- Mimo tego, że realizacja fuzji Orlenu z Lotosem, a w szczególności wypełnienie narzuconych przez Komisję Europejską tzw. środków zaradczych związanych z tym połączeniem, okazało się wręcz majstersztykiem w wykonaniu zarządu płockiego koncernu, nie milkną ataki na nią głównie ze strony polityków Platformy.
Co więcej, mimo tego, że porozumienie z Saudi Aramco o przejęciu 30% udziałów w wydzielonej rafinerii Lotosu, a w szczególności podpisany z tym największym na świecie koncernem naftowym kontrakt na dostawy 20 mln ton ropy rocznie, oznacza poważne ograniczenie dostaw do Polski ropy z Rosji, politycy PO sugerują prorosyjskość tej transakcji.
Ma być nią sprzedaż 417 stacji Lotosu na rzecz węgierskiego koncernu MOL (to także realizacja środka zaradczego narzuconego przez KE), ale przecież w zamian za to Orlen pozyskuje blisko 200 stacji na Węgrzech i na Słowacji, co więcej, węgierskie stacje Lotosu będą przecież zaopatrywane paliwami produkowanymi w Polsce.
- W wyniku transakcji z Saudi Aramco znacznie zmaleje import ropy do Polski z kierunku rosyjskiego, a przecież jeszcze w 2015 roku pod koniec rządów PO-PSL, dostawy z Rosji stanowiły aż 90% zapotrzebowania polskich rafinerii.
Już w roku 2020 import z tego kierunku pokrywał tylko 70% naszych potrzeb, teraz po transakcji z Saudyjczykami, import z Rosji realizowany głównie rurociągiem „Przyjaźń”, ma stanowić tylko ok. 1/3 polskich potrzeb.
Alarmują o tym rosyjskie media, pisząc wprost, że rosyjskie firmy naftowe, poniosły porażkę na polskim rynku, analitycy Bloomberga podkreślają, że Saudi Aramco „zdecydowanie wzmacnia swoją pozycję w regionie tradycyjnie zdominowanym przez rosyjską ropę”, a politycy Platformy swoje „PiS sprzedał Lotos Saudom i Rosjanom”.
Klasyczne „odwracanie wektorów”, w sytuacji kiedy przez 8 lat rządzenia nie kiwnęło się nawet palcem, żeby zmniejszyć zależność Polski od dostaw rosyjskiej ropy, a w sprawie rosyjskiego gazu ma się jeszcze więcej „prorosyjśkości” na sumieniu.
- Po gwałtownej podwyżce cen gazu na rynku europejskim spowodowanej głównie monopolistycznymi praktykami Gazpromu w szczytowym okresie wynoszącej nawet 700% w ujęciu rok do roku (realizowanie już latem poprzedniego roku dostaw gazu z magazynów w Europie Zachodniej i spowodowanie paniki na tym rynku, niskimi zapasami w tych magazynach w okresie zimowym), Rosja sugeruje, że doprowadzi do wyraźnej obniżki jego cen uruchamiając Nord Stream2 i proponując wieloletnie kontrakty ze swoją formułą cenową.
Ten gwałtowny wzrost cen gazu w Europie w oczywisty sposób przeniósł się także na polski rynek w wyniku czego tylko dzięki tarczom antyinflacyjnym rządu dla odbiorców indywidualnych, podrożał on o ok.40%, dla pozostałych PGNIG był zmuszony zaproponować ceny rynkowe (ostatnio zaproponowano również okresową obniżkę o 25% od cen rynkowych ceny gazu dla tzw. małego biznesu).
Natychmiast politycy Platformy ale także PSL-u zaatakowali rząd, za zmianę formuły cenowej w kontrakcie z Gazpromem, choć w wyniku tej zmiany PGNIG wyprocesował w 2020 roku od rosyjskiej firmy przez Trybunałem Arbitrażowym w Sztokholmie, zwrot 6 mld zł z tytułu zawyżania cen gazu, co przełożyło się przez 2 lata na obniżkę jego cen dla odbiorców w Polsce.
- Teraz gdy jest już jasne, że długoterminowy kontrakt z Gazpromem kończy się 31 grudnia tego roku (przypomnijmy, że w 2010 roku rząd PO-PSL chciał przedłużyć ten kontrakt do 2037 roku i tylko dzięki zdecydowanej postawie opozycyjnego wówczas PiS w Sejmie, skrócono ten okres do 2022 roku), a zapotrzebowanie na gaz w Polsce będzie zaspakajane przez Gazoport w Świnoujściu, Baltic Pipe i produkcję krajową, pojawiają się głosy „ekspertów i polityków” Putina w Polsce aby zawrzeć jednak nowy długoterminowy kontrakt z Gazpromem.
Jeżeli nie, to będziemy mieli wysokie ceny gazu, a i być może jego braki zimą, padają wręcz sugestie, że Polska sobie coś „odmrozi”, dokładnie taka retoryka, jaką od paru miesięcy słychać z Kremla.
Oczywiście nie można wykluczać krótkoterminowych kontraktów na dostawy gazu z Rosji, szczególnie wtedy gdy byłby oferowany po korzystnych cenach, ale już nigdy nie powinniśmy sobie pozwolić na przystawienie do głowy „rosyjskiego pistoletu gazowego”.
Dzięki realizacji strategii rządów PiS, została zbudowana w pełni odpowiednia infrastruktura (Baltic Pipe zostanie ukończony do końca października tego roku), która pozwala na uwolnienie się od rosyjskiego szantażu gazowego i żadne podpowiedzi „przyjaciół Putina” w Polsce tego nie zmienią.