- W ostatni piątek Główny Urząd Statystyczny (GUS), podał tzw. szybki odczyt inflacji, z którego wynika, że w kwietniu wyniosła ona 14,7% w ujęciu rok do roku i spadła aż o 1,4 pkt procentowego w stosunku do odczytu z marca.
Przypomnijmy, że w marcu mieliśmy do czynienia po raz pierwszy od wielu miesięcy ze spadkiem poziomu inflacji aż o 2,3 pkt procentowego, z najwyższego poziomu 18,4 % do 16,1%.
Wprawdzie poziom inflacji jest ciągle wysoki ale dane z kolejnych dwóch miesięcy wyraźnie wskazują na to, że w polskiej gospodarce kontynuowany jest proces, który ekonomiści nazywają dezinflacją, zresztą dokładnie tak jak przewidzieli to ekonomiści Narodowego Banku Polskiego (NBP).
Gdy taką prognozę dotyczącą kształtowania się inflacji w naszym kraju, prezentował na początku marca prezes NBP prof. Adam Glapiński, wielu ekonomistów powątpiewało, że tak się stanie, ale po raz kolejny potwierdziło się, że polski bank centralny ma najbardziej solidną grupę ekspercką w tym zakresie.
- Przypomnijmy, że prezes NBP tłumaczył po ostatnim posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej (RPP), że nie zdecydowała się ona na podwyżkę stóp procentowych, ponieważ przewiduje, że po kilku miesiącach utrzymywania się inflacji na poziomie ok 18%, w marcu i w kolejnych miesiącach, będzie się wyraźnie obniżała.
Co więcej ten spadek będzie kontynuowany także w maju i kolejnych miesiącach, tak, że w listopadzie powinna się znaleźć w przedziale od 8-9%, choć średnia inflacja w całym 2023 roku wg tej prognozy znajdzie się w przedziale 10,2% - 13,5%).
W 2024 roku proces dezinflacyjny będzie już wolniejszy, w IV kwartale 2024 roku średnia inflacja ma wynieść 4,8%, a w celu inflacyjnym NBP, który wynosi 2,5% (+/- 1%), inflacja znajdzie się dopiero w 2025 roku.
- Mimo tego, że ten proces dezinflacji widać już nie tylko w prognozach ale także w twardych danych GUS, trójka ekonomistów wybranych do RPP przez większość opozycyjną w Senacie, próbuje forsować na jej posiedzeniach, kolejne podwyżki stóp procentowych i z dezaprobatą odnosi się do tego, co postanawia większość w Radzie wybrana przez Sejm i Prezydenta RP.
Najbardziej wyrazistą postawę ze wspomnianej trójki członków RPP, prezentuje prof. Joanna Tyrowicz, która stwierdziła wręcz, że „z ujemną realną stopą procentową NBP, nie sprowadzimy inflacji do celu”.
To oznaczałoby podniesienie podstawowej stopy banku centralnego obecnie przynajmniej do 17%, co oznaczałoby, że oprocentowanie kredytów w bankach komercyjnych, musiałoby oscylować w granicach 25%, ze wszystkimi negatywnymi konsekwencjami dla przedsiębiorców i gospodarstw domowych (raty kredytów mieszkaniowych wzrosłyby zapewne kilkukrotnie).
Ze względu na obecną większość w Radzie wybraną przez Sejm i Prezydenta RP, tego rodzaju pomysły się nie ziszczą ale kredytobiorcy powinny pamiętać, jakie środowisko zgłosiło kandydatów, którzy próbują forsować tego rodzaju koncepcje.
- Ale nie tylko ekonomiści wywodzący się ze środowiska Platformy, proponują radykalne rozwiązania, które ich zdaniem bardzo szybko sprowadziłyby inflację do jednocyfrowego poziomu, zwolennikiem takich posunięć jest sam przewodniczący Donald Tusk.
W jednej z takich wypowiedzi na jednym z ostatnich spotkań ze swoimi zwolennikami, pytany jak skutecznie walczyć z inflacją wypalił „należy wyraźnie ograniczyć wydatki budżetowe i zdecydowanie podnieść stopy procentowe” (a więc zlikwidować wszystkie programy społeczne, podnieść wiek emerytalny).
To klasyczny pomysł „liberałów”, zaciskanie pasa dla zwykłych ludzi i bardzo drogi pieniądz kredytowy, a więc kredyty, także te mieszkaniowe, dostępne tylko dla nielicznych.
- Takie działania były podejmowane podczas rządów Platformy, a ich skutkami było spowolnienie wzrostu gospodarczego, gwałtowny wzrost bezrobocia i masowa emigracja za pracą szczególnie młodych ludzi.
Widać że ludzi Platformy w tym jej przewodniczącego, nic to nie nauczyło, są gotowi powtórzyć tamte działania i otwarcie o tym mówią.
Miejmy nadzieję, że Polacy jednak nie pozwolą aby po raz kolejny doświadczać skutków tych eksperymentów.