Już się z tym nie kryją, tzw. praworządność jest im potrzebna, żeby odzyskać władzę

1. Politycy Platformy, wprawdzie od 5 lat realizują strategię nakreśloną jeszcze przez Grzegorza Schetynę „ulica i zagranica” ale domagając się sankcji dla Polski w kolejnych rezolucjach Parlamentu Europejskiego (w ich pisaniu aktywnie uczestniczyli), zawsze podkreślali, że walczą o przywrócenie praworządności w naszym kraju.

W ostatnich miesiącach przestali już jednak kryć, że tak naprawdę forsując w instytucjach unijnych uzależnienie przyszłych wypłat z budżetu od przestrzegania tzw. praworządności, tak naprawdę liczą, że jeżeli pieniądze dla Polski zostaną zablokowane, to wyborcy odwrócą się od Prawa i Sprawiedliwości, a wtedy Platforma wróci do władzy.

Taki był sens wystąpienia w lipcu tego roku w Parlamencie Europejskim szefa delegacji Platformy europosła Andrzeja Halickiego, podczas kolejnej debaty budżetowej związanej z rozpoczęciem prezydencji niemieckiej w Radzie Europejskiej.

2. Ostatnie protesty uliczne na tyle zradykalizowały polityków Platformy, że zaczynają mówić o zablokowaniu pieniędzy dla Polski jako metodzie powrotu do władzy tego ugrupowania, wprost w mediach.

W ostatnią sobotę w programie Debata tygodnia w Polsat News poseł Platformy Jakub Rutnicki, zapytany przez prowadzącego redaktora Grzegorza Jankowskiego o stanowisko jego partii w sprawie propozycji niemieckiej powiązania przyszłych wydatków z tzw. praworządnością, odkrył się zupełnie.

Powiedział „oczywiście trzeba wspierać ten mechanizm, bo trzeba doprowadzić do tego, aby PiS jak najszybciej utracił władzę w kraju, a my obiecujemy jako Platforma, że każde euro, które zostało zmarnowane przez partaczy z PiS-u, zostanie odzyskane”.

Także politycy Lewicy zarówno w polskim Parlamencie jak i europosłowie tej partii w PE (w tym dwaj byli premierzy), jawnie domagają się zablokowania środków dla Polski, uznając, że i oni będą uczestniczyć w odzyskanej przez Platformę władzy.

3. Przypomnijmy, że premier Mateusz Morawiecki i wcześniej wicepremier Jarosław Kaczyński zapowiedzieli, że Polska nie będzie „handlować naszą suwerennością”, a przyjęcie tzw. mechanizmu praworządności w kształcie zaproponowanym przez prezydencję niemiecką, byłoby poważnym jej ograniczeniem.

Jeszcze jedno posiedzenie Rady Europejskiej w tym roku jest przewidziane w dniach 10 i 11 grudnia więc jeżeli prezydencja niemiecka chce zakończyć sukcesem swoje przewodnictwo w Radzie (a byłoby nim przyjęcie budżetu i Funduszu Odbudowy), to musi wrócić do ustaleń szczytu z lipca tego roku i zaproponować nowe rozwiązanie.

Rozporządzenie dotyczące praworządności zgodnie tymi ustaleniami, musiałoby zostać ograniczone tylko do ochrony interesów finansowych Unii Europejskiej, bowiem na taki jego kształt zgodzili się w lipcu szefowie wszystkich 27 rządów państw członkowskich.

4. Gdyby jednak do końca tego roku nie udało się zawrzeć takiego porozumienia, to UE w 2021 roku nie pozostanie bez finansowania, prawo przewiduje taką sytuację i ma na nią odpowiedź tzw. prowizorium budżetowe (stosowane zresztą często w państwach narodowych).

W przypadku UE oznacza to, że w roku 2021 obowiązywałby budżet identyczny jak ten z 2020 roku, a więc ostatni budżet obecnej perspektywy finansowej na lata 2014-2020, który tak nawiasem byłby korzystniejszy niż roczny budżet wynikający z nowej perspektywy finansowej.

Wynika to między innymi z faktu, że bardzo wyraźnie zmalały środki dla Polski w ramach Funduszu Spójności (aż o 23%), co jest głównie rezultatem poprawy zamożności naszego kraju wyrażonym poziomem PKB na mieszkańca w stosunku do średniej unijnej (obecnie ten poziom przekroczył 70%, przy negocjowaniu poprzedniego budżetu był o 8 punktów procentowych niższy).

5. Ponieważ budżetowi na lata 2021-2027 towarzyszy tzw. Fundusz Odbudowy w wysokości 750 mld euro, który został utworzony w celu odbudowy gospodarek krajów UE i wsparcia ich systemów ochrony zdrowia w związku z pandemią koronawirusa, to veto w sprawie budżetu uniemożliwiłoby jego powstanie.

Dla Polski w ramach Funduszu Odbudowy przewidziano około 60 mld euro (w tym około 26 mld euro to dotacje, a 34 mld euro to pożyczki) ale fundusz ten ma charakter pożyczkowy i wszystkie kraje członkowskie są zobowiązane do jego spłacania proporcjonalnie do swojej zamożności (Parlamenty wszystkich krajów członkowskich muszą się zgodzić na ten mechanizm zadłużania się UE i gwarancje rządowe pod pożyczanie przez Komisję Europejską).

Same odsetki od tego zadłużania się Komisji na 750 mld euro w ciągu najbliższych 3 lat, będą wynosiły wg szacunków około 15 mld euro rocznie i w tym celu kraje członkowskie zgodziły się na wprowadzenie podatków europejskich (pierwszy z nich tzw. podatek od nieprzetworzonego plastiku zacząłby obowiązywać od 2023 roku).

6. Jeżeli więc jednomyślności wszystkich państw członkowskich sprawach budżetowych nie będzie, to w roku 2021 będziemy mieli do czynienia z prowizorium budżetowym, a negocjacje przejmie prezydencja portugalska, która jest sceptyczna co do wiązania przyszłych wydatków budżetowych z praworządnością.

Przestrzeganie praworządności w krajach członkowskich Komisja Europejska realizuje bowiem poprzez art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej i nie ma żadnej potrzeby aby było to dublowane przez rozporządzenie, którego zawartość daleko wykracza poza zakres artykuły 322 Traktatu o funkcjonowaniu UE, na którym jest oparte (artykuł ten dotyczy tylko i wyłącznie ochrony interesów finansowych UE).

Płonne są nadzieje polityków Platformy, rząd Prawa i Sprawiedliwości suwerennością nie handluje więc zawetuje te rozstrzygnięcia aż politycy unijni wrócą „po rozum do głowy” i oprą rozwiązania dotyczące praworządności o ustalenia szczytu Rady z lipca.