1. Wczorajsze obrady Rady Ministrów w części otwartej, premier Tusk rozpoczął od informacji o wniosku Prokuratury Krajowej do marszałka o uchylenie immunitetu posłowi Zbigniewowi Ziobro i wyrażenia zgody na jego aresztowanie, a także o korupcyjnej sprzedaży działki rolnej pod Błoniem, przez KOWR, przez którą miała przebiegać linia kolejowa prowadząca z Warszawy do CPK. To wręcz fanatyczne oskarżanie przez Tuska polityków PiS-u już nawet o nie podejrzenia popełnienia przestępstw ( bo tego rodzaju zarzuty znajdują się we wniosku o uchylenie immunitetu), a po prostu o przestępstwa, świadczy nie tylko o tym, że od blisko już 2 lat szef rządu, nie jest skoncentrowany na rządzeniu, a na prymitywnej zemście, ale także skoro efekty tego rządzenia są żadne, a niezadowolenie społeczne rośnie, to oznacza ,że coraz bardziej brakuje przysłowiowego chleba, a więc zgodnie z rzymską maksymą, konieczne jest serwowanie coraz większej ilości igrzysk. Tymi igrzyskami jest zarówno wniosek prokuratury o uchylenie immunitetu i wyrażenie zgody na aresztowanie posła Ziobry, jak i oskarżenia o kradzieże całej formacji Prawa i Sprawiedliwości.

 

2.W tej pierwszej sprawie Zbigniew Ziobro miał wręcz stworzyć zorganizowaną grupę przestępczą w skład której mieli wejść wiceministrowie i dyrektorzy odpowiedzialni za funkcjonowanie Funduszu Sprawiedliwości, z którego między innymi sfinansowano zakup tzw. systemu Pegazus, wyremontowano siedzibę Prokuratury Krajowej, a także licznym OSP w całym kraju, współfinansowano zakup samochodów pożarniczych, a KGW wyposażenia kuchni i świetlic, w których prowadzi się wiele różnorodnych inicjatyw integrujących społeczności wiejskie. Wg tego wniosku prokuratury minister Ziobro był nie tylko szefem zorganizowanej grupy przestępczej ale także „przywłaszczył” środki finansowe, które zostały wydatkowane na wyżej wymienione cele, czym miał przysporzyć sobie korzyści materialnych i politycznych. To tak absurdalne zarzuty, że gdyby nie idea politycznej zemsty forsowana przez premiera Tuska, to nie powinno być nie tylko uchylenia immunitetu, ale także postawienia zarzutów, aktu oskarżenia skierowanego do sądu i wreszcie wyroku skazującego. Ale nie po to Tusk z ministrem Bodnarem, siłowo przejmowali prokuraturę, a teraz minister Żurek łamiąc prawo, likwidował losowanie sędziów, żeby do ważnych dla swego środowiska politycznego spraw „palcem wskazywać” usłużnych sędziów, żeby jednak, było zupełnie inaczej i żeby skutecznie realizować zemstę na przeciwnikach politycznych.

 

3. Żeby było jasne w tej drugiej sprawie, 160 hektarów ziemi nie powinno być sprzedane dzierżawcy, bowiem wspomniana działka jest niezbędna do realizacji CPK, ale jak się okazuje oskarżenia o jakiekolwiek złodziejstwo w tej sprawie , pękają jak bańka mydlana. Nabywca tego gruntu opublikował bowiem obszerny komunikat , a nawet wypis z księgi wieczystej, z którego jednoznacznie wynika, że KOWR ma prawo odkupu tych gruntów jeżeli mają być przeznaczone na inwestycje celu publicznego i to po cenach zakupu. Co jest dziwne w tej sprawie,to akurat to, że przez ponad rok do tego odkupu przez obecne już „tuskowe” kierownictwo KOWR, jednak nie doszło, ba ze strony tego kierownictwa płynęły komunikaty , że takiej możliwości w zawartej umowie nie ma. Oczywiście, dobrze że w tej sprawie prokuratura wszczęła w śledztwo, niestety dopiero w poniedziałek po publikacji tekstu w Wirtualnej Polsce, bo powinny być wyjaśnione między innymi działania Wód Polskich, które najpierw blokowały sprzedaż, bo na działce był ciek wodny Skarbu Państwa, by później się zgodzić , bo ciek zmienił się w rów melioracyjny. Powinny być także wyjaśnione działania poprzedniego kierownictwa KOWR, które zdecydowało się finalizować tę transakcję, tuż po tym jak było już jasne, że władzę w Polsce, obejmie nowa koalicja.

 

4. W tej sytuacji obydwie te sprawy, które we wręcz fanatycznym wystąpieniu prezentował wczoraj premier Tusk, po zapoznaniu się ze szczegółami, wyglądają na „dęte afery” , a więc jak najbardziej nadają się na igrzyska. Media zaprzyjaźnione z rządem „grzeją” je od rana do nocy, politycy wszystkich ugrupowań zasiadających w Sejmie, dyskutują tylko o tym, emocjonują się internauci w mediach społecznościowych i rządzącym właśnie o to chodzi. Bo z przysłowiowym chlebem coraz trudniej, drożyzna, coraz gorsza sytuacja na rynku pracy , dramatyczna sytuacja w ochronie zdrowia, nauka bez finansowania, protesty nauczycieli i coraz gorsza sytuacja finansów publicznych , bo dług publiczny w latach 2024-2026 wzrośnie aż o 1,1 biliona złotych, a Polska jest najszybciej zadłużającym się krajem w UE.

1. Mimo tego, że agresja Rosji na Ukrainę trwa już prawie 4 lata, to podejście Niemiec do sankcji na Rosję, specjalnie się nie zmienia, generalnie są za, ale z ważnym wyjątkiem, te które jednocześnie uderzałyby w interesy Niemiec, albo firm z tego kraju, nie powinny być wprowadzane. Potwierdzeniem tego podejścia było między innymi, zrobienie wszystkiego, aby amerykańskie sankcje, wprowadzone jeszcze podczas pierwszej prezydentury Donalda Trumpa, nie zablokowały dokończenia Nord Stream2, co zresztą udało się przeforsować rządowi Olafa Scholza już podczas prezydentury Bidena. Obecny rząd Niemiec z kolei robi wszystko, aby sprawcy wysadzenia trzech z czterech rur Nord Stream1 i 2, zostali ukarani przez sądy tego kraju, stad między innymi dyplomatyczne naciski na Polskę i Włochy, aby wydały obywateli Ukrainy, którzy zdaniem ich prokuratury, tego dokonali. Zresztą z publicznej debaty w niemieckich mediach prowadzonej przez czołowych niemieckich polityków i publicystów wynika, że gdy tylko dojdzie do jakiegokolwiek porozumienia pokojowego na Ukrainie, należy jak najszybciej przystąpić do odbudowy uszkodzonych rurociągów Nord Stream1 i 2 i wznowić dostawy do Niemiec, taniego gazu z Rosji.

 

2. Kontynuację takiego podejścia do Rosji, nawet po agresji tego kraju na Ukrainę prezentuje także rząd kanclerza Merza, który całkiem otwarcie mówi, że prowadzeniu przez prezydenta Trumpa sankcji na dwa największe rosyjskie koncerny naftowe Łukoil i Rosnieft, nie mogą one objąć rosyjskiej spółki Rosnieftu w Niemczech. Merz mówił o tym ,że podejmie rozmowy z amerykańską administracją w tej sprawie tuż po posiedzeniu Rady Europejskiej Brukseli, na którym zdecydowano o nałożeniu już 19. pakietu sankcji na Rosję. A więc Niemcy godzą się na sankcje wobec agresora, ale nie przypadku, kiedy one mogłyby uderzyć mocno w ich interesy w tym przypadku dostawy i przerób ropy naftowej na terenie tego kraju.

 

3. Otóż Rosnieft ma w Niemczech spółkę- córkę, która ma z kolei większościowe udziały aż w trzech niemieckich rafineriach PCK Schwedt ( blisko granicy z Polską), MiRo w Karlsruhe i Bayernoil w Vohburgu, które łącznie mają 12% mocy przerobowych wszystkich rafinerii w tym kraju. Wprawdzie po agresji Rosji na Ukrainę na jesieni 2022 roku, niemiecki rząd przy pomocy umowy powierniczej przejął kontrolę nad tą rosyjską spółką i wszystkim jej interesami w na trenie swojego kraju, ale mimo sprzyjających warunków do wywłaszczenia Rosjan nie doszło. Niemcy odrzucili nawet atrakcyjną dla nich ofertę Orlenu jeszcze pod kierownictwem prezesa Daniela Obajtka na zakup udziałów Rosnieftu w rafinerii w Schwedt z propozycją dużych inwestycji pozwalających na przerób w tej rafinerii ropy z innych kierunków dostaw, niż rosyjski. Niemcy jednak tę ofertę odrzucili, jak się można domyślać nie chcąc drażnić Moskwy, bo przewidują powrót do interesów z tym krajem, nie tylko jeżeli chodzi o dostawy ropy naftowej, ale jak wspomniałem także gazu ziemnego.

 

4. Niestety także Polska pod rządami Donalda Tuska, ma spory udział w tym, że Niemcy mimo kolejnych pakietów sankcji nakładanych na Rosję, mogą korzystać z dostaw ropy naftowej przez rosyjskie firmy. Służy do tego rurociąg Przyjaźń, którym do rafinerii w Schwedt jest dostarczana ropa naftowa od jakiegoś czasu ponoć z Kazachstanu, ale jak twierdzą znawcy tej problematyki, stamtąd są tylko papiery , a ropa, a jakże jest rosyjska. Ponadto okazało się, że sprzyjanie niemieckim interesom przez rząd Tuska, osiągnęło już taki poziom, że spółka PERN zarządzająca rurociągiem „Przyjaźń”, przynajmniej oficjalnie, nie chce wiedzieć jaka ropa płynie do Niemiec, bowiem w komunikatach prasowych na ten temat, posługuje się tylko certyfikatami pochodzenia tej ropy (a te potwierdzają ,że transportowana jest ropa kazachska).

 

5. Jak jednak twierdzą znawcy tej problematyki, spółka dysponuje nowoczesnym laboratorium ,w którym bada każdą partię dostarczanej ropy, ze względu na odpowiedzialność cywilną za dostarczany towar oraz z powodów technicznych, między innymi na konieczność zapewnienia odpowiedniego ciśnienia w rurociągach. I choć ropa kazachska i rosyjska mają podobną (gęstość/ ciężkość), to jednak znacznie różnią się zawartością siarki i w związku z tym, trzeba bardzo się starać, żeby nie chcieć wiedzieć, jaką ropę się transportuje. Na skutek dociekliwych pytań ze strony mediów interesujących się tą problematyką, spółka jakiś czas temu, wydała oficjalny komunikat, że wprawdzie prowadzi badania przesyłanej ropy, ale tajemnica handlowa, nie pozwala na ujawnienie jakiego rodzaju ropa jest transportowana tym ropociągiem.

 

6. Rząd Morawieckiego nie chciał się zgodzić na tranzyt rosyjskiej ropy do rafinerii w Schwedt, z rządem Tuska Niemcy załatwili bardzo szybko i to na stałe, bo jednocześnie Polska zrezygnowała z budowy II nitki Ropociągu Pomorskiego ( z Gdańska do Płocka, którym można było transportować nierosyjską ropę także do rafinerii w Niemczech). W ten sposób Niemcy stworzyli także, dodatkową konkurencję produktom Orlenu, ze względu na znacznie niższe ceny rosyjskiego surowca, z którego już od ponad trzech lat, nie korzysta już polska spółka. A więc, mimo tego iż sami nie korzystamy z rosyjskiej ropy, to pomagamy Niemcom ją transportować polskim odcinkiem rurociągu „Przyjaźń” do rafinerii w Schwedt, w której mimo europejskich sankcji, ciągle rządzi rosyjski Rosnieft. A kanclerz Merz teraz próbuje jeszcze załatwić z administracją Trumpa, żeby jego sankcje nie dotknęły rosyjsko- niemieckich interesów, przy których jak się okazuje, pomaga także rząd Tuska.

1. W ostatnią sobotę Platforma wchłonęła Nowoczesną kierowaną przez Adama Szłapkę i Inicjatywę Polska Barbary Nowackiej i „zaskakując” wszystkich, przyjęła teraz nazwę Koalicja Obywatelska, pod którą przecież startowali w ostatnich wyborach. To była istota sobotniego wydarzenia, który nazwano kongresem zjednoczeniowym, a co bardzo celnie scharakteryzował Jarosław Kaczyński, jako połączenie „dużej, silnej partii z dwoma innymi, istniejącymi dyskretnie”. Przy tej okazji szef Platformy i premier Donald Tusk wygłosił prawie godzinne przemówienie, w którym nie było ani słowa o rozliczeniu z obietnic wyborczych po prawie już 2 letnich rządach i ani słowa o konkretnych zamierzeniach, na druga połowę kadencji , pod warunkiem, że ta ekipa je przetrwa.

 

2. Tusk tak niepodzielnie rządzi swoim ugrupowaniem a także tymi , których Platforma właśnie wchłonęła, że w pewnym momencie swojego wystąpienia, użył wobec siebie sformułowania „umiłowany przywódca”. W zmierzeniu miał to być chyba żart i rzeczywiście na początku sala zareagowała śmiechem, ale prawie natychmiast zaczęły się owacje i okrzyki „Donald Tusk”, a na twarzy przemawiającego widać było wyraźne zadowolenie. Przy takim bezkrytycznym uwielbieniu dla „umiłowanego przywódcy” ,Tusk nie musiał się więc wysilać, gadał co mu ślina na język przyniosła, a najbardziej wyrafinowanym kłamstwem, było sformułowanie, że 2015 roku przestrzegał europejskich przywódców, przez imperialną i agresywną Rosją.

 

3. Człowiek, którego media rosyjskie nazywały „naszym człowiekiem w Warszawie”, gaworzący sobie z Putinem na molo w Sopocie i mówiący na wspólnej z nim konferencji prasowej, że obaj przypilnują realizując zawarte porozumienie, żeby „nikt im w tryby piachu nie sypał”, mówiący takie rzeczy, ma chyba nadzieję, że Polacy nie mają pamięci. Przecież jeszcze pod koniec 2011 roku wyraził zgodę na podpisanie umowy o współpracy pomiędzy SKW i rosyjską FSB, przy czym było to już tylko sformalizowanie głębokiej współpracy jak trwała od od roku 2008. Przypomnijmy, że już w lutym 2008 roku Tusk z liczną rządowa delegacją wybrał się do Moskwy i to właśnie po tej wizycie w rosyjskich mediach pojawiło się to sformułowanie charakteryzujące Tuska- nasz człowiek w Warszawie.

 

4. Na podobny poziom pamięci Polaków jak w sprawie jego relacji z Putinem , liczył chyba także Tusk, wtedy kiedy mówił jak to zbudował w całości dwujezdniową drogę ekspresową S-3, która umożliwia Czechom dojazd nad polskie morze, czy też jak rozbudował porty morskie, które teraz brylują na Bałtyku. Tyle tylko, że w obydwu sprawach „dokonania” rządu Tuska, polegają tylko na tym, że nie zablokował inwestycji, które zostały przygotowane i realizowane za rządów Prawa i Sprawiedliwości, choć w sprawie budowy portu kontenerowego w Świnoujściu, akurat ta ekipa robi wszystko aby on nie powstał. Zresztą zablokowanie modernizacji Odry i decyzja o utworzeniu Parku Narodowego Dolnej Odry jednoznacznie wskazują, że rezygnując z inwestycji ,które miałby poprawić żeglowność tej rzeki, rząd Tuska postawił krzyżyk na rozwoju portów Szczecin- Świnoujście.

 

5. Zresztą te wypowiedzi Tuska to nic zaskakującego od momentu kiedy znowu objął władzę w Polsce, przypisywanie sobie sukcesów rządów Prawa i Sprawiedliwości, tak mu weszło w krew, że posunął się nawet do tego, że program 500/800 plus to jego program , podobnie jak wybudowanie muru na granicy białorusko-polskiej, choć w tej drugiej sprawie, cały klub Platformy głosował w Sejmie przeciw. W tej sytuacji gadanie „umiłowanego przywódcy”, że pod jego rządami Polskę czeka złota dekada, jego zatwardziałych zwolenników zapewne nie dziwi, choć dla tych Polaków , którzy pamiętają skutki jego rządów w latach 2008-2015 i obserwują obecne „sukcesy”, to propaganda , przy której ta PRL-owska, to mały pikuś.

1. O tym, że kłamstwa mają jednak krótkie nogi i nie dają się przykryć kolejnymi kłamstwami, przekonał się właśnie premier Donald Tusk, który tuż po zakończeniu posiedzenia Rady Europejskiej w Brukseli, stwierdził, że udało mu się do konkluzjach tego szczytu wpisać „rewizję” ETS2, czyli mechanizmu dodatkowo opodatkowującego nośniki energii związane z transportem (paliwa) i ogrzewaniem budynków (gaz, prąd, węgiel, olej opałowy).Wspomniana przez Tuska „rewizja” ETS2, miałaby polegać na odroczeniu wejścia w życie tego podatku, a więc przesunięciu go z 1 stycznia 2027 na 1 stycznia 2028 i w tym czasie przeprowadzenia jakiś jego modyfikacji. Tę wypowiedź Tuska natychmiast zaczęli promować w mediach politycy Platformy, mówiąc i pisząc w mediach w tym głównie społecznościowych o wręcz niesamowitym sukcesie premiera, który przekonał do tego przywódców pozostałych 26 krajów członkowskich.

 

2. Już kilkanaście godzin później okazało się, że to wręcz ordynarne kłamstwo Tuska, bo opublikowano konkluzje Rady Europejskiej, a ich 47 punkt, nie zostawia żadnych wątpliwości w sprawie ETS2 „Rada Europejska odnotowuje, że Komisja zamierza przyjąć środki, które mają ułatwić wejście w życie systemu ETS2 i zwraca do Komisji o przedstawienie zmienionych rama wdrożenia systemu ETS2, łącznie ze wszystkim odnośnymi aspektami”. A więc KE ma ułatwić wejście z życie systemu ETS2, czyli nie będzie żadnych zmian obniżających obciążenia dla ludzi w związku z tym nowym podatkiem , co więcej wszystko wskazuje na to ,że wejdzie on w życie 1 stycznia 2027 roku, czyli tak jak wcześniej planowano. Tusk zdaje się liczył, że przełoży wejście tego nowego podatku o jeden rok, żeby w kampanii wyborczej 2027 roku, nie tłumaczyć się dlaczego się na to zgodził, ale i tego nie udało się mu załatwić.

 

3. Ale po tym szczycie wyszło na jaw, że także w kolejnej ważnej sprawie Tusk, nie protestował, a wsypał go kanclerz Niemiec Friedrich Merz, który na konferencji zaraz po posiedzeniu Rady, pytany przez dziennikarzy o umowę z Krajami Mercosur, powiedział, że wszyscy obecni na posiedzeniu przywódcy krajów członkowskich, poparli sfinalizowanie tego porozumienia, a więc także polski premier. Nie jest to oczywiście zaskoczenie , bo przecież Tusk zupełnie niedawno na spotkaniu z wyborcami w Piotrkowie Trybunalskim, publicznie przyznał, że nie widzi żadnego zagrożenia w tej umowie i nawet strofował rolnika, który mówił o jej negatywnych skutkach. Tusk podał w wątpliwość tezę rolnika, że produkty rolne z krajów Mercosur, będą tańsze na europejskim rynku, o tych wyprodukowanych w UE i w związku z będą wypierać z rynku te unijne, choć będą od nich jakościowo gorsze, bo wyprodukowane przy użyciu środków ochrony roślin, które są zakazane w UE.

 

4. Ponadto okazało się także, że słynny „mur dronów”, który ma być tworzony na granicach państw członkowskich graniczących z Rosją i Białorusią, został wprawdzie uznany za ważne przedsięwzięcie, ale nie na tyle, żeby był budowany ze środków z budżetu UE. W konkluzjach ze szczytu stwierdzono ,że źródłem mają być środki z budżetów krajowych i ewentualnie środki z unijnego programu SAFE, tyle tylko ,że środki na ten program to unijna pożyczka, którą będą spłacały kraje członkowskie. A przecież Donald Tusk od jesieni 2024 roku po każdym Posiedzeniu Rady Europejskiej, zapewniał ,że „mur dronów” jest priorytetowym programem UE i będzie finansowany z unijnego budżetu.

 

5. Jedno posiedzenie RE i aż 3 kłamstwa Tuska w niezwykle ważnych dla Polski sprawach, ale jak się okazało, wszystkie one mają krótkie nogi i prawie natychmiast zostały zostały one obnażone, albo w opublikowanych konkluzjach, albo przez przywódców innych krajów członkowskich. Kłamstwa mają więc krótkie nogi i nie dadzą się przykryć kolejnymi jak sugerował kiedyś w mediach były premier Marek Belka ,podpowiadając Platformie przy pomocy jakich mechanizmów wygrywa się wybory.

1. Wczoraj w ramach paneli głównych obyła się debata na temat europejskich wyzwań, w której wzięli udział byli i obecni posłowie do Parlamentu Europejskiego, a moderatom debaty był dr Jacek Saryusz-Wolski. Omawiane były najważniejsze unijne polityki klimatyczna, migracyjna, czy obronna, ale także forsowanie nowego europejskiego supertraktatu, pozbawiającego suwerenności państwa członkowskie , no i mechanizmy finansowania tych wszystkich pomysłów, zawarte w propozycji unijnego budżetu na lata 2028-2034. Biorąc udział w tej debacie, skoncentrowałem się tylko na konstrukcji i zawartości nowego unijnego siedmioletniego budżetu, przygotowanego między innymi przez Piotra Serafina komisarza z Polski i jednocześnie najbliższego współpracownika Donalda Tuska, kiedy był on przez 5 lat przewodniczącym Rady Europejskiej.

 

2. Mimo tego, że po ogłoszeniu projektu budżetu na lata 2028-2034 w lipcu tego roku, czołowi politycy Platformy w tym Donald Tusk, jak to mają już w zwyczaju, ogłosili sukces, bo Polska ma być największym beneficjentem środków z tego budżetu, to rzeczywistość nie jest wcale taka optymistyczna. Przypomnijmy, że na posiedzeniu komisji budżetowej PE, na której komisarz Serafin prezentował ten projekt budżetu, wszyscy wypowiadający europosłowie „od prawa do lewa” bardzo mocno krytykowali to przedłożenie. Co więcej na komisji rolnictwa PE, gdzie komisarz ds. rolnictwa CH. Hansen prezentował budżet ze szczególnym uwzględnieniem środków na Wspólną Politykę Rolną (WPR), nie tylko był krytykowany, ale został wręcz wybuczany, co do tej pory nie zdążyło się nigdy w historii obrad tej komisji. Ba na Placu Luksemburskim, tuz obok siedziby PE, właśnie podczas tych prezentacji budżetu, odbywał protest zorganizowany przez największe unijne centrale związków rolniczych Copa-Cogeca, podczas którego dzień prezentacji budżetu został nazwany „Czarną środą” dla europejskiego rolnictwa.

 

3. Przypomnijmy, że w tym przedłożeniu budżetowym, KE chce aby wypłaty środków z przyszłego budżetu, były uzależnione od przestrzegania tzw. praworządności czyli uznaniowych decyzji urzędników w Brukseli, którzy jak powszechnie wiadomo, jedne rządy lubią, inne zwalczają. To, że kwestia praworządności jest sprawą zupełnie uznaniową, świadczy sytuacja ze środkami z KPO dla Polski, które przez ponad 2 lata były blokowane, podczas rządów PiS i natychmiast odblokowane po przecięciu władzy przez Platformę, mimo tego że nowa władza, nie zmieniła nawet na jotę prawa dotyczącego wymiaru sprawiedliwości. Kolejnym posunięciem jest centralizacja zarządzania funduszami , polegająca na powstaniu 27 jednolitych planów krajowych, o których będzie decydować KE i państwa członkowskie, przy marginalizacji programów regionalnych i ograniczeniu udziału władz regionalnych i lokalnych w programowaniu tych środków.

 

4. Ponadto w projekcie budżetu komisarz z Polski, dokonał najgłębszych cięć w dwóch najważniejszych unijnych politykach regionalnej i rolnej o ponad 200 mld euro co oznacza, że Polska, która była jednym z głównych ich beneficjentów, straci na tym najwięcej najwięcej. KE proponuje także w ramach tzw. dochodów własnych, nowe unijne podatki i opłaty (albo udziały w nich) i w ten sposób, chce po raz kolejny ograniczyć suwerenność podatkową krajów członkowskich, tak jak to było przy wprowadzeniu w 2021 roku opłaty od nieprzetworzonego plastiku ( przegłosowano to większością na RUE, zamiast jednomyślnie na RE). Teraz tymi nowymi dochodami własnymi oprócz ceł i wspomnianej wyżej opłaty od nieprzetworzonego plastiku miałoby być 30% udziałów we wpłatach ze sprzedaży pozwoleń na emisję CO2 ( EU ETS), podatku od śladu węglowego (CBAM), a także nowych: opłaty od elektrośmieci, 15% udział we wpływach z akcyzy od papierosów, czy podatek od dużych korporacji o obrotach powyżej 100 mln euro.

 

5. Rząd Tuska ciesząc się z przewidywanych dla Polski 123 mld euro, zapomniał jednak o wydatkach z polskiego budżetu w postaci składki, która w tym roku wynosie około 8,5 mld euro, ale już na rok następny jest przewidziana w kwocie 41,5 mld zł czyli prawie 10 mld euro . Przypomnijmy, że największa część składki jest zależna od poziomu Dochodu Narodowego Brutto, a przecież cały czas odnotowujemy wzrost gospodarczy , jak widać ta część składki dosyć szybko rośnie, czego wyrazem jest jest jej wzrost o prawie 1,5 mld euro tylko pomiędzy rokiem 2025, a 2026, co oznacza, że tylko z tytułu tej składki wpłacimy do przyszłego 7-letniego budżetu, przynajmniej 80 mld euro. Co więcej zaprezentowany wyżej cały wachlarz unijnych opłat i podatków i udziałów w nich wg samej KE ma przynosić rocznie ponad 50 mld euro i dużym prawdopodobieństwem można zakładać, że Polska w ten sposób będzie obciążona kwotą około 4-5 mld euro rocznie, a razem ze koniecznością przekazywania aż 90% pobieranych ceł (teraz 75%) nawet 6-7 mld euro rocznie, co oznaczałoby przekazanie do budżetu UE kolejnych 42-49 mld euro przez 7 lat. Może to oznaczać, że Polska wcale nie będzie już beneficjentem netto unijnego budżetu, a może być płatnikiem netto na poziomie około 7-10 mld euro euro w ciągu całej przyszłej 7-latki.

 

6. Te wyliczenia w nowym świetle stawiają przyszły unijny budżet i wcale nie zachęcają do jego świętowania, a w sytuacji przeforsowania zapisów o tzw. warunkowości w odniesieniu do wszystkich przekazywanych do krajów członkowskich środków, ostatecznie może być tak ,że wpłacamy w składce i podatkach kilkanaście miliardów euro do budżetu UE, a środki z niego dla Polski są zablokowane, bo trzeba zmienić „niepraworządny” rząd. Zdając więc sobie sprawę z ogromnych obciążeń Polski na rzecz przyszłego unijnego budżetu, nie powinniśmy się nigdy zgodzić na jakiekolwiek zapisy dające władztwo KE w zakresie warunkowania przekazywania środków spełnieniem zupełnie uznaniowych kryteriów.