1. W dniach 24-26 sierpnia we francuskim mieście Biarritz będzie miał miejsce kolejny szczyt grupy G-7 – prezydentów albo szefów rządów siedmiu najważniejszych gospodarek świata ( USA, Kanady Japonii, Niemiec, Francji, W. Brytanii i Włoch , a także reprezentujących Unię Europejską -Jean Claude Junckera i Donalda Tuska.
Gospodarzem szczytu jest Francja, ponieważ do końca tego roku przewodniczy Grupie G-7, a zaproszeni zostali przywódcy wielu krajów afrykańskich, ponieważ przewodnim tematem spotkania będzie zwalczanie nierówności.
Spotkanie w tym gronie chce wykorzystać nowy premier W. Brytanii Boris Johnson do ostatecznego ustalenia czy jest jeszcze szansa na zmianę umowy o wyjściu tego kraju z UE, czy też w. Brytania wyjdzie ze Wspólnoty bez żadnego porozumienia.
2. Przypomnijmy, że rozpoczynając swoje premierowanie pod koniec lipca ,Boris Johnson zapewnił Brytyjczyków, że „W. Brytania wyjdzie z Unii Europejskiej, nadszedł bowiem czas na działanie, na podejmowanie decyzji, na odważne przywództwo”.
Stwierdził także, że „jest gotowy zawrzeć nową umowę z UE” jak to zgrabnie ujął „bez problemu granicy w Irlandii” ale podkreślił także ,że „jest gotowy na odmowę negocjacji przez Brukselę” i zaraz mocno podkreślił, że „wtedy W. Brytania wyjdzie bez umowy”.
Przy tej okazji jakby mimochodem stwierdził, że „w takiej sytuacji będziemy mieli 39 mld funtów (około 44 mld euro) na wsparcie brytyjskiej gospodarki i finansowanie dodatkowych programów społecznych (chodzi o zobowiązania finansowe jakie W. Brytania w umowie z UE zobowiązała się zapłacić na rzecz unijnego budżetu).
3. Przypomnijmy także, że w odrzuconej aż 3-krotnie przez Izbę Gmin umowie z UE-27, W. Brytania zgodziła się między innymi na zagwarantowanie wszystkich praw obywatelom krajów UE-27 mieszkającym na jej terytorium (w tym Polakom), jakie mieli, kiedy była ona członkiem Unii Europejskiej.
Zgodziła się także zapłacić składkę nie tylko do 2020 roku, ale także przypadającą na nią część zobowiązań wynikających ze stosowania zasady n+3 w wykorzystywaniu środków z Funduszu Spójności, co oznacza, że mimo opuszczenia UE, będzie musiała zapłacić szacunkowo około 50 mld euro.
Nie zgodziła się jednak, aby Irlandia Północna została w unii celnej przez określony w porozumieniu czas (chodzi o to, że takie rozwiązanie nie stwarzałoby konieczności natychmiastowego stworzenia granicy pomiędzy Republiką Irlandii i Irlandią Północną), podczas gdy pozostała część Zjednoczonego Królestwa będzie już poza UE.
4. Właśnie, dlatego przyjęto tzw. rozwiązanie awaryjne (back-stop), a więc pozostawanie Zjednoczonego Królestwa w unii celnej po okresie przejściowym (po 2020 roku albo, jeżeli zostanie on przedłużony po 2021) i to to właśnie był jeden z powodów odrzucenia umowy w Izbie Gmin.
A to przecież oznaczałoby, że pod względem przepływów handlowych W. Brytania pozostawałaby w UE i nie mogła w pełni samodzielnie prowadzić polityki handlowej, czyli zawierać umów handlowych z krajami trzecimi ( a to był jeden z głównych argumentów zwolenników Brexitu, przemawiających za wyjściem z UE).
Wygląda więc na to, że Brytyjczycy pod przywództwem Johnsona będą gotowi, żeby umowę z UE ostatecznie odrzucić i spowodować twardy Brexit, choć jak wszystko na to wskazuje będzie on niekorzystny dla obydwu stron zarówno dla UE-27 jak samej W. Brytanii.
Przy czym gospodarka brytyjska przez 3 lata, które upłynęły od referendum już zamortyzowała jak się wydaje większość negatywnych skutków Brexitu, natomiast gospodarki UE-27 mają to jeszcze przed sobą.
5. Nastroje w W. Brytanii, mimo upływu już ponad 3 lat od referendum w którym Brytyjczycy zdecydowali o opuszczeniu Unii Europejskiej, są jeszcze bardziej radykalne niż wtedy, w referendum bowiem niecałe 52% głosujących chciało wyjścia z UE, ponad 48% było przeciw, według obecnych sondaży zwolenników jest aż 54% , a przeciwników 46%.
Co więcej wspomniane 54% zwolenników uważa, że „Boris Johnson musi przeprowadzić Brexit za wszelką cenę, nawet jeżeli będzie to wymagało ominięcia parlamentu, aby uniemożliwić posłom jego zatrzymanie”.
Z tych badań wynika, że Brytyjczycy mają tak dosyć „negocjacji z Brukselą”, że ich większość oczekuje od nowego premiera wyjścia z UE za wszelką cenę.