- Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen „po załatwieniu” sprawy ukraińskiego zboża, w taki sposób, że tzw. kraje przyfrontowe, muszą się indywidualnymi zakazami wwozu bronić przed jego nadmiarem, postanowiła w podobny sposób załatwić sprawę nielegalnych imigrantów na włoskiej wyspie Lampedusa.
Wczoraj na zaproszenie premier Włoch Giorgi Meloni przewodnicząca KE razem ze swoją komisarz ds. imigracji Ylvą Johansson udała się na Lampedusę, aby zapoznać się z sytuacją na miejscu.
To co powiedziała na konferencji prasowej podczas wizyty może nie tylko zdumiewać, ale w najwyższym stopniu zaniepokoić opinie publiczną, szczególnie w tych krajach, które do tej pory ustrzegły się przed napływem nielegalnych imigrantów.
- Najpierw stwierdziła wręcz epicko, „że nielegalna imigracja to europejskie wyzwanie wymagające europejskiej reakcji”, żeby za chwilę wezwać inne kraje unijne aby „powitały część migrantów przybywających do Włoch”.
A więc „plan” przewodniczącej KE w sprawie nielegalnych imigrantów, to szybkie ich rozmieszczenie w innych krajach członkowskich, nie jest tylko jasne, czy „plan” ten ma być realizowany na zasadzie dobrowolności czy unijnego przymusu.
Ta wypowiedź zacytowana przez największe agencje już wywołała reakcje na „emigranckich czatach”, rośnie liczba chętnych z różnych krajów afrykańskich na podroż przez Morze Śródziemne, intensywnie poszukiwani są także dodatkowi przewoźnicy, aby obsłużyć coraz większe zainteresowanie przewozami.
Pojawiły się także informacje w amerykańskich mediach, że zwiększony w ostatnich tygodniach przerzut nielegalnych imigrantów do Europy jest spowodowany działaniami służb specjalnych kilku krajów afrykańskich, które koordynują, a nawet wspierają działania grup przemytniczych.
- Wygląda więc na to, że przewodnicząca KE zachęcając, przemytników do pracy na jeszcze wyższych obrotach, niż do tej pory, przygotowuje grunt pod nowy mechanizm unijnej relokacji nielegalnych imigrantów, nazywany jakby to dziwnie nie brzmiało, „mechanizmem obligatoryjnej solidarności”.
Pozwala on wprawdzie nie przyjmować imigrantów przydzielonych danemu krajowi przy pomocy matematycznego algorytmu, ale taki kraj płaci 22 tys. euro za każdego nieprzyjętego do unijnego budżetu.
Większość parlamentarna w PE ten mechanizm przyjęła (za głosowali europosłowie Lewicy, europosłowie Platformy wstrzymali się od głosu, europosłowie PSL-u wyjęli karty do głosowania, przeciwni byli tylko europosłowie PiS), zgodziła się także na ten mechanizm większość krajów członkowskich, Polska i jeszcze kilka innych krajów, go oprotestowały.
Jesienią zaczną się negocjacje pomiędzy Radą i Parlamentem, ale ponieważ stanowisko PE zawiera rozwiązania zachęcające do nielegalnej imigracji, można się spodziewać, że ostateczny kształt tego rozporządzenia, będzie jeszcze bardziej niekorzystny dla krajów, które nie chcą przyjmować nielegalnych imigrantów.
- Skoro obecna KE nie widzi innego rozwiązania, jak wprowadzenie obligatoryjnego rozdziału nielegalnych imigrantów, to coraz bardziej zrozumiała jest walka Komisji Europejskiej z rządem dużego kraju, czyli Polski, który tym rozwiązaniom się zdecydowanie sprzeciwia.
Przewodnicząca KE i jej zaplecze w PE (Europejska Partia Ludowa i Europejska Lewica), dąży więc do tego, aby w nadchodzących wyborach w Polsce, wygrali jednak ci, którzy otwarcie mówią, że popierają ten unijny mechanizm rozdziału imigrantów pomiędzy poszczególne kraje członkowskie.
Stąd właśnie życzenia von der Leyen dla Donalda Tuska wygrania wyborów w Polsce i otwarcie wyrażone oczekiwanie, że chętnie przywita go, jako polskiego premiera jeszcze tej jesieni w Brukseli.
Miejmy nadzieję, że Polacy ten związek widzą i w nadchodzących wyborach nie pozwolą na powrót Donalda Tuska do władzy, a kontynuujący swoją misję rząd Prawa i Sprawiedliwości, odrzuci ten unijny przymus przyjmowania nielegalnych imigrantów.