- Nie ulega wątpliwości, że bez wsparcia politycznego i logistycznego Rosji, Łukaszenka nie rozpocząłby wojny hybrydowej z Litwą i Polską z wykorzystaniem imigrantów sprowadzanych z Bliskiego Wschodu.
Skala tego procederu, wymagała ogromnych sił i środków, a także dobrych kontaktów z krajami, z których te loty do Mińska się odbywają, a Rosja je na Bliskim Wschodzie ma, szczególnie po tym jak jej zaangażowanie w wojnę domową w Syrii, umożliwiło utrzymanie władzy Baszada al-Asada w Syrii.
Rosja nie tylko udostępniła te kontakty Białorusi ale to sprowadzanie imigrantów organizuje, udostępniając między innymi samoloty wprawdzie nie pod szyldem Areofłotu ale innych linii lotniczych.
- Rosja zresztą od lat wywołuje różnego rodzaju konflikty na całym świecie, zarówno zbrojnie jak i przy pomocy instrumentów wojny hybrydowej, najczęściej używając do tego „swoich wasali”, a następnie gdy osiągną odpowiednio „wysoką temperaturę”, zgłasza się do mediowania w nich, proponuje również pomysły na ich rozwiązanie.
Tak jest także w przypadku wojny hybrydowej na granicy białorusko-polskiej, już teraz pojawiły się ze strony Rosji propozycje mediacji z Unią Europejską, co więcej nawet pomysły na jej zażeganie.
Rosja tonem wyższości mówi, że to kraje NATO i Unii Europejskiej próbowały przez wiele lat „narzucić demokrację” państwom Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej, czego konsekwencją są bezprecedensowe fale uchodźców z tamtego regionu.
- Kilka dni temu minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow zaproponował UE rozwiązanie takie jak dla Turcji, tyle tylko, że jest ono oparte o ewidentny fałsz, dotyczący porównania sytuacji uchodźców w tym kraju w 2015 roku i imigrantów ekonomicznych na Białorusi w roku 2021.
W Turcji znaleźli się klasyczni uchodźcy uciekający do sąsiedniego kraju w związku z wojną w Syrii i jej konsekwencjami, na Białorusi znajdują się imigranci, którzy dostali się tam droga lotniczą, kupując za duże pieniądze wycieczki do tego kraju i przebywając w nim na podstawie udzielonych im wiz.
A więc sytuacje są nieporównywalne, a propozycja Ławrowa, jest próbą załatwienia dla Białorusi znacznego zastrzyku finansowego z UE i tym samym zmniejszenia pomocy finansowej Rosji dla reżimu Łukaszenki.
- Jednocześnie trudna sytuacja energetyczna UE szczególnie na rynku gazu została spotęgowana świadomą prowadzoną od wielu miesięcy polityką Rosji przy pomocy Gazpromu, na którą przyzwalali Niemcy, a w konsekwencji także Komisja Europejska.
Rosjanie z Niemcami forsowali szybkie zakończenie budowy Nord Stream2 mimo amerykańskich sankcji w nadziei, że uda się go uwolnić od wymogów wynikających z tzw. III pakietu energetycznego.
Latem budowa gazociągu się zakończyła ale wtedy na skutek intensywnych działań polskiego PGNIG, okazało się, że jego niemiecki odcinek musi być tym pakietem objęty, a to oznacza, że dostarczanie nim gazu do Europy Zachodniej będzie możliwe dopiero za kilkanaście miesięcy, a może jeszcze później, na co Rosja nie może sobie pozwolić.
Dlatego w miesiącach letnich Gazprom zmniejszył dostawy gazu istniejącymi rurociągami do Europy Zachodniej (a odpowiada za co najmniej 1/3 tego zaopatrzenia) i zaczął dostarczać gaz ze swoich dużych magazynów, które ma w Niemczech, Holandii i Czechach, czym znacząco obniżył zapasy w nich zgromadzone.
Gdy na jesieni zapotrzebowanie na gaz wzrosło, i pojawiły się informacje o pustych magazynach, gwałtownie zaczęły rosnąć jego ceny, Gazprom ogłosił, że jest gotów dostarczać gaz nowym gazociągiem ale konieczna jest jego szybka certyfikacja, ze względu na nadzwyczajną sytuację na tym rynku.
Rosja wykorzystując wojnę hybrydową na granicy białorusko-polskiej, a także trudną sytuację na rynku gazu w Europie Zachodniej do której sama doprowadziła, próbuje wymusić na UE zgodę na certyfikację Nord Stream2 z wyłączeniem go z reguł unijnego III pakietu energetycznego.