1. Prezydencja niemiecka jak mówi szef dyplomacji tego kraju w wywiadzie dla tygodnika „Spigel” , będzie chciała rozstrzygnąć sprawy budżetu na lata 2021-2027 i Funduszu Odbudowy na ostatnim posiedzeniu Rady Europejskiej 10 i 11 grudnia w Brukseli.
Weto do tych dwóch planów finansowych zapowiedziały Polska i Węgry w sytuacji gdyby prezydencja niemiecka, chciała przeforsować rozporządzenie dotyczące wiązania przyszłych wydatków budżetowych z tzw. praworządnością w wersji przyjętej 5 listopada z przedstawicielami Parlamentu Europejskiego.
Od momentu zapowiedzi tego weta obydwa kraje zostały poddane ogromnej presji zarówno na forum unijnym ale także w swoich krajach, w Polsce mamy wręcz nieprawdopodobny atak na rząd opozycji i wspierających ją mediów.
2. W Polsce uchwałę atakującą rząd i domagającą się wycofania weta przyjęła opozycja w Senacie, a marszałek Tomasz Grodzki wygłosił nawet orędzie telewizyjne w tej sprawie, opozycja wręcz codziennie organizuje konferencje prasowe, a sprzyjające jej media przechodzą same siebie, żeby udowadniać, że rząd wręcz zdradza polską rację stanu.
Tyle tylko, że te ataki i oskarżenia pod adresem rządu są oparte na fake newsach, na często świadomych przeinaczeniach, a także na dążeniach do „przywalenia” nielubianemu rządowi za cokolwiek.
W związku z tym opozycja rozpowszechnia między innymi opinię, że w sytuacji weta budżetowego stracimy wynegocjowane pieniądze, co jest oczywistą nieprawdą, bo gdy nie będzie wieloletniego budżetu od 1 stycznia wchodzi w życie prowizorium budżetowe czyli w 2021 roku będzie realizowany budżet z 2020 roku, a ten dla Polski jest hojniejszy ze względu na wyższe środki z Funduszu Spójności.
3. Jeżeli chodzi o Fundusz Odbudowy to obecne polskie weto wcale nie oznacza, że ten Fundusz nie powstanie, wydaje się że duże szanse na dokończenie negocjacji w tej sprawie daje prezydencja portugalska, która reprezentuje grupę krajów Południa UE, głównych jego beneficjentów.
Nie ma więc mowy o żadnej stracie, a głównymi przeciwnikami powstania Funduszu Odbudowy wcale nie są Polska i Węgry a grupa tzw. grupa skąpców do której zalicza się Holandię, Austrię, Szwecję Danię i Finlandię.
Trzeba sobie bowiem zdawać sprawę, że cała kwota Funduszu Spójności czyli 750 mld euro to pieniądze pożyczone i to wszystkie 27 krajów musi udzielić gwarancji co to jego spłaty w przyszłości, co więcej do obsługi tego ogromnego długu trzeba będzie powołać podatki europejskie (np. podatek od nieprzetworzonego plastiku, czy podatek cyfrowy), z których wpływy w wysokości co najmniej 15 mld euro rocznie, będą służyły do spłaty odsetek od tego zadłużenia.
3. Mimo całej tej presji zagranicznej i krajowej polski rząd ma w tych negocjacjach budżetowych dwa atuty; po pierwsze bronimy europejskich Traktatów, po drugie mamy czas, po 1 stycznia tego roku kończy się przecież tylko prezydencja niemiecka, a nie Unia.
Bronimy Traktatów co z całą mocą udowadnia opinia Służb Prawnych Rady UE, z której jednoznacznie wynika, że na straży praworządności w krajach członkowskich stoi artykuł 7 TUE i żadne rozporządzenie nie może go zastąpić.
Co więcej wszelkie próby jego zmiany mogą się dokonać tylko drogą zmiany Traktatów a więc ostatecznie musi być w tej sprawie jednomyślność w Radzie Europejskiej i żadne „łamańce” prawne nie mogą tego zmienić.
Polska ma także czas, wprawdzie w lipcu zgodziliśmy się na budżet i Fundusz Odbudowy, a także uzależnienie przyszłych wydatków od praworządności ale rozumianej jako ochrona interesów finansowych UE i w sytuacji kiedy to prezydencja niemiecka razem z przedstawicielami największych grup parlamentarnych te ustalenia złamali, to nie my powodujemy przedłużenie negocjacji.
Być może warto, żeby w tej sytuacji prezydencja niemiecka nie skończyła się sukcesem czyli uchwaleniem planów finansowych UE na najbliższe 7 lat, a taki sukces miały prezydencja portugalska albo następna słoweńska.