- Do wyborów do Parlamentu Europejskiego w mediach, których większość rozpięła parasol ochronny nad rządem Donalda Tuska, miały nie ukazywać się informacje dla niego niekorzystne. Ale okazuje się, że niektórych nie daje się ukryć, a to ze jednej strony ze względu „ na walki buldogów pod dywanem”, tak jak informacji o aresztowaniu żołnierzy odpierających ataki nielegalnych imigrantów na granicy białorusko-polskiej (uderzenie tuż przed wyborami przez Tuska w Kosiniaka-Kamysza i Trzecią Drogę), z drugiej na skutek nieostrożności samych ministrów rządu Tuska, którzy wypowiadają w mediach. Tak było z wypowiedzią ministra finansów Andrzeja Domańskiego, który pytany o środki na ochronę zdrowia w Polsat News najpierw zapewniał, że nakłady na ten cel gwałtownie rosną, by następnie gdy został zapytany o brak środków na tzw. świadczenia nielimitowane, stwierdzić ,że to problem minister zdrowia Izabeli Leszczyny.
- Rzeczywiście jak okazuje wojewódzkie oddziały NFZ nie zapłaciły szpitalom za zrealizowanie w I kwartale tego roku świadczeń w zakresie onkologii, leczenia dzieci, badań obrazowych (tomografia, rezonans magnetyczny) i programów lekowych. Według informacji medialnych na te cele może w tym roku zabraknąć przynajmniej kilka miliardów złotych i w związku z tym już teraz nierealizowanie płatności przez NFZ na rzecz szpitali świadczących te usługi medyczne. To rzeczywiście dziwne, bo przecież składka zdrowotna jest zależna od wynagrodzenia dla osób zatrudnionych na podstawie umowy o pracę, od wysokości świadczenia dla osób pobierających emerytury i renty, czy też przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce dla osób prowadzących działalność gospodarczą, a te w tym roku rosną przynajmniej o kilkanaście procent, stąd także wpływy do NFZ, powinny być wyraźnie wyższe niż roku poprzednim. Tak jednak nie jest, jak się okazuje i przyznaje to także minister finansów, że wpływy są wyraźnie niższe niż zaplanowano, stąd między innymi jego informacja o przekazaniu do resortu zdrowia obligacji skarbowych.
- Przypomnijmy także, że pod koniec maja w komunikacie Rady Ministrów znalazła się informacja, że 14. emerytura będzie wypłacona we wrześniu, a jej wysokość wyniesie tylko 1780 zł brutto, czyli dokładnie tyle, ile wynosi od marca tego roku, minimalne świadczenie emerytalne. W 2023 roku była ona wypłacona także we wrześniu w wysokości aż 2650 zł brutto i to w sytuacji kiedy wysokość minimalnego świadczenia emerytalnego, wynosiła 1588 zł brutto, a więc była o niego o blisko 1,1 tys zł wyższa. To właśnie rząd Prawa i Sprawiedliwości przez 8 lat konsekwentnie realizował zasadę dzielenia się owocami wzrostu gospodarczego z osobami pobierającymi świadczenia emerytalne i rentowe. Dlatego właśnie została wprowadzona 13. emerytura najpierw jako świadczenie jednoroczne, a później ustawowo zamienione na coroczne, a następnie także 14. emerytura, która także jest już świadczeniem corocznym.
- Teraz 13. i 14. emerytura muszą być wypłacone, bo obydwa świadczenia są regulowane ustawowo i nawet, gdyby obecna większość zdecydowałaby się je zlikwidować, to taką ustawę zawetowałby zapewne prezydent Andrzej Duda, a obecna koalicja nie ma tylu głosów w Sejmie, aby takie weto odrzucić. Wprawdzie mija zaledwie 6 miesięcy rządów Donalda Tuska, ale już teraz widać, że zobowiązanie „nic co dane, nie będzie odebrane” tak naprawdę nie obowiązuje i to w sprawach niezwykle ważnych dla zwykłych ludzi. Stąd jak można sądzić decyzja o wypłacie 14. emerytury, ale tylko w wysokości minimalnego tegorocznego świadczenia o więc kwocie 1780 zł, a więc o blisko 900 zł mniej niż w roku ubiegłym.
5. Mija więc zaledwie pół roku rządów Donalda Tuska i nagle dowiadujemy się, że brakuje środków w tak ważnych dziedzinach jak ochrona zdrowia, czy polityka społeczna w tym środków na wypłatę 14.emerytury. Poprzedni okres rządów Donalda Tuska w latach 2028-2014, charakteryzowało stwierdzenie ówczesnego ministra finansów Jana Vincenta Rostowskiego „piniędzy nie ma i nie będzie”, teraz widać, że zaledwie po 6 miesiącach rządzenia, wraca ono ze zdwojoną siłą.