Niemcy atakujący Polskę w związku z nielegalną imigracją, to jednak są Himalaje hipokryzji

  1. Kiedy Platforma, a w zasadzie cała opozycja, zaczęła atakować polski rząd za nieprawidłowości przy wydawaniu wiz, robiąc w tej sprawie „z igły widły”, jasne było, że ma plan wyniesienia jej za granicę.

Zacytowane wyżej przysłowie pasuje jak ulał do opisania tej sytuacji, bo przecież polskie służby wykryły nieprawidłowości przy wydaniu 268 wiz (słownie dwustu sześćdziesięciu ośmiu), a opozycyjni politycy, cały czas w mediach mówią o 260 tysiącach wiz, przy okazji świadomie, jak się wydaje, myląc pozwolenia na pracę, z wizami (wydawanych jest znacznie mniej wiz, niż pozwoleń na pracę, w przypadku niektórych krajów, wizy pracownicze otrzymuje zaledwie parę procent tych, którzy dostali pozwolenia na pracę).

 

  1. Na to wyniesienie tej sprawy za granicę , nie trzeba było długo czekać, trzech byłych premierów, a obecnie europosłów, wybranych z list Platformy, Leszek Miller, Marek Belka i Włodzimierz Cimoszewicz, napisali list do przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen w sprawie rzekomej afery wizowej.

Piszą w nim o zbulwersowaniu opinii publicznej w Polsce doniesieniami medialnymi w tej sprawie i pytają jaką wiedzę ma Komisja Europejska, ba żądają natychmiastowych jej działań, sugerując, że nasz kraj narusza reguły przynależności do strefy Schengen.

Z polecenia von der Leyen natychmiast zareagowała na ten list komisarz d/s migracji Ylva Johannson, żądając od ministra spraw zagranicznych wyjaśnień w tej sprawie, co tylko potwierdza, że to swoista „ustawka” polskiej opozycji i szefowej KE.

 

  1. Ta „ustawka” ma jednak dalszy ciąg, w następnym tygodniu na wniosek dwóch największych grup politycznych, EPL i Lewicy, odbędzie się debata w Parlamencie Europejskim, podczas której Polska będzie zapewne atakowana przez jej inicjatorów, w tym także europosłów Platformy i Lewicy.

Co więcej w tych dniach kanclerz Olaf Schulz, zaczął publicznie mówić o nieprawidłowościach przy wydawaniu wiz przez Polskę i zagroził wznowieniem niemieckich kontroli na granicy z Polską.

Tego rodzaju niemieckich zapowiedzi, nie można ocenić inaczej, jak Himalaje hipokryzji, bo do kontroli granic wzywa kraj, którego kanclerz Angela Merkel w 2015 roku specyficznym zaproszeniem „herzlich willkomen”, otworzyła nie tylko granice Niemiec dla nielegalnych imigrantów, ale także wszystkie zewnętrzne granice Unii i krajów należących do strefy Schengen.

Konsekwencje tego swoistego „zaproszenia” ponoszą nie tylko Niemcy, ale większość krajów Unii Europejskiej i niemieckie pouczenia dotyczące obecnej sytuacji związanej z nielegalną imigracją, są powszechnie uważane za bezczelność.

 

  1. Przypomnijmy także, że na ostatnim posiedzeniu PE w Strasburgu przewodnicząca KE Ursula von der Leyen w czasie swojego dorocznego orędzia o stanie Unii, stwierdziła „że nielegalna imigracja to europejskie wyzwanie wymagające europejskiej reakcji” i wezwała inne kraje unijne, aby „powitały część migrantów przybywających do Włoch”.

A więc „plan” przewodniczącej KE w sprawie nielegalnych imigrantów, to szybkie ich rozmieszczenie w innych krajach członkowskich, nie jest tylko jasne, czy „plan” ten ma być realizowany na zasadzie dobrowolności, czy raczej unijnego przymusu.

Ta wypowiedź zacytowana przez największe agencje już wywołała reakcje na „emigranckich czatach”, rośnie liczba chętnych z różnych krajów afrykańskich na podroż przez Morze Śródziemne, intensywnie poszukiwani są także dodatkowi przewoźnicy, aby obsłużyć coraz większe zainteresowanie przewozami.

Pojawiły się także informacje w amerykańskich mediach, że zwiększony w ostatnich tygodniach, przerzut nielegalnych imigrantów do Europy jest spowodowany działaniami służb specjalnych kilku krajów afrykańskich, które koordynują, a nawet wspierają działania grup przemytniczych.

 

  1. Wygląda więc na to, że przewodnicząca KE zachęcając, przemytników do pracy na jeszcze wyższych obrotach, niż do tej pory, przygotowuje grunt pod nowy mechanizm unijnej relokacji nielegalnych imigrantów, nazywany jakby to dziwnie nie brzmiało „mechanizmem obligatoryjnej solidarności”.

Pozwala on wprawdzie nie przyjmować imigrantów przydzielonych danemu krajowi przy pomocy matematycznego algorytmu, ale taki kraj płaci 22 tys. euro za każdego nieprzyjętego do unijnego budżetu.

Większość parlamentarna w PE ten mechanizm przyjęła (za głosowali europosłowie Lewicy, europosłowie Platformy wstrzymali się od głosu, europosłowie PSL-u wyjęli karty do głosowania, przeciwni byli tylko europosłowie PiS), zgodziła się także na ten mechanizm większość krajów członkowskich, Polska i jeszcze kilka innych krajów go oprotestowały.

Jesienią zaczną się negocjacje pomiędzy Radą i Parlamentem, ale ponieważ stanowisko PE zawiera rozwiązania zachęcające do nielegalnej imigracji, można się spodziewać, że ostateczny kształt tego rozporządzenia, będzie jeszcze bardziej niekorzystny dla krajów, które nie chcą przyjmować nielegalnych imigrantów.

 

  1. To głównie Niemcy jako kraj i jego przedstawiciele w unijnych instytucjach, odpowiadają za obecną dramatyczną sytuację w Europie związaną z nielegalna imigracją, więc obecne ataki przywódców tego kraju na swoich sąsiadów, są wręcz Himalajami hipokryzji.

Szkoda tylko, że europosłowie wybrani w Polsce z Platformy i Lewicy, są gotowi dostarczać Niemcom pretekstów do takich ataków uznając, że im gorzej dla Polski w instytucjach europejskich, tym lepiej dla nich.