1. Na wczorajszej konferencji prasowej nowy przewodniczący Platformy Donald Tusk, nawiązał do deklaracji podpisanej przez 16 partii o charakterze konserwatywnym z większości krajów UE, w tym także prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego, stwierdzając, że tworzą one „obóz proputinowski” w Europie.
Deklaracja oczywiście z Putinem nie ma nic wspólnego, jest to po prostu odpowiedź partii centroprawicowych z większości krajów należących do UE, na rozpoczętą przed paroma tygodniami konferencję, ws. przyszłości Europy, której organizatorem jest Parlament Europejski.
Niestety już na tym etapie można przewidywać, że w konferencji PE chodzi o pogłębienie procesów, które nie prowadzą do rozwoju UE ale raczej do głębokiego kryzysu i do zjawisk, które z założeniami twórców UE, nie mają nic wspólnego.
2. Ta deklaracja proponuje inną wizję UE, przywódcy wspomnianych 16 partii politycznych, podkreślają, że ich zdaniem, suwerenami w Europie są i pozostaną narody europejskie, a także, że wszystkie kompetencje nie przyznane Unii należą do państw członkowskich, w zgodzie z zasadą subsydiarności.
Uważają, że oprócz konsekwentnego stosowania powyższej zasady przyznania, konieczne jest stworzenie zbioru nienaruszalnych kompetencji państw członkowskich UE i odpowiedniego mechanizmu ich ochrony z udziałem krajowych sądów konstytucyjnych lub organów o równoważnych im kompetencjach.
Podkreślają, że podstawowym trybem dochodzenia do wspólnego stanowiska krajów UE powinien pozostać konsensus, a próby odchodzenia od niego, czy jego likwidacji, grożą przekształceniem UE w szczególną formę oligarchii.
Stwierdzają także, że w krajach UE ciągle istnieje przemożna wola współpracy, a duch wspólnoty i przyjaźni przenika narody i społeczeństwa, co jest naszym kapitałem, który koniecznie trzeba wykorzystać reformując Wspólnotę.
3. Gdzie tu jest propozycja działań „proputinowskich”, doprawdy nie wiadomo, być może oskarżanie innych o sprzyjanie Putinowi przez Donalda Tuska, to sposób na odwracanie uwagi od jego działań jako premiera i szefa Rady Europejskiej, a także jego promotorki kanclerz Angeli Merkel.
Wystarczy przypomnieć działania Tuska jako premiera przed i po katastrofie smoleńskiej, sprzyjanie Putinowi i jego polityce w kontrze do działań prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a później po jego śmierci już przy otwartej kurtynie we wszystkich interesujących Rosjan sprawach, czego zwieńczeniem były narady szkoleniowe polskich ambasadorów z całego świata z udziałem ministra sprawa zagranicznych Federacji Rosyjskiej Siergieja Ławrowa.
Niewątpliwie Donald Tusk już jako przewodniczący RE miał spory udział w swoistym „wypchnięciu” z UE W. Brytanii ,drugiej europejskiej gospodarki, militarnej i politycznej potęgi i w konsekwencji czego nastąpiło bardzo poważne osłabienie UE, co zapewne spodobało się na Kremlu.
4. Jeszcze bardziej „proputinowska” była i jest Angela Merkel, promotorka Donalda Tuska w instytucjach unijnych, to dzięki jej zdecydowanemu uporowi, został on przewodniczącym Rady na drugą kadencję, mimo tego że Polska zaproponowała innego kandydata, a później szefem Europejskiej Partii Ludowej.
To ona wbrew zasadzie solidarności energetycznej zapisanej w Traktacie Lizbońskim forsuje od kilku lat gazociąg Nord Strem2, mimo to że godzi w bezpieczeństwo energetyczne krajów nadbałtyckich, Polski i stowarzyszonej z UE-Ukrainy, a ostatnio zaangażowała się nawet w negocjacje z USA, żeby zniosły sankcje na firmy go budujące, mimo tego, że jak sama po wielokroć wyjaśniała, jest to projekt typowo komercyjny.
To także kanclerz Merkel na ostatniej Radzie Europejskiej forsowała pomysł prowadzenia dialogu UE z Putinem, mimo tego, że w żadnej sprawie związanej z agresją Rosji na jej sąsiadów (Gruzję, Ukrainę) , nie ma nawet minimalnego postępu w duchu porozumień, pod którymi Rosja się podpisała.
Jeżeli we wszystkich sprawach poruszanych wczoraj na konferencji prasowej przez Donalda Tuska, obchodził się on z faktami tak jak z „proputinizmem Kaczyńskiego”, to na tych kłamstwach, on sam i kierowana przez niego Platforma, daleko nie zajedzie.