1. Dzisiaj rozpoczyna się w Brukseli dwudniowa sesja Parlamentu Europejskiego, poświęcona głównie przesunięciom środków w unijnym budżecie, zmianom w przepisach prawnych pozwalających na skuteczniejszą walkę ze skutkami pandemii koronawirusa, ale także przyjęciu rezolucji w tej sprawie.
Dla zdecydowanej większości posłów będą to obrady i głosowania zdalne, na sali plenarnej będzie zaledwie po kilku reprezentantów poszczególnych frakcji parlamentarnych, którzy będą zabierali głos w tej debacie.
Obrady Parlamentu zapowiadane były jako niezwykle ważne w związku z możliwościami przeznaczenia niewykorzystanych środków z ostatniego budżetu wieloletniej perspektywy finansowej na lata 20014-2020 na walkę ze skutkami pandemii koronawirusa, a okazuje się, że w dużej mierze większość parlamentarna, chce się koncentrować na wojnie ideologicznej.
2. Tak niestety jest skonstruowana rezolucja przygotowana przez 4 grupy polityczne (chadecję, lewicę, liberałów i zielonych), obszerna licząca aż 11 strom i ponad 50 punktów, do której wrzucono wszystko i pobożne życzenia na astronomiczne pieniądze, które miałby się znaleźć na poziomie unijnym na pomoc europejskiej gospodarce, walkę ze zmianami klimatycznymi czyli tzw. Zielony Ład, wsparcie dla imigrantów ale także walkę o praworządność na Węgrzech i w Polsce.
Okazuje się europosłowie z Platformy i sam przewodniczący partii chadeckiej Donald Tusk, nie mogli przepuścić okazji ,żeby nie wpisać do tekstu rezolucji konieczności zastosowania wobec naszego kraju po raz kolejny art. 7 TUE i wynikających z niego sankcji.
3. W 36 punkcie rezolucji zawarto zapisy potępiające węgierski rząd za wprowadzenie stanu wyjątkowego umożliwiającego walkę z koronawirusem , a rządu polskiego za nie wprowadzenie stanu nadzwyczajnego, co pozwoliłoby odłożyć wybory prezydenckie.
Bo tylko tak przecież można rozumieć akapit poświęcony Polsce „uważa się za niezgodne z wartościami europejskimi, działania podjęte przez polski rząd mianowicie zmianę kodeksu wyborczego niezgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, w celu przeprowadzenia wyborów prezydenckich w środku pandemii, która może zagrozić życiu obywateli polskich i podważyć idee wolnych, równych, bezpośrednich i tajnych wyborów, co zapewniają zapisy polskiej konstytucji”.
Tekst ten pochodzi zapewne od europosłów Platformy, bo tego rodzaju argumentacją, posługują się czołowi politycy tej partii w kraju z kandydatką na prezydenta z ramienia tej partii Małgorzatą Kidawą-Błońską włącznie.
4. A przecież kraje Unii Europejskiej oczekują zupełnie czegoś innego, po otrząśnięciu się z szoku spowodowanego kompletną bezradnością instytucji unijnych w zetknięciu ze skutkami pandemii szczególnie w ochronie zdrowia, przystąpiły one natychmiast nie tylko do rozbudowy jej potencjału na poziomie krajowym , a także przygotowały poważne plany fiskalnego wsparcia swoich gospodarek.
Te plany opiewają na ogromne sumy - średnio dla każdego kraju nawet na 10-15% ich PKB, a ponieważ sytuacja fiskalna szczególnie krajów Południa UE jest bardzo trudna (wysokie deficyty sektora finansów publicznych, przekraczające 3% PKB, a także dług publiczny przekraczający 100% PKB), domagają się one wsparcia ze strony instytucji unijnych.
To wsparcie w postaci emisji specjalnych koronaobligacji zostało wprost zablokowane przez Niemcy i Holandię, a wykorzystanie środków z Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego (ESM) przez kraje należące do strefy euro ograniczone tylko do kwoty 240 mld euro (sumarycznie cały mechanizm to blisko 700 mld euro) i to pod dwoma warunkami: przeznaczenie pozyskanych środków w postaci pożyczek tylko i wyłącznie na potrzeby ochrony zdrowia z jednoczesnym zachowaniem limitów równowagi finansowej strefy euro.
5. W konsekwencji tylko część krajów będzie w stanie te warunki spełnić, więc pomoc z ESM jest dosyć iluzoryczna, a dwa pozostałe instrumenty już dla wszystkich krajów członkowskich: SURE instrument służący ochronie miejsc pracy i osób pracujących we wszystkich krajach członkowskich o wartości do 100 mld euro i nowa linia kredytowa w Europejskim Banku Inwestycyjnym (EBI) na kwotę około 200 mld euro, która byłaby przeznaczona na wsparcie przedsiębiorstw, to jak widać propozycje o charakterze kredytowym.
Tak więc kraje członkowskie oczekują od instytucji unijnych realnego wsparcia w sytuacji największego kryzysu gospodarczego po roku 1929 ( przewidywane spadki nawet do 10% PKB), a otrzymują propozycję kontynuacji tego samego co do tej pory: „na problemy Unii jeszcze więcej Unii” i kontynuację wojen ideologicznych.