli, skąd po zakończonej kadencji wrócił z hasłem „odsunięcia PiS od władzy”.
Teraz próbuje „dokleić się” do decyzji Prawa i Sprawiedliwości o znaczącej podwyżce kwoty świadczenia wychowawczego do kwoty 800 zł programu Rodzina 500+, z którego drwił zarówno w przeszłości jak i obecnie.