Obrażanie ponad 8 mln wyborców PiS, to „ciekawa” strategia wyborcza Tuska

  1. Kolejne publiczne wystąpienia przewodniczącego Platformy Donalda Tuska podczas objazdu kraju, coraz bardziej pogrążają go, już nie tylko jako przywódcę największej partii opozycyjnej ale także jako człowieka.

Szczególnie po powrocie do krajowej polityki, Tusk zaostrzył swoją retorykę w stosunku do rządzącej Zjednoczonej Prawicy i jej elektoratu, ale także coraz częściej decyduje się na obrażanie dużych grup społecznych.

Wręcz regułą jest atakowanie i obrażanie osób, które zdają mu trudne pytania podczas publicznych spotkań, tak jak ostatnio w Bytomiu, Tusk zdecydował się wręcz ośmieszyć mężczyznę, który pytał go reparacje od Niemiec.

 

  1. Ale to co zrobił na spotkaniu w Żywcu, przejdzie do historii strategii wyborczych, Tusk zdecydował się zaatakować wyborców Prawa i Sprawiedliwości stwierdzając, że są to ludzie „źli, zepsuci, skorumpowani i cyniczni”.

Przy okazji scharakteryzował wyborców jego partii, którzy jego zdaniem to „ludzie dobrzy, energiczni, przyzwoici” i jest ich więcej niż tych „zdezorientowanych”, głosujących na Prawo i Sprawiedliwość.

Czyżby Tusk zapomniał, że w ostatnich wyborach parlamentarnych na Zjednoczoną Prawicę głosowało ponad 8 mln wyborców, co więcej większość sondaży prowadzonych w ostatnich miesiącach pokazuje, że w nadchodzących, tych wyborców będzie jeszcze więcej (przewiduje się rekordową frekwencję wyborczą).

 

  1. Tego rodzaju wypowiedziom, towarzyszy także straszenie nie tylko polityków Zjednoczonej Prawicy i ich rodzin, ale coraz częściej wszystkich tych, którzy publicznie ich wspierają, a ostatnio nawet wszystkich wyborców.

Przypomnijmy, że zaczęło się od „słabych” żartów w stylu „moherowe berety” i „zabierz babci dowód”, przez „opiłowanie katolików” Nitrasa do „będą wyskakiwali przez okna” Wałęsy, a ostatnio „rozwiązań na ulicy” i „wyprowadzania siłą z budynków” Tuska.

Ba politycy Platformy poczuli się już teraz zwycięzcami październikowych wyborów, nie tylko dzielą stanowiska ministerialne ale zapowiadają kogo wyrzucą, jakie instytucje rozwiążą, kto nie będzie mógł korzystać z publicznych pieniędzy.

Grzegorz Schetyna, kiedyś jako przewodniczący Platformy, zapowiadał likwidację CBA, IPN i Urzędów wojewódzkich, Budka niedawno wyrzucenie 3 tysięcy nowych sędziów, a także rozwiązanie Trybunału Konstytucyjnego i Krajowej Rady Sądownictwa, a Nitras zupełnie niedawno, pozbawienie KUL-u dotacji z budżetu państwa, bo zatrudnia obecnego ministra edukacji prof. Przemysława Czarnka.

 

  1. Temu obrażaniu, straszeniu, towarzyszy także nieustanne obiecywanie, szczególnie przez Tuska, „nie zabierzemy tego co dał PiS”, ba dołożymy do tego „20% podwyżkę dla całej sfery budżetowej”, „paliwo po 5,19 zł”, a nawet „4-dniowy tydzień pracy”.

Tyle tylko, że te obiecanki to przysłowiowe „gruszki na wierzbie”, bo przy tych wszystkich deklaracjach „powszechnego zdrowia i szczęścia”, składanych przez Tuska trzeba jednak pamiętać, jakimi zasadami kieruje się Platforma jeżeli chodzi o realizację obietnic wyborczych.

Podsłuchani w restauracji „Sowa i przyjaciele” (a więc szczerzy), czołowi politycy Platformy, tacy jak Radosław Sikorski i Jan Vincent Rostowski, tak sobie „żartowali” w nawiązaniu do obietnic wyborczych „dwa razy obiecać, to jak raz dotrzymać” czy „obietnice polityczne wiążą tylko tych, którzy w nie wierzą”.

Sondaże jednak pokazują, że obrażaniem, straszeniem i obietnicami bez pokrycia, wyborów się jednak nie wygra, poparcie dla Platformy sięga w nich 25-27 %, to wszystko co udało się osiągnąć tej partii pod przewodnictwem Tuska (ostatnio po zaatakowaniu papieża Jana Pawła II przez zaprzyjaźniony z Platformą TVN, a także polityków Platformy, te notowania się nawet wyraźnie obniżyły).