1. Wszystko wskazuje na to, że wzrost PKB w 2024 roku wyniesie około 3%, czyli jest wyraźnie wyższy niż 2023 roku, kiedy wyniósł tylko 0,2%, a okazuje się, że dochody budżetowe z podatku dochodowego od osób prawnych (CIT), lecą na łeb na szyję. W 2023 roku w związku z procesem obniżania inflacji przez bank centralny, mieliśmy do czynienia z wyraźnym spowolnieniem gospodarczym, w I i II kwartale poprzedniego roku wystąpił nawet ujemny wzrost PKB i wyniósł odpowiednio -0,5% i -0,8% i dopiero druga połowa roku była pod tym względem lepsza, ostatecznie jak już wspomniałem wzrost PKB w całym roku wyniósł tylko 0,2%. Mimo tego z podatku CIT wpłynęło do budżetu państwa aż 68 mld zł, a do budżetów  jednostek samorządu terytorialnego kolejne 27 mld zł, sumarycznie więc wpływy z tego podatku, sięgnęły blisko 95 mld zł.

 

  1. W tym roku mimo wyraźnie wyższego wzrostu gospodarczego niż w roku ubiegłym, minister finansów poinformował właśnie, że wpływy te zamiast zaplanowanych w budżecie 70 mld zł, wyniosą tylko 61 mld zł. Minister na razie nie przedstawił żadnych wyjaśnień w tej sprawie, zrobi to zapewne przy okazji nowelizacji budżetu za 2024 rok, która już zapowiedział, bowiem jak się okazuje, niższe niż planowano, wpływy podatkowe, będą nie tylko podatku CIT ale także podatku VAT, PIT i z tzw. dochodów niepodatkowych. Nie ulega jednak wątpliwości, że te niższe wpływy podatkowe do budżetu państwa są spowodowane z jednej strony rozmontowaniem aparatu skarbowego, o czym piszą w liście do premiera Tuska funkcjonariusze Związku Zawodowego Alternatywa z Krajowej Administracji Skarbowej, z drugiej przyzwoleniem ekipy Tuska na procesy, które najłagodniej można określić „ polityczną zgodą na prywatyzację podatków”.

 

  1. Należy także zwrócić uwagę, że od początku tego roku mamy do czynienia z gwałtownym pogorszeniem wyników finansowych spółek Skarbu Państwa, które są głównymi płatnikami podatku PIT (w pierwszej 10-tce największych płatników tego podatku w każdym kolejnym roku znajduje się 6-7 SSP). Przypomnijmy, że na początku września, SSP obecne na Warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych, opublikowały dane finansowe za II kwartał tego roku i okazuje się, że ich sumaryczny zysk netto za ten okres jest aż o 40% niższy, niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. Stało się to, mimo rekordowego wzrostu PKB w II kwartale, wynoszącego aż 3,1%, podczas gdy jak już wspominałem  w roku 2023 mieliśmy do czynienia w wyraźnym  spowolnieniem gospodarczym, będącym konsekwencją walki z inflacją przez Radę Polityki Pieniężnej.

 

  1. Przy czym, mimo głębokiego spadku zysku netto, są dwie grupy SSP, które osiągnęły w II kwartale tego roku lepsze wyniki finansowe niż w analogicznym okresie roku ubiegłego, chodzi o spółki sektora finansowego i energetycznego). Dobre wyniki finansowe osiągnęły największe polskie banki, takie jak: PKO BP, Pekao oraz Alior, a także główny polski ubezpieczyciel, czyli PZU, oraz koncerny energetyczne takie jak : PGE, Enea  oraz Energa. Jednak finanse banków mają się dobrze, głównie ze względu na podwyższone stopy banku centralnego, będące konsekwencją walki z inflacją i w związku z tym wysokimi stopami oprocentowania kredytów. Natomiast firmy energetyczne, skorzystały z tego, że z jednej strony ceny energii są  wyraźnie wyższe niż przed agresją Rosji na Ukrainę, a z drugiej strony zostały decyzją większości sejmowej, zostały zwolnione z ponoszenia kosztów w związku z częściowym mrożeniem cen energii dla konsumentów (finansowymi konsekwencjami mrożenia cen dla gospodarstw domowych i energii  obowiązującym w I półroczu tego roku, została obciążona tylko spółka Orlen). Z kolei wyraźne ujemne wyniki finansowe za II kwartał 2024 roku, miały SSP takie jak: Polimex, Polski Holding Nieruchomości, Zakłady Azotowe Police, Puławy i Grupa Azoty, i co zupełnie zaskakujące jak już wspomniałem, koncern Orlen.

 

5. Spadek dochodów z CIT i innych podatków, mimo wyraźnego wzrostu gospodarczego już od początku rządów Platformy i jej koalicjantów, niestety jest powtórzeniem procesów, które miały miejsce podczas poprzednich rządów PO-PSL w latach 2008-2015. Wtedy skumulowany wzrost gospodarczy w ciągu 8 lat przekroczył 20% PKB, ale dochody budżetowe wzrosły w tym okresie zaledwie o 35 mld zł, bowiem  w roku 2008 wyniosły blisko 254 mld zł, a w 2015 roku  tylko 289 mld zł. Przypomnijmy z kolei, że przez 8 lat  rządów Prawa i Sprawiedliwości, dochody budżetowe zostały więcej niż podwojone z 289 mld zł w 2015 roku do blisko 600 mld zł w 2023 roku (wprawdzie minister Domański wykazał 574 mld zł, ale nie uwzględnił skutków finansowych tarcz na energię i paliwa, oraz na żywność w wysokości około 16 mld zł i przeniósł aż 12 mld zł VAT z grudnia 2023 na styczeń 2024, przy pomocy mechanizmu przyśpieszonych zwrotów). Niestety te praktyki powtórzmy to jeszcze raz „politycznej zgody ekipy Tuska na prywatyzację podatków”, wróciły już w pierwszym roku jej rządów ze zdwojoną siłą i widać to wyraźnie także po dramatycznym spadku dochodów z CIT.

  1. W tym tygodniu ukazał się list funkcjonariuszy Związku Zawodowego Alternatywa w Krajowej Administracji Skarbowej (KAS), adresowany do premiera Tuska, który tak naprawdę jest aktem oskarżenia ministra finansów Andrzeja Domańskiego i jego współpracowników odpowiedzialnych za skarbowość. Ten związek zawodowy zrzesza ok. 6 tysięcy funkcjonariuszy na ok. 11 tysięcy zatrudnionych w KAS, więc ponad 50% wszystkich w tej administracji, nie ulega więc wątpliwości, że ustalenia zawarte w tym liście, odzwierciedlają rzeczywistość. List oprócz tego, że jest aktem oskarżenia jest także alarmem, sygnalizującym, spadek dyscypliny podatkowej, znaczne zwiększenie przestępczości podatkowej, a w konsekwencji spadek dochodów podatkowych i pogłębianie się deficytu budżetowego.

 

  1. W tym swoistym akcie oskarżenia znalazły się między innymi informacje: o rozwiązywaniu komórek zwalczania przestępczości podatkowej i powoływanie w ich miejsce komórek analitycznych, o braku jakiegokolwiek rozliczania urzędów celno- skarbowych za wyniki zwalczania przestępczości podatkowej, o „karuzelach kadrowych” na stanowiskach kierowniczych w tych urzędach, czy zakazie przeprowadzania kontroli bez wcześniejszego zawiadamiania podatników podejrzewanych o przestępstwa podatkowe. W tym ostatnim przypadku, chodzi o sytuacje, że służby skarbowe na podstawie informacji np. z Jednolitego Pliku Kontrolnego dochodzą do wniosku, że podatnik może wyłudzać VAT i do końca 2023 roku było tak, że natychmiast kierowano tam kontrolę, z prawie 100% skutecznością, teraz takiego podatnika się wcześniej zawiadamia, chyba tylko po to, aby „zwinął interes”, a kontrola trafiła w pustkę. Nie ma najmniejszych powodów, żeby związek zawodowy reprezentujący ponad 50% funkcjonariuszy, chciał wprowadzać w błąd premiera, czy opinię publiczną, więc te ciężkie oskarżenia, odzwierciedlają obecną rzeczywistość polskie skarbowości. Potwierdza je także sytuacja budżetu państwa w 2024 roku, do której przyznaje się minister Domański, zaznaczając w uzasadnieniu do budżetu na 2025 rok, że przewidywane wykonanie dochodów budżetowych w tym roku, będzie aż o 41 mld zł niższe niż planowano.

 

  1. Według danych ministerstwa finansów  do wykonania  planu dochodów na 2024 rok, zabraknie około 28 mld zł dochodów podatkowych i ok. 13 mld zł dochodów niepodatkowych, co jest sytuacją trudno wytłumaczalną w sytuacji wynoszącego 3% wzrostu gospodarczego w tym roku, a także podwyższonego poziomu inflacji ( we wrześniu 4,9%). Według tych wyliczeń dochody z podatku VAT będą niższe o blisko 17 mld zł (miały wynieść ponad 316 mld zł, wyniosą zdaniem resortu ok. 299 mld zł), dochody z podatku CIT będą niższe o blisko 9 mld zł (miały wynieść ponad 70 mld zł, wyniosą niewiele ponad 61 mld zł), wreszcie dochody z podatku PIT będą o 3 mld zł niższe niż planowane (miały wynieść ponad 109 mld zł, wyniosą niewiele ponad 106 mld zł). Niższe niż planowane, jak już wspomniałem, będą także dochody o charakterze niepodatkowym i to aż o 13 mld zł i wszystko wskazuje na to, że chodzi o niższe wpłaty dywidend przez spółki Skarbu Państwa, a także niższe niż planowane, dochody państwowych jednostek budżetowych i inne dochody niepodatkowe.

 

  1. Mimo przyznania się ministra finansów do braku 41 mld zł dochodów, trzeba także pamiętać, że dzięki kreatywnej księgowości ministra Domańskie sztucznie podwyższono dochody z VAT przerzucając 12 mld zł z grudnia 2023 roku na styczeń 2024 roku mechanizmem przyspieszonych zwrotów, przywrócono także 5% stawkę VAT na żywność, co zwiększy dochody z VAT o 12 mld zł w 2024 roku, wreszcie rośnie inflacja do ponad 5% na koniec tego roku, co w oczywisty sposób zwiększa dodatkowo dochody z VAT ( wzrost inflacji o każdy pkt procentowy, to dodatkowy dochód do budżetu w wysokości około 5 mld zł). Jeżeli w tej sytuacji dochody budżetowe będą niższe niż planowano co najmniej o 41 mld zł, to konkluzja może być tylko jedna, wróciły mafie vatowskie, które zaczynają znowu „hulać, jak wiatr na dzikich polach”. Potwierdza to także KAS, która w I półroczu tego roku wykryła ponad 140,5 tysiąca fikcyjnych faktur, a więc o ponad 100% więcej, niż w I półroczu 2023 roku. Chodzi o faktury o łącznej wartości ponad 4,25 mld zł, a przecież trudno przypuszczać, że funkcjonariusze KAS wykryli wszystkie fałszywe faktury będące w obrocie gospodarczym w Polsce. Przy tej okazji przypomnijmy, że decyzją nowej większości koalicyjnej  zablokowano wprowadzenie systemu e-faktur, który miał obowiązywać od 1 lipca 2024 roku i przesunięto go o blisko 2 lata, co oznacza, że proces uszczelniania podatku VAT, został jednym ruchem wstrzymany (ma wejść w życie dopiero od 1 lutego 2026 roku).

 

  1. Z pisma funkcjonariuszy KAS do premiera Tuska wynika, że opisana przez nich sytuacja, stwarza podejrzenie, że w rządzącej koalicji zapadła decyzja o politycznym przyzwoleniu na „prywatyzację podatków”, z której skwapliwie korzystają „przyjaciele” Platformy. Bez poważnego publicznego ustosunkowania się premiera Tuska i ministra Domańskiego do tych twardych oskarżeń i ich wyjaśnienia, te podejrzenia powinny stać się podstawą do działań prokuratorskich w tej sprawie.                                                                                                                      

 

  1. Po przyjęciu w ostatni wtorek przez rząd Tuska średniookresowego planu budżetowo- strukturalnego, będącego nowym rozwiązaniem w ramach zarządzania gospodarczego w Unii Europejskiej, stało się jasne, że szef rządu porzucił bezpowrotnie swoją sztandarową obietnicę, wprowadzenia 60 tysięcy kwoty wolnej w podatku PIT. Ponieważ jest to rozwiązanie kosztowne w warunkach roku 2024 jego koszt był szacowany przez resort finansów na ponad 50 mld zł rocznie, a więc przynajmniej 1,2% PKB, musiałoby być uwzględnione we wspomnianym planie, a nie ma tam nawet jego śladu. Przypomnijmy, że  w przypadku Polski, plan ten ma szczególny charakter, ponieważ od jesieni tego roku już formalnie, jesteśmy objęci unijną procedurą nadmiernego deficytu, co oznacza, że w  tym planie, byliśmy zobowiązani do pokazania  ścieżki zejścia z poziomem deficytu sektora rządowo-samorządowego, liczonego wg metodologii unijnej (ESA 2010), do poziomu poniżej 3% PKB. Poza tym Polska w związku z dwoma wręcz kosmicznymi deficytami budżetowymi,  zarówno w 2024 roku w wysokości 182 mld zł, jak tym planowanym na rok 2025 w wysokości blisko 290 mld zł, znacząco powiększyła wielkość długu publicznego, który w roku przyszłym  zbliży się do 60% PKB , a w kolejnych latach go przekroczy, więc we wspomnianym planie, musiała się znaleźć także, ścieżka zejścia poniżej tego poziomu.

 

  1. Z tekstu komunikatu po posiedzeniu rządu, można wywnioskować, że w planie budżetowo- strukturalnym na lata 2025-2028, nie ma żadnych nowych wydatków na poziomie aż 1,2% PKB, ale przeciwnie redukcja deficytu sektora finansów publicznych od 2025 roku. W pierwszym roku redukcja będzie niewielka, tylko o 0,2% PKB z 5,7 % PKB w 2024 roku do 5,5% w roku 2025, ale już od 2026, redukcje, będą znacznie głębsze, po ponad 1% PKB rocznie. W 2026 roku poziom deficytu ma już wynieść 4,5% PKB, w 2027  roku- 3,7% PKB, a w 2028 roku -2,9% PKB, a ponieważ te wskaźniki dotyczą całego sektora rządowego i samorządowego, więc redukcje samych wydatków budżetowych, będą jeszcze głębsze, ponieważ deficyt całego sektora jest zwykle niższy, niż deficyt budżetowy. Na przykład w roku 2025, deficyt budżetowy ma wynieść aż 7,3%, a deficyt sektora tylko 5,5% co oznacza, że w niektórych częściach tego sektora, będą nadwyżki, w tym przypadku w podsektorze samorządowym.

 

  1. Przypomnijmy, że już w marcu tego roku stało się jasne, że Platforma a także posłowie pozostałych partii koalicyjnych, nie zamierzają wprowadzać kwoty wolnej w podatku PIT w wysokości 60 tys zł, bowiem w Sejmie odbyło się I czytanie projektu ustawy w tej sprawie, przygotowanej przez posłów Prawa i Sprawiedliwości. Wtedy debata w Sejmie nad podniesieniem kwoty wolnej w PIT do 60 tys zł, dobitnie pokazała, że Platforma mimo tego, że tę obniżkę podatku PIT, wypisała sobie na sztandarach w kampanii wyborczej, teraz po wyborach nie zamierza wcale jej realizować.         W debacie jej przedstawiciele używali bardzo różnych argumentów, łącznie z najbardziej absurdalnymi, że nie znali skutków finansowych jej wprowadzenia, albo też, że rozsadzi ona finanse samorządów, jakby samorządom ewentualnych strat nie można było wyrównać. Już wtedy wyraźnie było widać, że w tej sprawie sam Donald Tusk i cała Platforma, świadomie oszukali wyborców, obiecali bowiem w kampanii wyborczej podniesienie kwoty wolnej w PIT do 60 tys zł, doskonale wiedząc, że nigdy tej obietnicy nie zrealizują.       

 

  1. Teraz mamy tego twarde potwierdzenie, rządowy dokument przesyłany do Komisji Europejskiej z którego wynika, że do 2028 rząd Tuska przewiduje tylko drastyczne oszczędności, sięgające przynajmniej 40 mld zł rocznie, a nie dodatkowe wydatki, czy też głęboki ubytek dochodów budżetowych w wysokości co najmniej 50 mld zł rocznie, czyli ok. 1,2% PKB. Jest to twardy dowód, że sztandarowa obietnica wyborcza Platformy i samego Tuska powtarzana po wielokroć w kampanii, wyborczej była klasycznym oszustwem wyborczym, bowiem nigdy nie mieli oni nawet zamiaru jej wprowadzenia w życie. A więc na rocznicę powstania nowej koalicji rządowej, premier Tusk i minister Domański, podjęli decyzję, że ich sztandarowe zobowiązanie wyborcze o kwocie wolnej w wysokości 60 tys zł w PIT, właśnie zostało wyrzucone do kosza.

  1. W tym tygodniu minie już miesiąc od dramatycznej w skutkach powodzi na terenach trzech województw: śląskiego, opolskiego i dolnośląskiego i okazuje się, że powodzianie tak naprawdę, zostali zostawieni sami sobie. Nawet najprostsza forma pomocy powodzianom w postaci świadczenia w wysokości 10 tys zł (8 tys zł zasiłku z pomocy społecznej + 2 tys zł zasiłku powodziowego), wypłacana przez gminne ośrodki pomocy społecznej, idzie jak po grudzie, bo środki finansowe płyną do gmin od wojewodów, bardzo wąskim strumieniem. Mimo upływu już prawie miesiąca po powodzi, te proste od strony formalnej wypłaty, dotarły do około 50 tys poszkodowanych, podczas, gdy wszystkich poszkodowanych, jak szacowano w połowie września jest około 60 tysięcy.

 

  1. Skoro tych najprostszych form wsparcia dla powodzian, nie udało się do tej pory rządowi Tuska w pełni zrealizować, to te wymagające wypełnienia procedur technicznych i bardziej skomplikowanych procedur administracyjnych, tak naprawdę dopiero się rozpoczynają. Chodzi o środki na remonty czy odbudowę budynków gospodarczych oraz mieszkań i domów w wysokości odpowiednio100 tys zł i 200 tys zł, które trafią do poszkodowanych w tej maksymalnej wysokości, ale tylko w przypadku, kiedy zniszczenia przekroczą 80%, przy tych niższych np. do 50%, będą wypłacane zaledwie w wysokości, odpowiednio 20 tys. zł i 40 tys. zł. Ocena poziomu uszkodzeń może być dokonana przez inspektorów budowlanych, a ponieważ wg szacunków na terenach powodziowych jest do takiej oceny ponad 10 tysięcy budynków, to mimo tego, że pomagają w tym fachowcy z innych województw, procedury będą trwały całymi tygodniami.

 

  1. Co więcej okazuje się, że dokumenty z tymi ocenami razem z załącznikami w postaci zdjęć mają następnie trafić do Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego, a ten ma w każdym przypadku 30 dni na wydanie odpowiedniej decyzji. Jeżeli w tej procedurze nie zajdą natychmiast żadne zmiany, to wypłaty tego wsparcia w postaci kwot na remont maksymalnie do 100 tys zł i odbudową maksymalnie do 200 tys zł, będą realizowane dopiero na wiosnę. Okazuje się także, że poszkodowani czekając na decyzję z Warszawy, nie mogą wykonywać żadnych prac w zniszczonych budynkach i ponosić na ten cel wydatków, bo zostaną one uznane za wydatki niekwalifikowane i nie można będzie ich pokryć ze środków przyznanych na remont, bądź odbudowę.

 

  1. Tak naprawdę tylko namiastkę wsparcia finansowego otrzymają poszkodowani przedsiębiorcy, czy rolnicy, bowiem tylko takie symboliczne wsparcie dla tych dwóch grup zawodowych, umieścili w specustawie powodziowej, posłowie i senatorowie obecnej koalicji rządzącej. Niestety propozycja klubu Prawa i Sprawiedliwości, aby do tej grupy skierować pomoc finansową na identycznych zasadach, jak w czasie pandemii covidu, została odrzucona przez rządzącą koalicję, więc poszkodowani przedsiębiorcy i rolnicy zostali w zasadzie z niczym. Dopiero teraz, jak się okazuje po miesiącu po powodzi, rządzący zdecydowali się na konsultacje z poszkodowanymi przedsiębiorcami i negocjują jakiego rodzaju instrumenty i na jakim poziomie pomoc finansową, uruchomić dla tego środowiska. Jeżeli pomoc dla poszkodowanych przedsiębiorców, będzie przygotowana w taki sposób, to wiele firm zniszczonych przez powódź, zwyczajnie upadnie, a ich pracownicy na trwale stracą miejsca pracy. Oddzielną kategorią są przedsiębiorcy, których firmy nie zostały zniszczone przez powódź, ale ze względu na zniszczoną infrastrukturę, brak dostaw energii, gazu, wody, odbioru ścieków, zniszczoną infrastrukturę, nie są w stanie produkować albo świadczyć usług i tak będzie przez najbliższe miesiące.           Te także bez sensownych form pomocy publicznej i to uruchomionej natychmiast, a przynajmniej zagwarantowanej przez państwo, nie przetrwają, a miejsca pracy przez nie oferowane, znikną bezpowrotnie.

 

5. Także poszkodowanym rolnikom zaoferowano symboliczną pomoc i jeżeli szybko nie pojawi się nowelizacja specustawy powodziowej ich dotycząca, wiele poszkodowanych gospodarstw rolnych, zwyczajnie zbankrutuje. Nie ma także zapisów ustawowych dotyczących sfinansowania odbudowy infrastruktury technicznej i społecznej, będącej własnością samorządów i nawet jeżeli miałaby być odbudowywana dopiero na wiosnę, to już teraz powinny się znaleźć twarde zapisy ustawowe, że będzie to finansowane przez państwo na poziomie 98%-99%. Nie ulega więc wątpliwości, że po miesiącu od powodzi, poszkodowani jej skutkami, osoby fizyczne, przedsiębiorcy, rolnicy, samorządy zostali zostawieni sami sobie i nawet  powołanie przez rząd pełnomocnika d.s odbudowy, ministra Marcina Kierwińskiego, nic w tej sprawie nie zmienia.       

  1. Wczoraj rząd przyjął po raz pierwszy tzw. średniookresowy plan budżetowo-strukturalny, wynikający z reformy zarządzania gospodarczego Unii Europejskiej, która weszła w życie 1 kwietnia tego roku. W przypadku Polski plan ten ma szczególny charakter, ponieważ od jesieni tego roku już formalnie, będziemy objęci unijną procedurą nadmiernego deficytu, co oznacza, że w planie tym, byliśmy zobowiązani do pokazania ścieżki zejścia z poziomem deficytu sektora rządowo-samorządowego, liczonego wg metodologii unijnej (ESA 2010), poniżej 3% PKB, czyli tzw. kryterium z Maastricht. Poza tym Polska w związku z dwoma wręcz kosmicznymi deficytami budżetowymi  zarówno w 2024 roku w wysokości 182 mld zł, jak tym planowanym na rok 2025 w wysokości blisko 290 mld zł, znacząco powiększyła wielkość długu publicznego, który w roku przyszłym  zbliży się do 60% PKB (kolejnego kryterium z Maastricht), a w kolejnych latach go przekroczy, więc we wspomnianym planie. także musiała się znaleźć ścieżka zejścia poniżej tego poziomu.

 

  1. Komunikat wydany po posiedzeniu rządu dotyczący tego dokumentu jest niezwykle oszczędny w informacje, chodziło o to aby do opinii publicznej, przedostało się jak najmniej szczegółów, w związku z tym zostały w nim zawarte ogólne informacje o zejściu z deficytem sektora finansów publicznych do 2,9% PKB w 2028 roku, a długu publicznego poniżej 60% PKB, dopiero w roku 2030. Z tekstu komunikatu można było wywnioskować, że redukcja deficytu w 2025 roku, a więc roku wyborów prezydenckich, będzie niewielka tylko o 0,2% PKB z 5,7 % PKB w 2024 roku do 5,5% w roku 2025, ale już od 2026, redukcje, będą znacznie głębsze, po ponad 1% PKB rocznie. W 2026 roku poziom deficytu ma już wynieść 4,5% PKB, w 2027 roku- 3,7% PKB, a w 2028 roku -2,9% PKB, a ponieważ te wskaźniki dotyczą całego sektora rządowego i samorządowego, więc redukcje samych wydatków budżetowych, będą jeszcze głębsze, ponieważ deficyt całego sektora jest zwykle niższy, niż deficyt budżetowy. Na przykład w roku 2025 deficyt budżetowy ma wynieść aż 7,3%, a deficyt sektora tylko 5,5% co oznacza, że w niektórych częściach tego sektora, będą nadwyżki, w tym przypadku w podsektorze samorządowym. Z kolei dług publiczny w 2025 roku gwałtownie zbliży się do 60% PKB, czyli kolejnego kryterium z Maastricht (wyniesie 59,8% PKB), w latach 2026-2028 przekroczy ten poziom do blisko 62% PKB, a w roku 2030 zostanie wg tego dokumentu, obniżony do poziomu poniżej 60% PKB.

 

  1. Takie redukcje deficytu w kolejnych latach wyrażone w procentach PKB, niewiele mówią, ale jeżeli weźmiemy pod uwagę, że 1% PKB w warunkach roku 2025, to około 40 mld zł, to to oznacza, poważne ograniczenia wydatków budżetowych w kolejnych latach po wyborach prezydenckich, o kwoty znacznie wyższe niż wspomniane 40 mld zł i to w każdym kolejnym roku budżetowym. Z ogólnikowej zawartości komunikatu rządowego wynika także, że wspomniane redukcje wydatków budżetowych, mają nie dotyczyć wydatków na obronę narodową, co oznacza, że w kolejnych latach budżetowych, będą one rosły, co w tej sytuacji, będzie skutkowało koniecznością, jeszcze głębszych cięć w wydatkach na cele społeczne i na inwestycje o charakterze strategicznym.

 

4. Oczywiście, w tym okresie, powinny rosnąc także dochody budżetowe, zwłaszcza, że plan przewiduje wzrost gospodarczy w latach 2025-2028, średnio o ok. 3% PKB rocznie, ale niestety już lata 2024-2025 pokazują, że pod rządami Platformy, wzrost gospodarczy niekoniecznie przekłada się na równie intensywny wzrost dochodów budżetowych. Już w roku obecnym, minister finansów przyznał się, że dochody budżetowe będą przynajmniej o 41 mld zł niższe, niż planowano (zamiast 682 mld zł ma być tylko 641 mld zł), w sytuacji kiedy wzrost PKB wyniósł w I kw. 2% PKB,  w II kw. aż 3,2% PKB, a całym roku 2024, ma on wynieść 3,1% PKB. W tej sytuacji jest oczywiste, że redukcja deficytu budżetowego pokazana w planie budżetowo-strukturalnym na lata 2025-2028, będzie odbywała się głównie drogą cięć wydatków budżetowych, które jak wynika z komunikatu rządowego w drastycznej skali rozpoczną się zaraz po wyborach prezydenckich.