- Pod koniec kwietnia tego roku GUS podał informację o zgłoszonych przez przedsiębiorstwa zamiarach zwolnień grupowych na koniec marca, z której wynika, że chodzi aż o 159 firm i 17 tysięcy pracowników. Te zgłoszenia narastają z miesiąca na miesiąc (na koniec lutego było to 137 firm i dotyczyło to ok.16 tysięcy pracowników) i wszystko wskazuje na to, że w kolejnych miesiącach będzie ich jeszcze więcej (dane dotyczące kwietnia GUS ogłosi pod koniec maja). Pojawiają się także informacje o dużych zwolnieniach w sektorze publicznym, np. w Poczcie Polskiej ma to dotyczyć co najmniej 10 tysięcy pracowników, a PKP Cargo od 1 czerwca na tzw. postojowe ma zostać skierowane blisko 1/3 wszystkich zatrudnionych, czyli ponad 7 tysięcy (jeżeli popyt na usługi przewozowe nie wzrośnie, to pracownicy ci zostaną zwolnieni).
- Bardzo niepokojące są informacje o zapowiedziach wycofywania się z produkcji w Polsce dużych zagranicznych koncernów, które funkcjonują w naszym kraju w zasadzie od początku transformacji, a więc lat 90-tych poprzedniego stulecia. Taką zapowiedź ogłosiła firma Levi Strauss, która likwiduje swoja fabrykę w Płocku po ponad 30 latach funkcjonowania i zwalnia wszystkich tam zatrudnionych pracowników, czyli ponad 800 osób. Podobnie francuski producent opon do samochodów firma Michelin likwiduje istniejącą od lat 90- tych poprzedniego stulecia produkcje opon do samochodów ciężarowych w Olsztynie i co znamienne przenosi swoją produkcję do Rumunii. Także szwajcarski koncern ABB ogłosił zamknięcie swojej fabryki silników niskich napięć w Aleksandrowie Łódzkim i zwolnienie 400 pracowników, a także zwolnienie 600 pracowników z fabryki w Kłodzku i przeniesienie produkcji tych silników do Chin. Likwidują także swoją produkcję w Polsce w firmy z sektora samochodowego: takie jak Stellantis produkująca silniki samochodowe w Bielsku -Białej, zwalnia blisko 500 osób, a Volvo Buses we Wrocławiu, zwalnia ponad 400 pracowników.
- Jedną z przyczyn zwolnień grupowych, bądź decyzji o wyprowadzeniu produkcji z Polski i w konsekwencji likwidacji związanych z nią miejsc pracy jest przewidywany wzrost cen energii elektrycznej, gazu i ciepła systemowego od lipca tego roku i w latach kolejnych. Od przedstawicieli rządu płyną także niepokojące informacje dotyczące przesunięcia oddania do użytku pierwszego bloku elektrowni atomowej, aż o 6 lat do roku 2040, a nawet o 11 lat (od oddaniu tego pierwszego bloku w połowie lat 40-tych, a więc około roku 2045, mówiła niedawno w Berlinie minister Urszula Zielińska). W tej sytuacji wszystko wskazuje na to ,że polski system energetyczny będzie za już za kilka lat zupełnie niewydolny, zamykaniu kolejnych elektrowni węglowych, nie będzie towarzyszyło uruchomienie nowego stabilnego źródła energii w postaci energii jądrowej. W tej sytuacji przedsiębiorcy obawiają się nie tylko ciągłego wzrostu cen energii, ale także potencjalnego jej braku w sytuacji kiedy Polska, nie będzie miała stabilnego miksu energetycznego.
- Wprawdzie ostatnio w Sejmie została przegłosowana ustawa, w wyniku jej przyjęcia, wzrost cen prądu ma być ograniczony w tym roku do poziomu około 30%, przewiduje się także symboliczne rekompensaty dla mniej zamożnych gospodarstw domowych, ale jak się okazuje, osłonami, nie objęto przedsiębiorców. Mamy więc do czynienia wręcz z kuriozalną sytuacją, przedsiębiorcy ograniczają produkcję, zwalniają pracowników i jako ważną tego przyczynę podają wzrost cen energii w tym roku i w latach następnych, a rząd uwalnia te ceny, przygotowuje osłony dla gospodarstw domowych i wyklucza z tych osłon przedsiębiorców. Podobnie osłonami nie zostali objęci przedsiębiorcy korzystający z gazu , a tutaj wzrost cen w tym roku będzie jeszcze wyższy, razem z podwyżką opłat stałych, ma on wynieść co najmniej 50%. Przed tego rodzaju decyzjami ostrzegaliśmy w kampanii wyborczej do Parlamentu, ale tym ostrzeżeniom nie dawno wiary, bo przecież „miało być tak jak za PiS-u, tylko bez PiS-u”, jak się teraz okazuje, to były tylko mrzonki.
5. Z miesiąca na miesiąc coraz więcej firm zgłasza zamiary zwolnień grupowych, tylko do marca dotyczy to 160 firm i blisko 17 tysięcy pracowników i jest to tym bardziej niepokojące, że w całym roku 2020 (tym covidowym, pełnym lockdownów), zwolnienia grupowe dotyczyły ok. 20 tysięcy pracowników. Co więcej zwolnienia grupowe zgłaszają coraz liczniej zagraniczne firmy funkcjonujące w Polsce od 20-30 lat, tu wygaszają produkcję i przenoszą ją do innych krajów w tym np. do Rumunii, co powinno skłaniać rządzących do pogłębionej refleksji i podjęcia działań zapobiegających temu exodusowi.