- W niedawnym wywiadzie dla jednej z komercyjnych rozgłośni radiowych, poseł Izabela Leszczyna, pytana o sposoby ograniczenia podwyższonej inflacji w Polsce, wypaliła „Ciągle mamy różnicę między popytem a podażą, mamy za dużo pieniędzy”.
Z tej wypowiedzi jasno wynika, że gdyby rządziła Platforma, Polacy tych pieniędzy mieliby o wiele mniej i potwierdza to rzeczywistość w latach 2007-2015, kiedy Platforma z PSL-em, niepodzielnie rządziły.
Przypomnijmy, że poseł Leszczyna, to wiceminister finansów w rządzie PO-PSL, a po objęciu przez Donalda Tuska funkcji przewodniczącego Platformy jest przedstawiana przez niego, jako kandydatka na ministra finansów w przyszłym rządzie.
- Tego rodzaju wypowiedzi czołowych polityków Platformy, pokazują ich sposób myślenia o rządzeniu wtedy kiedy byli przy władzy, a także o rządzeniu po ewentualnym powrocie do władzy, po wyborach 2023 roku.
Doskonale przecież wiedzą, bo to rzecz charakterystyczna dla wszystkich gospodarek europejskich (ale także gospodarki amerykańskiej), że w blisko 70% za podwyższoną inflację wpływają czynniki zewnętrzne, głównie ceny nośników energii.
Podobnie jak poseł Leszczyna, wypowiadał się zupełnie niedawno, były minister finansów rządzie PO-PSL, Jan Vincent Rostowski, którego fraza „piniędzy nie ma i nie będzie”, wygłoszona tuż po tym jak okazało się, że wybory parlamentarne w 2015 wygrało Prawo i Sprawiedliwość, stała się bardzo głośna.
Jeżeli człowiek, który dopuścił do zapaści finanse publiczne, czego wyrazem było podniesienie w 2011 roku stawki VAT o jeden punkt procentowy, a także zabranie z OFE ponad 150 mld zł, aby dług publiczny nie przekroczył konstytucyjnego progu 60% PKB, nie ma sobie nic do zarzucenia i w dalszym ciągu chciałby rządzić finansami jak gdyby nigdy nic, to znaczy, że politycy Platformy przez 7 lat bycia w opozycji, nie wyciągnęli żadnych wniosków z przegranych w 2015 roku wyborów.
- Nie ulega bowiem wątpliwości, że jeżeliby wyborcy w 2023 roku zdecydowali o powrocie Tuska i jego ekipy do władzy, to w finansach publicznych powróci i to na wielką skalę praktyka „prywatyzacji” podatków.
Po 7 latach rządów PiS i po gwałtownym corocznym wzroście dochodów budżetowych, do tego stopnia, że te zaplanowane w 2023 roku, są 2-krotnie wyższe, niż te które udało się zrealizować rządowi PO-PSL, są już twarde dowody, że takie polityczne przyzwolenie na wspomnianą prywatyzację podatków w czasie tamtych rządów jednak było (w 2015 roku dochody budżetowe wyniosły 289,1 mld zł, a na 2023 rok są zaplanowane na poziomie aż 604, 4 mld zł, a więc są ponad 2-krotnie wyższe).
Przypomnijmy przy tej okazji, że dochody budżetowe w ciągu 7 lat rządów PO-PSL były sumarycznie zaledwie wyższe o 251 mld zł, niż te uzyskane w 2007 roku przez rząd Prawa i Sprawiedliwości (średniorocznie przyrost ten wyniósł tylko 36 mld zł).
Natomiast w ciągu 7 lat rządów Prawa i Sprawiedliwości dochody budżetowe są sumarycznie wyższe aż o 1 bilion 132 mld zł, niż te zrealizowane przez rząd PO-PSL w roku 2015 (średnioroczny wzrost dochodów budżetowych wyniósł, więc aż 160 mld zł, a więc był ponad 4-krotnie wyższy.
- Właśnie dzięki wyeliminowaniu „prywatyzacji” podatków przez rząd PiS, na przykład wypływy z VAT, wzrosną aż o 151%, w roku 2015 wyniosły bowiem tylko 123,1 mld zł, a w roku 2023 są zaplanowane na poziomie aż 286,3 mld zł (nawet biorąc pod uwagę skumulowaną inflację, w tym 7- letnim okresie na poziomie ok.30%, realny wzrost dochodów z VAT jest wręcz imponujący).
To właśnie dzięki temu, rząd Prawa i Sprawiedliwości jest stać na wielkie programy społeczne jak „Rodzina 500 plus”, na który corocznie jest przeznaczane ponad 40 mld zł, skierowanie do emerytów, w tym roku dodatkowo ponad 44 mld zł, a w roku następnym ponad 60 mld zł na waloryzację emerytur oraz 13. i 14. emeryturę, znaczący powiększenie środków na ochronę zdrowia, powiększenie wydatków na obronę narodową do ponad 3% PKB, czy wielkie projekty inwestycyjne jak przekop Mierzei Wiślanej czy CPK.
To dzięki temu uszczelnieniu budżetu do Polaków trafiają dodatkowe dziesiątki miliardów złotych rocznie, a przez 7 lat są to już setki miliardów (z samego programu 500 plus do rodzin wychowujących dzieci trafiło już blisko 200 mld zł).
Za rządów Prawa i Sprawiedliwości „pieniądze są i będą”, gdy wróci Tusk i jego fachowcy od finansów poseł Leszczyna czy Jan Vincent Rostowski „piniędzy nie ma i nie będzie” i zaprezentowane wyżej twarde dane budżetowe, to potwierdzają.