1. Kilka dni temu portugalski dziennik „Publico” poinformował, że przedstawiciel tego kraju na posiedzeniu Rady Unii Europejskiej (ministrów d/s europejskich) poparł argumenty Polski i Węgier, aby nie wiązać budżetu UE na lata 2021-2027 i Funduszu Odbudowy z kwestią praworządności.
Ale już w ostatni wtorek po spotkaniu z przewodniczącym Rady Europejskiej Charlesem Michelem, które dotyczyło przejęcia przewodnictwa w Radzie przez Portugalię od 1 stycznia 2021 roku, wywodzący się z partii socjalistycznej, premier tego kraju Antonio Costa, zmienił zdanie.
Stwierdził wprawdzie, że trzeba wrócić do porozumienia premierów 27 krajów członkowskich z 21 lipca ale jednocześnie zasugerował, że trzeba uszanować ustalenia prezydencji niemieckiej z przedstawicielami Parlamentu Europejskiego zawarte 5 listopada, czyli tak naprawdę tekst rozporządzenia wiążącego przyszłe wydatki budżetowe z tzw. praworządnością.
2. Wprawdzie MSZ Portugalii podtrzymuje stanowisko zaprezentowane przez ten kraj na niedawnym posiedzeniu Rady Unii Europejskiej ale wyraźnie widać, że premier Portugalii został poddany presji zarówno swojego środowiska politycznego (frakcji socjalistów w PE) ale także naciskom niemieckim.
Prezydencja niemiecka w ostatnich dniach niezwykle się uaktywniła, dyplomaci tego kraju naciskają na swoich odpowiedników w poszczególnych krajach członkowskich aby ci z kolei wywierali presję na Polskę, Węgry, a także Słowenię, której premier wprawdzie nie zapowiedział weta w sprawie budżetu ale napisał list do szefów instytucji unijnych i premierów 27 państw, w którym uznał, że mechanizm praworządności zaproponowany przez Niemcy jest niezwykle groźny dla przyszłości UE.
W niemieckich mediach, które zawsze w ważnych sprawach mocno wspierają rząd tego kraju, zaroiło się od ataków na Polskę i Węgry, a słowo szantażyści, którym te kraje się określa, odmieniane jest przez wszystkie przypadki.
Wprawdzie jeżeli już używać tego mocnego słowa, to pasuje ono raczej do postępowania w procesie negocjacji budżetowych prezydencji niemieckiej i przedstawicieli największych frakcji w PE ale niemieckie media wiedzą lepiej.
3. Niemcy w tej sprawie posługują się zresztą nie tylko naciskami, co wyraźnie widać po zmianie stanowiska przez premiera Portugalii ale także manipulacją, co zostało wykazane w odniesieniu do opinii Służb Prawnych Rady UE dotyczącej mechanizmu uzależnienia wydatków od tzw. praworządności.
Otóż ta opinia została ujawniona 25 listopada, a przygotowana 25 października i to oznacza, że w czasie negocjacji z przedstawicielami PE, była ona znana prezydencji niemieckiej.
Ma to ogromne znaczenie, ponieważ opinia ta jest miażdżąca dla projektu rozporządzenia dotyczącego praworządności, przygotowanego przez Niemców i uzgodnionego z przedstawicielami Parlamentu.
4. Przypomnijmy, że wspomniana opinia Służb Prawnych Rady UE podkreśla, że to zawarty w Traktacie o Unii Europejskiej (TUE) art. 7 jest rozwiązaniem w pełni pozwalającym na kontrolowanie praworządności w krajach członkowskich, co więcej dwustopniowym, ostatecznie wyrokują o tym jednomyślnie wszyscy szefowie rządów, bez udziału kraju, którego dotyczy wszczęta wcześniej procedura.
Służby Prawne Rady UE piszą także, że wspomniany art.7 „nie stanowi podstawy do rozwijania procedury, którą reguluje, a wtórna legislacja nie może zmienić, uzupełnić lub w rzeczywistości ominąć procedury opisanej w art.7” (wtórna legislacja to wspomniane wcześniej rozporządzenie przygotowane przez niemiecką prezydencję).
Zwracają także uwagę, że „decyzja instytucji UE dotycząca zawieszenia, przerwania lub ograniczenia finansowania z uwagi na zaistnienie niezgodności z istniejącymi wcześniej warunkami, nie może być rozumiana jako procedura sprawdzająca zgodność z prawem UE lub jako sankcja”.
Opinia Służ Prawnych Rady UE jest więc miażdżąca dla rozporządzenia dotyczącego praworządności przygotowanego przez prezydencję niemiecką i aż dziw bierze, że Kanclerz Angela Merkel zdecydowała się forsować takie rozwiązanie, mimo jego rażącej sprzeczności z prawem europejskim i ustaleniami szczytu Rady Europejskiej z 21 lipca.
5. Najbliższe 7 dni do szczytu Rady Europejskiej 10 i 11 grudnia w Brukseli będą niezwykle trudne dla Polski i Węgier, te dwa kraje będą zapewne podawane różnego rodzaju naciskom i szantażom mniej lub bardziej oficjalnie i to zarówno przez wiodące kraje UE jak i totalną opozycję w naszym kraju.
Musimy to przetrwać, wszystko bowiem wskazuje na to, że mimo zmiany stanowiska Portugalii w sprawie praworządności, podczas prezydencji tego kraju będzie jednak możliwe wynegocjowanie porozumienia budżetowego na warunkach określonych w konkluzjach szczytu RE z dnia 21 lipca.