1. Na ostatnim szczycie w Brukseli, po długiej i momentami emocjonującej dyskusji Rada Europejska zdecydowała, że rząd W. Brytanii i Izba Gmin mają przed sobą aż 3 scenariusze wyjścia z Unii Europejskiej.
W pierwszym wariancie Izba Gmin zatwierdza porozumienie zawarte pomiędzy UE27 i brytyjskim rządem (umowę jak i zmodyfikowaną ostatnio w Strasburgu deklarację polityczną), a wyjście następuje 22 maja, tuż przed rozpoczęciem wyborów do Parlamentu Europejskiego (będą przeprowadzone we wszystkich 27 krajach UE w dniach 23-26 maja).
W drugim W. Brytania odrzuca umowę i mamy tzw. twardy Brexit, ale przełożony o 2 tygodnie, aby obydwie strony zarówno UE-27 jak i W. Brytania, miały trochę więcej czasu na dokończenie przygotowań do takiego wyjścia z UE.
Jest i trzeci scenariusz, że w ciągu trzech tygodni rząd brytyjski wnioskuje o przedłużenie okresu wyjścia z UE przynajmniej o kilkanaście miesięcy, ale to wymagałoby przeprowadzenia wyborów do Parlamentu Europejskiego także na terenie W. Brytanii.
2. Te 3 scenariusze powstały przy mocnym zaangażowaniu polskiego premiera Matusza Morawieckiego, przekonywał on bowiem, że nie można brytyjskiego parlamentu stawiać pod ścianą i domagać się przegłosowania umowy o wyjściu przez 29 marca.
Przewodniczący Rady Donald Tusk w propozycjach konkluzji ze szczytu przedstawił żądanie głosowania Izby Gmin już w następnym tygodniu i jeżeli znowu nie będzie większości w sprawie umowy o wyjściu, Brexit miałby nastąpić w nocy z 29 na 30 marca.
Teraz takiej presji na Izbę Gmin już nie ma, ale po całej tej procedurze „czołgania” premier May i brytyjskiego parlamentu przez ostatnie tygodnie wśród posłów, ale także w brytyjskim społeczeństwie, narasta przekonanie o konieczności wyjścia z UE, bez względu na konsekwencje.
Ostatnie badania opinii publicznej w W. Brytanii przynoszą informacje, że aż 44% Brytyjczyków jest za twardym Brexitem, a przeciw takiemu rozwiązaniu wypowiedziało się mniej niż 30% respondentów, co w zestawieniu z wynikami w referendum sprzed blisko 3 lat - wtedy za wyjściem z UE opowiedziało się 51,9%, a przeciw było 48,1% głosujących, jest w więcej niż zaskakujące.
3. Przypomnijmy, że w odrzuconej już dwukrotnie przez Izbę Gmin umowie z UE-27, W. Brytania zgodziła się między innymi na zagwarantowanie wszystkich praw obywatelom krajów UE-27 mieszkającym na jej terytorium (w tym Polakom), jakie mieli, kiedy była ona członkiem Unii Europejskiej.
Zgodziła się także zapłacić składkę nie tylko do 2020 roku, ale także przypadającą na nią część zobowiązań wynikających ze stosowania zasady n+3 w wykorzystywaniu środków z Funduszu Spójności, co oznacza, że mimo opuszczenia UE, będzie musiała zapłacić szacunkowo około 60 mld euro.
Nie zgodziła się jednak, aby Irlandia Północna została w unii celnej przez określony w porozumieniu czas (chodzi o to, że takie rozwiązanie nie stwarzałoby konieczności natychmiastowego stworzenia granicy pomiędzy Republiką Irlandii i Irlandią Północną), podczas gdy pozostała część Zjednoczonego Królestwa będzie już poza UE.
Właśnie, dlatego przyjęto tzw. rozwiązanie awaryjne (back-stop), a więc pozostawanie Zjednoczonego Królestwa w unii celnej po okresie przejściowym (po 2020 roku albo, jeżeli zostanie on przedłużony po 2021) i to to właśnie był jeden z powodów odrzucenia umowy w Izbie Gmin.
A to przecież oznaczałoby, że pod względem przepływów handlowych W. Brytania pozostawałaby w UE i nie mogła w pełni samodzielnie prowadzić polityki handlowej, czyli zawierać umów handlowych z krajami trzecimi.
Wygląda więc na to, że Brytyjczycy są już gotowi, żeby tę umowę ostatecznie odrzucić i spowodować twardy Brexit, choć będzie on niekorzystny dla obydwu stron zarówno dla UE-27 jak samej W. Brytanii.