- We wczorajszym wydaniu „Rzeczpospolitej” ukazał się wywiad Anny Słojewskiej, korespondentki tej gazety z Brukseli z Didier Reyndersem komisarzem UE ds. sprawiedliwości.
Komisarz stara się usprawiedliwić działania Komisji Europejskiej wobec Polski w sprawie praworządności, twierdzi, że zawsze stara się ona najpierw prowadzić dialog z danym krajem członkowskim ale jeżeli nie przynosi on rezultatów, to dopiero wtedy idzie do unijnego sądu.
Tyle tylko, że podwójne standardy KE widać na kilometr, przeciwko Polsce, czy Węgrom, procedury wszczynane są natychmiast, w przypadku innych krajów np. Niemiec postępowanie zostało wszczęte po upływie kilkunastu miesięcy i tylko dlatego, że rozstrzygnięcie Trybunału Konstytucyjnego tego kraju, ośmieliło inne kraje aby spróbować pójść tą drogą.
Komisarz Reynders mówi zresztą o tym otwarcie, że KE zareagowała na rozstrzygniecie Trybunału z Karlsruhe dlatego „że takie wyroki mają efekty uboczne i zachęcają inne państwa do podobnej postawy”.
- Przypomnijmy, że na początku maja 2020 roku niemiecki Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe podjął bardzo ważne rozstrzygnięcie dotyczące sporu pomiędzy przedsiębiorcami i wspierającymi ich naukowcami, a niemieckim rządem, Parlamentem i bankiem centralnym o brak sprzeciwu tych instytucji wobec tzw. luzowania ilościowego (QE), realizowanego od kilku lat przez Europejski Bank Centralny (EBC).
To rozstrzygnięcie miało ogromne znaczenie zarówno w wymiarze merytorycznym (wszak dotyczy polityki pieniężnej EBC realizowanej w 19 krajach członkowskich) jak i politycznym, pokazuje bowiem że to instytucje unijne: EBC, a pośrednio także Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE), mają się dostosować do decyzji Trybunału Konstytucyjnego kraju członkowskiego.
Rozstrzygnięcie było jednoznaczne, głosowało za nim 7 z 8 sędziów niemieckiego Trybunału, co więcej, EBC dostał określony czas na dostosowanie programu QE do wymogów zawartych w rozstrzygnięciu, jeżeli do tego niedojdzie, niemiecki bank centralny będzie się musiał z niego wycofać.
- Dopiero 6 czerwca 2021 roku Komisja Europejska wszczęła postępowanie „przeciwnaruszeniowe” wobec Niemiec za wyrok Trybunału Konstytucyjnego z Karlsruhe podważający rolę TSUE, jak podano w komunikacje celem jest obrona prymatu prawa unijnego, ponieważ jest on coraz częściej podważany w wielu krajach członkowskich.
KE zdecydowała o skierowaniu do władz Niemiec „wezwania do usunięcia uchybienia”, co rozpoczyna postępowanie przeciwnaruszeniowe, które teoretycznie mogłoby prowadzić nawet do skargi przed Trybunałem Sprawiedliwości UE.
Jak podano w komunikacje Komisji, uważa ona, „że wyrok niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego stanowi poważny precedens, zarówno dla przyszłej praktyki samego niemieckiego Trybunału, jak dla sądów najwyższych oraz konstytucyjnych państw członkowskich UE”.
A więc mówiąc wprost nie było reakcji KE na to jak rozstrzygnął Trybunał w Karlsruhe przez ponad 13 miesięcy, musiała się dopiero pojawić, gdy w innych krajach członkowskich rządy zaczęły kierować pytania do swoich Trybunałów i pytać o zgodność z Konstytucją, niektórych unijnych uregulowań.
- Reynders przypomina, że po blisko 3 latach przerwy już w najbliższy wtorek na Radzie Unii Europejskiej ds. ogólnych odbędzie się kolejne wysłuchanie Polski i Węgier dotyczące praworządności.
Od kilku lat trwa przed tą Radą postępowanie wobec tych dwóch krajów wg. art 7 TFUE i nie może się zakończyć bo jakakolwiek kara wynikająca z Traktatów, wymagałoby jednomyślności, a tej przecież nigdy nie będzie (nawet jeżeli z głosowania wykluczy się zainteresowany kraj).
Reynders nie ukrywa, że „grillowanie” tych dwóch krajów przez KE, będzie kontynuowane na tym forum, bowiem jego zdaniem punkt obrad Rady ds. ogólnych w sprawie praworządności „powinien być w czasie wszystkich prezydencji”.
- A więc u komisarza Didier Reyndersa, a pewnie i u komisarz Very Jourovej, bez zmian w sprawie „troski o praworządność” w Polsce i na Węgrzech, praworządność w innych krajach, mniej ich interesuje.
Na przykład komisarza Reyndersa pochodzącego z Beligii nie interesuje, że rząd Marka Rutte u sąsiadów jego kraju, czyli rząd Holandii od pół roku działa w stanie dymisji po tym jak parlamentarna komisja śledcza wykazała, że ok. 20 tys. rodziców było represjonowanych przez służby skarbowe w związku z podejrzeniami o nieuprawnione pobieranie zasiłków na dzieci, co później okazało działaniami bezprawnymi, jak stwierdziła wspomniana komisja w ten sposób „naruszono podstawowe zasady praworządności”.
Z kolei Vera Jourova jakoś niespecjalnie interesuje się sytuacją w swoim kraju, gdzie firma Agrofert należąca do premiera Andreja Babisza, choć zarządzana przez fundusze powiernicze, otrzymała ok 18 mln euro wsparcia ze środków europejskich, jak wykazały kontrole w konflikcie interesów.
Ciekawe czy te dwa przypadki rażącego naruszenia praworządności w Holandii i Czechach, znajdą się w dorocznym raporcie dotyczącym praworządności w krajach UE, który zostanie opublikowany już w lipcu?