- Od kilku dni trwa już 26 szczyt klimatyczny tym razem w Glasgow (COP26) w W. Brytanii, na jego otwarcie przybyli przywódcy kilkudziesięciu krajów świata ze 197 tych, które blisko 6 lat temu, podpisały się pod porozumieniem klimatycznym w Paryżu.
Ale kraje, które odpowiadają za blisko 40% światowej emisji CO2, albo przysłały delegacje niższej rangi jak Chiny czy Rosja, a z kolei indyjska delegacja, której wprawdzie przewodniczy premier, już na początku szczytu oświadczyła, że ten kraj będzie dążył do zeroemisyjności swojej gospodarki ale aż do roku 2070 (Indie wg danych z 2017 roku odpowiadały za blisko 7% światowej emisji).
Co więcej tylko 12 krajów na 19 na ostatnim szczycie największych potęg gospodarczych świata G20 w Rzymie, zadeklarowało osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 roku, bądź wcześniej, co stawia postanowienia porozumienia z Paryża pod poważnym znakiem zapytania.
Sumarycznie te 7 krajów z grupy G20, których redukcje wychodzą daleko poza rok 2050, odpowiada za blisko 50% światowej emisji CO2.
- Wprawdzie Chiny, które wg danych z 2017 roku odpowiadały za 27% światowej emisji, a także Rosja, która odpowiada za blisko 5% światowej emisji, po szczycie w Paryżu, niezobowiązująco zadeklarowały zeroemisyjność swoich gospodarek do roku 2060, ale na razie nie tylko nie zmniejszają emisji CO2, a ją zwiększają ,więc ich udział w światowej emisji CO2 rośnie, a nie spada.
Właśnie Chiny w 2020 roku oddały do użytku aż 38,4 GW nowych mocy wytwarzanych z węgla (3 razy więcej, niż reszta świata), co więcej w planach i w budowie są nowe moce węglowe wynoszące aż na 247 GW, co oznacza, że deklaracje tego kraju o zeremisyjności w 2060 roku są „palcem na wodzie pisane”.
- Komisja Europejska reprezentująca kraje UE odpowiadające za blisko 10% światowej emisji CO2 w 2017 roku (wtedy jeszcze z W. Brytanią, po jej wyjściu za niecałe 9% światowej emisji), pojechała do Glasgow z pakietem Fit for 55 i deklaracją zeremisyjności do roku 2050.
UE od lat chce być światowym liderem polityki klimatycznej i składa coraz dalej idące zobowiązania dotyczące zaostrzania polityki klimatycznej ale ostatnie miesiące, przyniosły reakcje rynku energii w postaci gwałtownego wzrostu cen zarówno surowców energetycznych, a w konsekwencji także energii elektrycznej i cieplnej.
Na ten gwałtowny wzrost cen surowców energetycznych, złożyło się wiele czynników ale nie ulega wątpliwości, że jednym z tych najważniejszych, było ogłoszenie zaostrzenia polityki klimatycznej UE, czego wyrazem jest wspomniany pakiet Fit for 55.
Wydaje się, że to dopiero początek tego wzrostu cen energii, a na razie jedyną reakcją UE jest zapowiedź przygotowania systemu rekompensat dla gospodarstw domowych i przedsiębiorstw, z nadzieją, że zapobiegnie to wybuchowi niezadowolenia społecznego.
Jego stworzenie zajmie instytucjom unijnym co najmniej rok, a już tej jesieni i jeszcze mocniej tej zimy, gospodarstwa domowe i przedsiębiorcy szczególnie w Europie Zachodniej, odczują bardzo mocno finansowe skutki tego co stało się na rynku energii.
- Przypomnijmy, że nazwa unijnego pakietu Fit for 55 nawiązuje do nowego celu redukcji emisji CO2 w roku 2030 z dotychczasowych 40% w stosunku do emisji z 1990 roku do 55%.
W ten sposób ma zostać urealnione osiągnięcie przez UE zerowej emisji netto w 2050 roku (zarówno redukcja CO2 w roku 2030 o 55% jak i zeroemisyjność w 2050 roku dotyczą całej UE, a nie poszczególnych krajów członkowskich).
Przedstawiony przez KE pakiet legislacyjny składa się aż z 13 wniosków legislacyjnych (niektóre z nich są nowe, inne stanowią zmiany istniejących już przepisów) ale ze względu na obszerność i skutki dla państw członkowskich, praca nad nimi zajmie Komisji, Parlamentowi i Radzie blisko 2 lata
- W sytuacji jednak kiedy jak się wydaje kolejny szczyt klimatyczny w Glasgow, nie zakończy się sukcesem, ze względu na to, że kraje odpowiadające za blisko 50% światowej emisji CO2, podchodzą do redukcji emisji w tempie zaproponowanym przez UE, co najmniej ostrożnie, trzeba postawić pytanie czy tak drastyczna redukcja CO2 przez samą UE do roku 2030, ma jakikolwiek sens, skoro już jej zapowiedź powoduje tak gwałtowny wzrost cen energii.
Bowiem niezależnie od skali systemu rekompensującego wzrost cen energii w UE dojdzie do znacznego pogorszenia sytuacji materialnej dużych grup społecznych w poszczególnych krajach (im mniej zamożny kraj tym takich gospodarstw domowych, będzie więcej), a także znacznego pogorszenia konkurencyjności europejskiej gospodarki, z negatywnymi konsekwencjami, których teraz do końca jeszcze nie można przewidzieć.
Po prostu nie można realizować odpowiedzialnie i skutecznie światowej polityki klimatycznej w sytuacji kiedy 3 kraje z grupy G20 odpowiadające za blisko 40% światowej emisji CO2, a inne 4 kraje z tej grupy odpowiadające za kolejne blisko 10% światowej emisji CO2, wyznaczyły sobie cele klimatyczne daleko wykraczające poza rok 2050, co więcej wszystko wskazuje na to, że i ich nie zamierzają realizować.