- Wczoraj Parlament Europejski na swoim przedostatnim posiedzeniu w tej kadencji pospiesznie przyjął pakt migracyjny, bo spodziewano się, że w tym następnym, wyłonionym po wyborach 9 czerwca, nie byłoby większości, w tej sprawie. Rozporządzenie dotyczące tzw. mechanizmu obowiązkowej solidarności zostało przyjęte niewielką większością głosów (301 głosów za, 271 głosów przeciw, 46 głosów wstrzymujących), natomiast rozporządzenie dotyczące tzw. sytuacji kryzysowych, uzyskało wyraźniejszą większość (322 głosów za, 266 głosów przeciw, 31 głosów wstrzymujących). Okazuje się że aż 7 europosłów z Polski z obecnej kolacji rządzącej głosowało za tym paktem , wszyscy oni startowali do PE z list Koalicji Obywatelskiej, bądź Lewicy ( Marek Balt, Marek Belka, Włodzimierz Cimoszewicz, Robert Biedroń. Łukasz Kohut, Leszek Miller i Róża Thun von Hohenstein). Pakt wymaga jeszcze decyzji Rady Unii Europejskiej, ale tutaj obowiązuje głosowanie większościowe, więc nawet zapowiadany przez premiera Tuska sprzeciw Polski już na niewiele się zda, ponieważ nie będzie w tej sprawie mniejszości blokującej. Zresztą zapowiadany przez premiera Tuska sprzeciw Polski jest czystą hipokryzja w sytuacji kiedy Europejska Partia Ludowa, której członkami są Platforma i PSL, przez cały okres procedowania tych rozporządzeń w PE, cały czas je popierała i duża cześć europosłów z tej frakcji w ostatecznym głosowaniu, także głosowała za.
- Przypomnijmy, że tuż przed Świętami Bożego Narodzenia 21 grudnia 2023 roku Rada Unii Europejskiej i Parlament Europejski zawarli ostateczne porozumienie w sprawie paktu imigracyjnego, składającego się z 5 rozporządzeń, który przewiduje tzw. obowiązkową solidarność, czyli konieczność przyjmowania określonej przez KE liczby nielegalnych imigrantów (minimum 30 tys. osób rocznie), albo też zapłacenie kwoty ok.20 tys euro za każdego nieprzyjętego imigranta. Wcześniej rząd Mateusza Morawieckiego cały czas zwracał uwagę, że przyjęcie w nowych przepisach rozwiązania, przyjmujesz nielegalnych imigrantów, albo płacisz wysokie kary za nieprzyjmowanie każdego z nich, nie tylko nie rozwiązuje tego problemu, ale wręcz przeciwnie napędza nielegalną imigrację do Unii Europejskiej. Okazało się, że na tym grudniowym posiedzeniu Rady Unii Europejskiej, sprzeciwu Polski już nie było, pojawił się przedstawiciel rządu Tuska i Polska już nie zgłaszała sprzeciwu, a wspomniane przepisy prawne zostały przyjęte jednomyślnie.
- Jak już wspomniałem na tym posiedzeniu Polskę reprezentował już przedstawiciel rządu Donalda Tuska i ten już nie sprzeciwiał jego zapisom paktu, wszak Platforma cały czas popierała te przepisy podczas debat w Parlamencie Europejskim. W ten sposób jak się wydaje, zaczęło się spłacanie zobowiązań, zaciągniętych przez Donalda Tuska w establishmencie unijnym w związku z jego powrotem do krajowej polityki i zaangażowaniem w odsunięcie PiS od władzy. Tusk bowiem dostawał z Brukseli przez ponad 2 lata różnorodne wsparcie, a tym najbardziej dobitnym było polityczne zablokowanie środków z KPO w zasadzie osobistą decyzją przewodniczącej KE, Ursuli von der Leyen.
- Wydawało się, że w sprawie nielegalnych imigrantów każdy rząd w Polsce powinien wziąć pod uwagę wynik ostatniego referendum, wprawdzie nie jest ono prawnie wiążące, ale wzięło w nim udział ponad 12 mln uprawnionych (blisko 41%) i to mimo masowego zniechęcania do brania w nim udziału przez całą ówczesną opozycję i sprzyjające jej media. Przypomnijmy, że na pytanie dotyczące przyjmowania nielegalnych imigrantów, aż 96,8% biorących w nich udział, czyli wręcz miażdżąca większość, odpowiedziała, że jest temu przeciwna, ale niestety okazało się, że rząd Tuska ten wynik zbagatelizował. Mimo tego, że ponad 12 mln wyborców biorących udział w referendum, to o ponad 1 mln więcej, niż tych głosujących łącznie na Platformę, Ruch Hołowni, PSL i Lewicę, politycy tych partii publicznie zlekceważyli to głosowanie i stwierdzili, że ich on nie zobowiązują do sprzeciwu wobec paktu migracyjnego. W konsekwencji już za 2 lata Komisja Europejska przystąpi do rozdziału corocznie nie mniej niż 30 tysięcy nielegalnych imigrantów pośród wszystkich państw członkowskich, a Polska będzie musiała zdecydować, czy ich przyjmuje, czy też płaci wspomniane 20 tys euro za każdego nieprzyjętego imigranta. To są także konsekwencje takich, a nie innych wyników jesiennych wyborów z 2023 roku i powstania koalicji 13 grudnia.