- Wczoraj na posiedzeniu Rady Unii Europejskiej (ministrów d/s energii), doszło wreszcie do ustalenia maksymalnej ceny gazu importowanego do UE na poziomie 180 euro za MWh, rozwiązanie to wejdzie w życie 15 lutego przyszłego roku.
Wcześniej Komisja Europejska i takie kraje jak Niemcy, Holandia, Austria czy Węgry, wręcz torpedowały całe przedsięwzięcie, a gdy ten opór został przełamany, chcieli ustalić tę cenę na znacznie wyższej wysokości, wynoszącej aż 275 euro za MWh.
To duży sukces Polski i wspierających ją aż 14 innych państw członkowskich, które już na początku października, stworzyły swoista koalicję w tej sprawie i domagały się od KE radyklanych działań.
- Niemcy były przeciwne w ogóle ustanawianiu maksymalnej ceny importowanego do UE gazu, ponieważ po załamaniu się interesów gazowych tego kraju z Rosją, zostały postawione wręcz w dramatycznej sytuacji, nerwowo poszukiwały nowych dostawców i były gotowe płacić za gaz każdą cenę.
Na tym tle zresztą doszło nawet do ostrego sporu pomiędzy przewodniczącą KE Ursulą von der Leyen (reprezentującą w KE Niemcy), a przewodniczącym Rady Europejskiej Charlesem Michelem, który żądał realizacji konkluzji RE z 22 października, w jednej z nich zapisano wprost, że Komisja ma przygotować odpowiednie rozporządzenie, najpóźniej na posiedzenie ministrów ds. energii, które odbyło się 24 listopada.
I to rozporządzenie zostało przygotowane, ale z absurdalnie wysoką ceną maksymalna w wysokości 275 MWh, co oznaczałoby, że ten mechanizm, nie byłby po prostu używany i w związku z tym, nie wpłynąłby na poziom cen gazu w Europie, w sytuacji kiedy są one ciągle wielokrotnie wyższe niż jesienią roku 2021.
Wprawdzie obecna cena giełdowa gazu jest niższa od ustalonej ceny maksymalnej (wynosi ok. 125 euro za MWh) ale już w marcu przyszłego roku, zacznie się w UE odbudowa zapasów magazynów gazu na następny sezon jesienno -zimowy (do czego kraje UE zobowiązuje unijne prawo), co rodzi niebezpieczeństwo kolejnej fali wzrostu jego cen.
- Przypomnijmy, że na początku października Polska, Włochy, Belgia i Grecja, podjęły działania, aby Komisja Europejska przygotowała projekt rozporządzenia wprowadzający, między innymi w UE limitowanie cen gazu.
Co więcej, kraje te doprowadziły do tego, że powstał list w tej sprawie, przesłany do Komisji Europejskiej, który podpisali ministrowie ds. energii aż 15 krajów członkowskich, oprócz Polski także Belgia, Bułgaria, Chorwacja, Francja, Grecja, Włochy, Litwa, Łotwa, Malta, Portugalia, Rumunia, Słowacja, Słowenia i Hiszpania.
W ten sposób powstała tzw. podwójna większość (przynajmniej 15 krajów, reprezentujących przynajmniej 65% ludności UE), która była niezbędna, w sytuacji gdyby inne kraje z Niemcami na czele, chciały przygotować tzw. mniejszość blokującą (przynajmniej 5 krajów, reprezentujących przynajmniej 35% ludności UE).
- Zdaniem krajów, które domagały się wprowadzenia limitowania cen na hurtowym rynku gazu, to rozwiązanie jest jedynym środkiem, który pomoże każdemu państwu członkowskiemu złagodzić presję inflacyjną (wzrost cen surowców energetycznych w tym w szczególności gazu odpowiada za ponad 2/3 inflacji w poszczególnych krajach).
Zdaniem ministrów tych krajów wprowadzenie takiego rozwiązania można zaprojektować w ten sposób aby zapewnić bezpieczeństwo dostaw (właśnie w tej sprawie były największe obawy niektórych krajów), a także swobodny przepływ gazu pomiędzy poszczególnymi krajami w UE.
Poniedziałkowe posiedzenie ministrów d/s energii na tyle osłabiło te obawy, że ostatecznie za rozporządzeniem i ceną importowanego do UE gazu na poziomie 180 euro za MWh, głosowała zdecydowana większość krajów, przeciw głosowały tylko Węgry, a Austria i Holandia, wstrzymały się od głosu.