1. W ostatni piątek ukazał się komunikat niemieckiego regulatora rynku gazowego (Bundesnetzagentur), z którego wynika, że gazociąg Nord Stream2 nie zostanie wyłączony z unijnej dyrektywy, która nakazuje umożliwienie dostępu do gazociągów znajdujących na terenie UE, wszystkim operatorom tym zainteresowanym.
Zmieniona unijna dyrektywa umożliwiała takie wyłączenie spod jej działania gazociągów, których budowa została zakończona przed dniem 23 maja 2019 roku, a jak wiadomo gazociąg Nord Stream2 do tej pory nie został zakończony.
Mimo to spółka Nord Stream2 o takie wyłączenie odcinka przebiegającego przez niemieckie wody terytorialne, się starała, ba w mediach pojawiły się informacje, że być może w tej sprawie zapadnie pozytywna decyzja niemieckiego regulatora.
Wydaje się, że na jego ostateczną decyzję, negatywną dla Nord Stream2, miały wpływ opinie jakie wpłynęły aż z 10 państw członkowskich, które miały możliwość zbadania wniosku rosyjskiej firmy, w tym w szczególności opinia polskiego rządu.
2. To już drugi w ciągu ostatnich kilku miesięcy poważny cios w budowę gazociągu Nord Stream2, pierwszym były amerykańskie sankcje, które zostały wprowadzone w grudniu 2019 roku.
Przypomnijmy, że tuż przed Świętami Bożego Narodzenia prezydent USA Donald Trump podpisał ustawę zawierającą sankcje na wszystkie firmy uczestniczące w budowie gazociągu Nord Stream2 i natychmiast szwajcarska firma Allseas ogłosiła, że wstrzymuje prace przy jego budowie.
Jej dwa specjalistyczne statki układające rury tego gazociągu na dnie Bałtyku „Pioneering Spirit” i „Solitaire”, zaprzestały prac i do tej pory budowa nie jest kontynuowana, mimo tego, iż Rosjanie zapowiadali, że dokończą inwestycję we własnym zakresie.
3. Przypomnijmy także, że realizacja III i IV nitki gazociągu Nord Stream, którego udziałowcami są Gazprom (51%) i 5 dużych energetycznych koncernów z Europy Zachodniej, spowoduje wzrost jego przepustowości do 110 mld m3, choć przepustowość dotychczasowych dwóch nitek, była wykorzystywana zaledwie w 60%.
Co więcej aż 50% kosztów budowy tego gazociągu ponoszą dwa niemieckie koncerny Uniper i Wintershall Dea, francuski Engie, austriacki OMV i brytyjsko-holenderski Royal Dutch Shell.
W związku z tym jest niewykluczone, że gdyby budowa gazociągu Nord Stream2 była kontynuowana, to amerykańskie sankcje mogą zostać rozszerzone także na firmy, które uczestniczą w jego finansowaniu.
4.Natomiast istniejąca infrastruktura gazowa umożliwia przesyłanie z Rosji do Europy blisko 250 mld m3 gazu, podczas gdy import gazu przez UE z Rosji w 2014 roku wyniósł ok. 120 mld m3 czyli wykorzystane było niecałe 50% tych możliwości.
Po oddaniu do użytku dwóch pierwszych nitek Nord Stream wykorzystanie przepustowości gazociągów przebiegających przez terytorium Ukrainy w 2014 roku gwałtownie spadło z 58% do 28%, podczas gdy wykorzystanie dwóch pierwszych nitek NS wzrosło z 36 do 60%, co oznacza, że głównym celem NS2 będzie zwiększenie rosyjskich mocy przesyłowych.
Gdyby więc Nord Stream2 został oddany do użytku, doszłoby do całkowitej eliminacji przesyłu gazu przez Ukrainę i w konsekwencji odcięcia od rosyjskiego gazu Słowacji w 100% uzależnionej od tych dostaw.
To właśnie polityczne wykorzystywanie surowców energetycznych przez Rosjan, doprowadziło do tego, że USA zdecydowały się na sankcje wobec Nord Stream2, co więcej mogą je rozszerzyć.
Teraz także precyzyjne zastosowanie europejskiego prawa przez niemieckiego regulatora powoduje ,że ekonomiczny ale i polityczny sens realizacji tej inwestycji dla głównego inwestora czyli Nord Stream2 jest coraz bardziej iluzoryczny.