- Od momentu kiedy reżim Łukaszenki rozpoczął wojnę hybrydową z Polską przy pomocy tysięcy imigrantów sprowadzonych głównie z Iraku, politycy Platformy robią wszystko aby obciążyć odpowiedzialnością rząd premiera Mateusza Morawieckiego za to co dzieje się na granicy białorusko-polskiej.
Do momentu kiedy nie został ogłoszony stan wyjątkowy na tej granicy, politycy Platformy (między innymi posłowie Franciszek Starczewski, Dariusz Joński, Michał Szczerba), urządzali różnego rodzaju happeningi, które później wykorzystywała propaganda Łukaszenki, obciążając stronę polską odpowiedzialnością za to co się dzieje z imigrantami.
Po ogłoszeniu stanu wyjątkowego na tej granicy przez rząd, happeningi te przeniosły się do Sejmu i do niektórych mediów wspierających opozycję, wszyscy oni próbują wywrzeć presję na rząd, aby otworzył granicę białorusko- polską ze względów humanitarnych i zaczął przyjmować imigrantów „eksportowanych” przez reżim Łukaszenki.
- Przypomnijmy, że w 2015 roku po słynnym „herzlich willkommen” Angeli Merkel do krajów Europy Zachodniej przybyły setki tysięcy imigrantów, a z negatywnymi skutkami tej fali, kraje te zmagają się do tej pory.
Wtedy to Niemcy zdecydowały się wymusić wprowadzenie w UE obligatoryjnego mechanizmu rozdziału imigrantów na poszczególne kraje członkowskie i niestety rząd Ewy Kopacz to rozwiązanie poparł, zdradzając przy okazji Grupę Wyszehradzką, w ramach której wcześniej uzgodniono sprzeciw wobec tej koncepcji.
Ostatecznie po wygranych przez Prawo i Sprawiedliwość wyborach na jesieni 2015 roku i powstaniu rządu premier Beaty Szydło, Grupa Wyszehradzka na powrót zwarła szeregi i zdecydowanie sprzeciwiła się mechanizmowi rozdziału imigrantów, w konsekwencji KE po kilku miesiącach się z niego wycofała.
- Po 6 latach od tego momentu, polityka imigracyjna UE uległa poważnym zmianom, teraz KE popiera w całej rozciągłości najbardziej restrykcyjne działania krajów członkowskich dążących do ochrony granic zewnętrznych UE, włącznie z budową ogrodzeń i murów je chroniących.
W tej sytuacji zdecydowane działania polskiego rządu chroniące granicę białorusko-polską przed zmasowanym szturmem imigrantów, zyskują poparcie KE, co więcej Polska jest pokazywana jako kraj, który działa wręcz wzorcowo w tej kwestii.
W ostatnich dniach działania polskiego rządu na tej granicy, bardzo pozytywnie oceniła także unijna agencja Frontex, co wręcz ośmieszyło argumentację opozycji w naszym kraju, która do tej pory zarzucała rządowi brak współpracy z tą agencją.
- Mimo tego wszystkiego posłowie Platformy w dalszym ciągu podtrzymują narrację o moralnej odpowiedzialności polskiego rządu, za to co dzieje się na granicy z Białorusią, ba obciążają go wszystkimi konsekwencjami.
Teraz pojawiły się głosy polityków Platformy mówiące wprost, że powinniśmy przyjąć przynajmniej kilka tysięcy imigrantów z Białorusi, zwłaszcza w sytuacji deficytu pracowników na naszym rynku pracy.
Wczoraj w jednym z programów TVP Info członek klubu Koalicji Obywatelskiej Paweł Poncyliusz powiedział, że 38 milionowy kraj nie powinien mieć problemów za absorbcją kilku tysięcy imigrantów w sytuacji potrzeb rynku pracy.
Choć zapewne poseł ten wie, że ci imigranci wcale nie zamierzają pracować, a próbują przedostać się do któregoś z krajów Europy Zachodniej tylko po to, żeby korzystać z hojnej pomocy socjalnej istniejącej w tych krajach.
A wiec Platforma powraca do wcześniejszych swoich pomysłów dotyczących imigrantów, Polska powinna przyjmować imigrantów i to w zasadzie bez ograniczeń, jak to mówił ówczesny rzecznik w rządzie Ewy Kopacz, poseł Cezary Tomczyk.
Dobrze, że politycy Platformy mówią o konieczności przyjmowania imigrantów z otwartą przyłbicą, wyborcy powinni to zobaczyć i o tym usłyszeć, żeby w przyszłości móc tym politykom wystawić rachunek w postaci „wyrzucenia” ich z krajowej polityki.