- Wielotysięczny wtorkowy protest rolniczy w Warszawie mimo, że trwał wiele godzin, a rolnicy spotkali się z marszałkiem Sejmu Szymonem Hołownią i szefem kancelarii Premiera Tuska, ministrem Janem Grabcem, zakończył się niczym. Rolnicy zostali odesłani „z kwitkiem”, ani marszałek Hołownia, ani minister Grabiec nie mieli im nic do zaproponowania, jak po tych spotkaniach oświadczali uczestniczący w nich rolnicy, nie padły żadne propozycje, które mogłyby doprowadzić do zakończenia protestów. W tej sytuacji rolnicy zapowiedzieli powrót do Warszawy już 6 marca, przy czym tym razem mają się pojawić w stolicy z maszynami rolniczymi, głównie ciągnikami i ma ich wesprzeć także Związek Zawodowy Solidarność
- Nagle wczoraj premier Tusk ogłosił, że już w czwartek organizuje w Warszawie szczyt rolniczy w centrum „Dialog”, na które mają być zaproszeni liderzy wszystkich protestujących grup, co będzie chyba trudne, bo tych protestów, było co najmniej kilkaset w całym kraju. Skoro we wtorek nie było żadnych propozycji dla rolników, to czy w ciągu zaledwie 48 godzin, mogą być przygotowane jakieś merytoryczne propozycje zwłaszcza, że musiałby one powstawać zarówno w negocjacjach z Komisją Europejską jak i stroną ukraińską, a jak wiadomo takie negocjacje się nie toczą. Co więcej w instytucjach europejskich toczą się (PE, Rada UE) już końcowe prace nad przedłużeniem o kolejny rok rozporządzenia o bezcłowym handlu UE -Ukraina i jak się wydaje, żadne poważniejsze zmiany w tym dokumencie, nie są już możliwe. Także strona ukraińska jest przekonana, że skoro umowa o bezcłowym handlu z UE będzie przedłużona do 6 czerwca 2025 roku, to nie ma żadnej przestrzeni do ustępstw w stosunku do żadnego kraju członkowskiego.W tej sytuacji wszystko wskazuje na to ,że dzisiejsze spotkanie premiera Tuska z protestującymi rolnikami w centrum „Dialog” jest więc czystym zabiegiem PR-owskim, który ma zdjąć przynajmniej część odpowiedzialności za zaistniałą sytuację, z premiera Donalda Tuska.
- Niestety rząd Tuska mydli oczy rolnikom, bowiem jak już wspomniałem, zarówno w Parlamencie Europejskim jak i w Radzie Unii Europejskiej, trwają intensywne prace nad przedłużeniem do 6 czerwca 2025 roku rozporządzenia o bezcłowym handlu UE- Ukraina, które miało obowiązywać tylko do czerwca tego roku. W tej sprawie głos odrębny złożył na posiedzeniu KE tylko komisarz Janusz Wojciechowski, prezentując twarde dane, że rozporządzenie destabilizuje rynki rolne tzw. krajów frontowych, a w szczególności Polski. Jednak przewodnicząca Ursula von der Leyen jak i wiceprzewodniczący KE i jednocześnie komisarz ds. handlu Valdis Dombrovskis (oboje z Europejskiej Partii Ludowej), wręcz taranem przeforsowali tę decyzję na posiedzeniu kolegium komisarzy. Także w komisji handlu w PE europosłowie z EPL i Lewicy, także byli za, na posiedzeniu Coreperu (czyli stałych przedstawicieli państw członkowskich przy UE), przedłużenie rozporządzenia o kolejny rok, zostało również przeforsowane.
- Nie ulega więc wątpliwości, że przedłużenie rozporządzenia o wolnym handlu UE-Ukraina nastąpi od 6 czerwca tego roku, mimo tego, że to polscy rolnicy są najbardziej zagrożeni nadmiernym eksportem ukraińskich towarów rolnych. Także Ukraina nie jest skora do ustępstw, co więcej grozi Polsce blokadą polskiego eksportu rolnego do tego kraju, który w roku 2023 wyniósł blisko 1 mld USD, a masz kraj był pierwszym eksporterem żywności do tego kraju. Polski rząd także nie jest skory aby uruchomić pomoc publiczną dla polskich rolników, to tej pory nie zwrócił się z KE o zgodę na taką pomoc, procedury w tej sprawie w UE trwają miesiącami, więc takiej pomocy, którą szybko będzie można wypłacić rolnikom, także nie będzie.
- O tym, że dzisiejsze spotkanie Tuska z rolnikami będzie miało charakter PR-owski świadczą jego wczorajsze wypowiedzi dla mediów między innymi ta, w której mówi o zmianie zapisów unijnego porozumienia o bezcłowym handlu UE- Ukraina, w sytuacji kiedy negocjacje w tej sprawie zakończyły się w poprzednim tygodniu. Wczoraj także Tusk poinformował, że w następnym tygodniu otrzymamy w ramach KPO kolejną transzę środków w wysokości 6 mld euro i one mogą być wypłacone od razu rolnikom, tyle tylko, że w ramach KPO przewidziano 2,2 mld euro środków na rolnictwo, ale zasadnicza ich część jest przeznaczona na przetwórstwo produktów pochodzenia rolniczego. Odbyły się już nabory wniosków dotyczące tego programu i wszystkie środki zostały już rozdysponowane, w związku z tym nie ma już możliwości przeznaczenia w ramach KPO dodatkowo na rolnictwo nawet 1euro. Te dwa fakty świadczą o tym, że Tusk nie rozumie powagi sytuacji w polskim rolnictwie i chce rozwiązywać te problemy PR-owsko, ale rolnicza rzeczywistość „skrzeczy” i premier się o tym w najbliższych dniach przekona na własnej skórze.