- Od kilku tygodni mamy nasilającą się presję służb reżimu Łukaszenki, na imigrantów sprowadzonych do tego kraju, ab ci w coraz większych zorganizowanych grupach, atakowali fizycznie polską granicę.
I takie fizyczne ataki w zasadzie każdej nocy się odbywają, funkcjonariusze Straży Granicznej i polskiej policji, a także żołnierze Wojska Polskiego, je odpierają, a ci imigranci, którym uda się przedrzeć przez tymczasowe zasieki, są zawracani na stronę białoruską.
Wczoraj na zamkniętym od tygodnia przejściu granicznym w Kuźnicy Białostockiej, białoruskie służby zgromadziły ponad 3,5 tysiąca imigrantów, sugerując siłą zgromadzonym tam ludziom, że pod takim naporem, polskie służby otworzą granicę.
Rozpuszczono wcześniej wśród imigrantów plotki, że rząd niemiecki jest gotowy podstawić pod polską granicę autobusy, które ich zawiozą do tego kraju ale po głośnych komunikatach ze strony polskiej w kilku językach, stało się jasne, że żadnej takiej operacji nie będzie.
- A przecież zaczęło się od niewielkiej tylko 30-osobowej grupy imigrantów, którym białoruskie służby zorganizowały koczowisko niedaleko miejscowości Usnarz Górny, którym na wyścigi chcieli pomagać parlamentarzyści Platformy i Lewicy, a także liczni celebryci i wspierający opozycję dziennikarze.
Obrazy biegającego wzdłuż szeregu funkcjonariuszy Straży Granicznej posła Platformy Franciszka Starczewskiego, posłów Jońskiego i Szczerby ze śpiworami, a także polityków Lewicy, między innymi posła Gduli, i wicemarszałek Senatu, senator Morawskiej-Staneckiej, którzy w świetle kamer próbowali rozliczać funkcjonariuszy Straży Granicznej z humanitaryzmu wobec imigrantów, zostaną z nami na długo.
Zresztą te skandaliczne zachowania polityków, wspieranych zresztą przez część mediów, otwarcie walczących z obecnym polski rządem, były jedną z przyczyn decyzji o wprowadzeniu stanu wyjątkowego na granicy, żeby służby mundurowe mogły się skupić na jej chronieniu, a nie pilnowaniu nieodpowiedzialnych polityków i towarzyszących im dziennikarzy, którzy chcieli ją nielegalnie przekraczać, żeby pomagać imigrantom.
- To właśnie w związku z tym koczowiskiem pod Usnarzem, rozkręcono spiralę nienawiści wobec polskich służb mundurowych, że nie chcą pomóc zgromadzonym tam imigrantom, że nie mają serca, że są wręcz „mordercami”.
Według tych wszystkich atakujących polski rząd i służby mundurowe na granicy, powinniśmy te 30 osób przyjąć, dopiero później sprawdzić, kim są i skąd pochodzą, bo przecież taka liczba imigrantów nie jest żadnym zagrożeniem.
Dopiero kiedy w mediach społecznościowych pojawiły się filmy pokazujące fizyczne ataki na zasieki, na żołnierzy i funkcjonariuszy dokonywane przez młodych, dobrze ubranych mężczyzn, zorganizowanych w duże kilkudziesięcioosobowe grupy, chęć do pomagania im zmalała, a wszyscy dotychczasowi obrońcy imigrantów, nagle zamilkli.
- Chyba wrażenie na dotychczasowych obrońcach, zrobił także marsz blisko 2 tysięcy imigrantów, prowadzonych przez białoruskie służby po jednej jezdni, drogi szybkiego ruchu prowadzonej na przejście w Kuźnicy Białostockiej, wśród których jednak rzadkością były kobiety z dziećmi.
Być może jeszcze większe wrażenie zrobiło na nich, wczorajsze zgromadzenie przez białoruskie służby ponad 3,5 tysiąca imigrantów na zamkniętym przejściu granicznym we wspomnianej Kuźnicy, którzy byli przygotowywani do szturmowania rozstawionych tam tymczasowych zasieków.
Politycy Platformy i Lewicy wykazywali w sprawie imigrantów na granicy białorusko- polskiej, najpierw brak powagi i naiwność, uważali też chyba, że żądania ich przyjmowania do Polski i udzielania im pomocy, uderzają w rząd ale gdy na granicy pojawiły się tysiące zdeterminowanych ludzi, próbują zmienić retorykę, albo milczą.
Jeżeli ta zmiana postawy polityków opozycji w sprawie imigrantów jest trwała, to zgodnie z polskim przysłowiem „lepiej późno niż wcale”, ale przydałyby się chociaż przeprosiny dla tak postponowanych polskich służb mundurowych.