- Po parotygodniowych przepychankach z marszałkiem Hołownią w ostatni czwartek odbyło się jednak I czytanie obywatelskiego projektu ustawy o zamrożeniu cen nośników energetycznych do końca tego roku. Posłowie Prawa i Sprawiedliwości zebrali ponad 140 tysięcy podpisów pod tym projektem, zaledwie w 3 tygodnie, natomiast służby marszałka, aż przez ponad miesiąc liczyły te podpisy i analizowały przedstawiony projekt, żeby mógł on być skierowany do I czytania. Tak się wreszcie stało i okazało się podczas sejmowej debaty, że żaden z klubów obecnej koalicji rządowej Platformy, Ruchu Hołowni, PSL-u czy Lewicy nie złożył wniosku o odrzucenie jej w I czytaniu. Złożono jednak wniosek, żeby skierować ją aż do dwóch komisji sejmowych: energii, klimatu i aktywów państwowych, ale także gospodarki rozwoju, co oznacza, że większość sejmowa, chce zablokować nad nią prace. I tak niestety pewnie się stanie, ponieważ w sierpniu Parlament nie będzie pracował, więc prace nad projektem zaczną się dopiero we wrześniu i będą tak prowadzone aby potrwały do końca roku, aby ustawa stała się nieaktualna.
- Wszystko to co zrobiła rządząca koalicja z tym projektem przez ostatnie kilka tygodni pokazuje, że nie byli oni zainteresowani zamrożeniem cen nośników energetycznych do końca tego roku zarówno dla gospodarstw domowych jak i przedsiębiorców. Przypomnijmy, że podwyżka cen prądu, gazu i ciepła systemowego, która weszła w życie od 1 lipca i jak wskazują nowe taryfy zaakceptowane przez Urząd regulacji Energetyki, wyniesie ok. 20-30 % w zależności od rodzaju gospodarstwa domowego, to dopiero I etap wzrostu tych cen. Jak jednak zapowiada rządząca koalicja od 1 stycznia ceny nośników energii zostaną całkowicie uwolnione i w związku z tym należy oczekiwać, że na początku 2025 czeka nas II etap podwyżek tych cen. Całkowite uwolnienie cen prądu i gazu od 1 stycznia przyszłego roku, co oczywiste, będzie miało ogromny wpływ na wzrost kosztów wytwarzania wszystkich dóbr i usług, a tym samym na ich ceny i w związku z tym, będzie kolejnym silnym impulsem inflacyjnym.
- Wprawdzie w czerwcu Sejm przyjął ustawę, która miała ograniczyć poziom wzrostu cen za prąd, wprowadzającą także tzw. bon energetyczny dla mniej zamożnych gospodarstw domowych, ale tak naprawę jest ona „małym plasterkiem na rozległą ranę”, jaka powstaje od 1 lipca, kiedy ustało obowiązujące do połowy roku mrożenie cen nośników energii. Co więcej okazuje się, że wniosek o przyznanie takiego bonu, liczy aż 11 stron i jego wypełnienie nastręczy zapewne potencjalnym zainteresowanym dużo trudności, zwłaszcza, że musi być wraz załącznikami dotyczącymi udokumentowania dochodów, tradycyjnie dostarczony do właściwego urzędu gminy, gdzie będzie rozpatrywany. Wydaje się, że został on specjalne tak zaprojektowany i jest taki obszerny, aby dużą część obywateli zniechęcić do przejścia przez tą uciążliwą procedurę biurokratyczną, żeby uzyskać jednorazowo bon energetyczny w wysokości 300- 400 zł.
- Niestety wszystkie te ewentualne procedury osłonowe, nie obejmują małych i średnich przedsiębiorstw, co oznacza, że te podwyższone o kilkadziesiąt procent ceny prądu i gazu odpowiednio podwyższą koszty produkowanych przez nie wyrobów i świadczonych usług, a to znajdzie swój wyraz w kolejnej fali podwyżek cen w zasadzie wszystkiego. Właśnie na takie skutki podwyżek cen nośników energii zwraca uwagę raport NBP i dlatego przewiduje, że najwyższy poziom inflacji konsumenckiej będzie miał miejsce na przełomie I i II kwartału przyszłego roku. NBP opublikował właśnie tzw. lipcową projekcję inflacji konsumenckiej (CPI), w której według centralnej ścieżki tej projekcji inflacja będzie rosła, aż do 6,3% w I kwartale 2025 roku i dopiero od tego momentu zacznie się obniżać, ale znacznie wolnej niż to było w 2023 roku i na początku 2024 roku. Z kolei wg bardziej pesymistycznych wariantów tej projekcji NBP, inflacja konsumencka w I kwartale przyszłego roku, może przekroczyć 8%, a w skrajnym wariancie sięgnąć nawet 10%.
- W tej sytuacji wszyscy ci Polacy, którzy w kampanii wyborczej, dali się nabrać na obietnice obniżenia cen rachunków za prąd i gaz, po wielokroć deklarowane przez Donalda Tuska, teraz doświadczą na własnych kieszeniach, skutków swojej łatwowierności. Nowa rządząca większość, tworzona przez Platformę, Ruch Hołowni, PSL i Lewicę, ma świadomość, że „ordynuje” Polakom od 1 lipca, wzrost cen prądu o ok. 20%, gazu o ok.30%, a także ciepła systemowego o ok. 50% i drugi rzut podwyżek w podobnej wysokości od 1 stycznia przyszłego roku, ale jak widać specjalnie się tym nie przejmuje. Dobitnie świadczy o tym podejście do obywatelskiego projektu ustawy mrożącego ceny nośników energii na dotychczasowym poziomie, podpisanego przez ponad 140 tysięcy obywateli, zaledwie przez 3 tygodnie zbierania podpisów, który właśnie, nomen omen, został zamrożony, ale w dwóch komisjach sejmowych.