- Wczoraj odbyła blisko 7. godzinna debata podczas II czytania budżetu na 2025 rok, niestety nie tylko bez udziału premiera Tuska, który bardzo rzadko bywa w Sejmie, ba nie uczestniczy nawet w głosowaniach, ale także bez udziału ministra finansów Andrzeja Domańskiego. Rząd reprezentowało kilku wiceministrów i to oni musieli wysłuchać wręcz lawiny uwag i zastrzeżeń do projektu budżetu od posłów klubów Prawa i Sprawiedliwości i Konfederacji ,koła Republikanów, a nawet do niedawna koalicjantów rządu Tuska, czyli przedstawicieli partii Razem. Zabierałem głos w tej debacie w imieniu klubu Prawa i Sprawiedliwości i razem z aż 12. innymi posłami naszego klubu, nie tylko zgłosiliśmy wiele zastrzeżeń do poszczególnych części budżetu, ale także kilkadziesiąt poprawek, w tym dwie o dużym ciężarze finansowym, dotyczące dodatkowych środków na ochronę zdrowia wysokości 25 mld zł, a także przeznaczenia dodatkowych środków w kwocie 9 mld zł na 10% podwyżkę płac w sferze budżetowej. Te dodatkowe środki mają pochodzić z dodatkowych wpływów podatkowych głównie z podatku VAT, akcyzy oraz obydwu podatków pochodowych PIT i CIT.
- Zgłosiłem także 5 zasadniczych zastrzeżeń do tego projektu budżetu, które oznaczają, że jest on nierealistyczny, oparty na kreatywnej księgowości, a przede wszystkim wyborczy w tym sensie, że pozwala przetrwać koalicji rządowej do czerwca tego roku, czyli wyborów prezydenckich, a następnie „ratuj się kto może”. To pierwszy po roku 1989 budżet, w którym żeby pokryć zaplanowane wydatki, aż 1/3 środków trzeba pożyczyć. Według projektu budżetu, dochody mają wynieść ponad 632 mld zł, wydatki blisko 922 mld zł, co oznacza, że deficyt budżetowy wyniesie prawie 289 mld zł, a więc jak już wspomniałem, żeby pokryć zaplanowane wydatki, aż 1/3 środków finansowych, trzeba będzie pożyczyć. Drugim swoistym „osiągnięciem” rządu Tuska, zawartym w projekcie budżetu jest fakt, że wspomniany deficyt, stanowi blisko 50% zaplanowanych dochodów budżetowych, w historii budżetów po roku 1989, także nigdy, nie było takiej sytuacji ( 632 mld zł dochody, deficyt 290 mld zł). Trzecie „osiągnięcie” jest takie, że dochody budżetowe w 2025 roku mają być, aż o około 50 mld zł niższe, niż dochody budżetowe zaplanowane na rok 2024, co w sytuacji wzrostu gospodarczego w wysokości 3,1% PKB w 2024 roku i zaplanowanego na rok 2025 w wysokości aż 3,9% PKB i nawet spadek wpływów do budżetu z PIT o ok. 75 mld zł w związku z nową ustawą o dochodach jst. tego spadku dochodów nie wyjaśnia. Czwarte „osiągnięcie” to najwyższe w historii potrzeby pożyczkowe budżetu, te brutto to aż 553 mld zł, a te netto to aż 337 mld zł, przy czym przewiduje się , że finansowanie krajowe to kwota ponad 246 mld zł, a zagraniczne aż na ponad 120 mld zł , a jeszcze w 2024 roku było to tylko 15 mld zł (a więc chcemy żeby zarabiała na długu zagranica i jeszcze obarczamy jego spłatę ryzykiem kursowym). Wreszcie piąte „osiągnięcie”, mimo tego, że jak zapewniał minister Domański w projekcie budżetu, miały zostać zawarte wszystkie wydatki rządowe w 2025 roku, to po analizie towarzyszących mu załączników, wyraźnie widać, że tak się nie stało, bo fundusze pozostawione poza budżetem, mają wydać w 2025 roku blisko 182 mld zł, przy czym żeby tak się stało, ponad 103 mld zł musi pożyczyć i im przekazać, Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK).
- Konsekwencją astronomicznego deficytu budżetowego na 2025 rok w wysokości 290 mld zł i równie wysokiego deficytu w 2024 roku, który ma wynieść 240 mld zł, dług publiczny ma wynieść „tylko” 59,8% PKB i w kolejnych latach przekroczy 60% aż do 61,3% PKB w 2027 roku, by wrócić poniżej tej granicy dopiero w roku 2030. ( KE szacuje, że będzie jeszcze wyższy i wyniesie ponad 63% PKB). Co więcej będzie on, aż o ponad 10 pkt. procentowych wyższy, niż na koniec 2023 roku, czyli ostatniego roku rządów Prawa i Sprawiedliwości (49,6% PKB), co jest „osiągnięciem” bez precedensu w naszej historii po roku 1989, aby rządzący zaledwie w ciągu 2 lat swoich rządów, podwyższyli dług publiczny i to ten według definicji unijnej, aż o 10 pkt procentowych, a więc o ponad 400 mld zł. Przy tej okazji przypomnijmy, że ten dług w 2023 roku, był niższy, niż w 2015 roku , kiedy wynosił 51,3% PKB i to mimo szoków zewnętrznych takich jak covid, czy wzrostu cen surowców jeszcze na pół roku przez przed agresją Rosji na Ukrainą (konsekwencja to tarcze antyinflacyjne i rezygnacja z części dochodów głównie z VAT), a później także samej agresji.
- Prace w komisjach nie tylko budżetu na 2025 rok nie poprawiły, ale znacząco go pogorszyły, szczególnie poprawka dotycząca cięć w budżetach instytucji, które przygotowywały samodzielnie, swoje części budżetowe. Chodzi o ich finansowe zagłodzenie i polega na zmniejszeniu budżetów ważnych instytucji polskiego państwa, których do tej pory nie udało się podporządkować rządzącym, w tym szczególnie o Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy, Krajową Radę Radiofonii i Telewizji, Krajową Radę Sądownictwa oraz Instytut Pamięci Narodowej- Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Tym wymienionym wyżej instytucjom, a także kilku innym, rządząca koalicja chce zmniejszyć budżety aż ponad 335 mln zł, przy czym niektórym z nich tak głęboko, że oznacza to paraliż ich funkcjonowania, tak jak w przypadku TK w którego budżecie „wyzerowano” płace sędziów, co oznacza jego całkowity paraliż. W tym ostatnim przypadku mamy do czynienia z jaskrawym złamaniem art. 195 ust. 2 Konstytucji RP, który mówi wprost „Sędziom Trybunału Konstytucyjnego zapewnia się warunki pracy i wynagrodzenie odpowiadające godności urzędu oraz zakresu ich obowiązków”. Posłowie koalicji rządzącej decydują się więc na ostentacyjne złamanie Konstytucji RP i chyba wręcz domagają się, aby Prezydent skierował nie podpisaną ustawę budżetową do TK w celu zbadania jej zgodności z ustawą zasadniczą. Tym samym poważnie ryzykują, że do końca stycznia przyszłego roku nie będzie uchwalonej ustawy budżetowej, a w konsekwencji głowa państwa, będzie mogła rozwiązać Parlament.
- Ze względu na te wszystkie zastrzeżenia w imieniu klubu PiS złożyłem wniosek o odrzucenie projektu budżetu w II czytaniu, choć zdajemy sobie sprawę, że koalicja rządząca ten wniosek odrzuci. Budżet jest skonstruowany jednak tak, że rządząca koalicja chce wytrzymać jakoś do czerwca przyszłego roku, do rozstrzygnięcia wyborów prezydenckich z nadzieją, że wygra jej kandydat, a później przyniesie projekt prawdziwego budżetu na II połowę roku w formule „ratuj się kto może”.