- Donald Tusk w ostatnim wywiadzie prowadzonym przez red. Lisa dla Newsweek.pl, mówi między innymi „To jest najbardziej bałamutne określenie, że Platforma jest tylko antyPiS-em i to nie wystarczy. Dlaczego to jest bałamutne? Bo jest z definicji jakby negatywne. Być przeciwko PiS-owi, skutecznie mobilizować Polaków do tego, aby przegłosowali zmianę władzy, jest najbardziej pozytywnym programem politycznym w historii od 1989 roku”.
Nowo wybrany przewodniczący Platformy mówi autorytatywnie, że żadnego innego programu, ta partia nie będzie miała, wystarczy pójść do wyborców z hasłem „odsuniemy PiS od władzy” i to powinno ich przekonać.
Dobrze, że przewodniczący Tusk wspomina, że jednak trzeba „przegłosować zmianę władzy”, jest więc szansa, że Platforma zaakceptuje demokratyczne wybory, jako sposób decydowania o tym kto w Polsce będzie rządził w przyszłości, bo do tej pory konsekwentnie realizuje strategię przewodniczącego Schetyny z późnej jesieni 2015 roku „ulica i zagranica”.
- Podtrzymuje ją zresztą nowy przewodniczący Donald Tusk, który od lipca tego roku uczestniczył już w kilku „kryteriach ulicznych” w Polsce (jedno z nich nawet zorganizował na Placu Zamkowym w Warszawie) i konsekwentnie podtrzymuje działania uderzające w polski rząd i nasz kraj, za granicą.
Ostatnio nakazał swoim europosłom głosowanie za skrajnie antypolską rezolucją Parlamentu Europejskiego, między innymi zobowiązującą Komisję Europejską do zablokowania pieniędzy dla Polski z Krajowego Planu Odbudowy (KPO).
Jednocześnie dla polskiej opinii publicznej miał usta pełne frazesów, jak to rozmawiał w Brukseli z premierami wielu rządów, którzy są członkami Europejskiej Partii Ludowej i z samą przewodniczącą KE Ursulą von der Leyen i „gwarantuje” Polakom, że pieniądze z KPO zostaną przekazane do naszego kraju.
- Stwierdzenie Tuska, że „bycie antyPiS-em, to najlepszy program polityczny w historii od 1989 roku” jest zapowiedzią, że do wyborów parlamentarnych na jesieni 2023 roku, przez 8 lat bycia w opozycji, Platforma nie stworzy żadnego pozytywnego programu wyborczego, którym mogłaby przekonywać wyborców do siebie.
Jedyne co ogłasza co jakiś czas to środowisko polityczne to pomysły likwidacyjne, głównie instytucji państwa, likwidowali je, gdy byli u władzy w latach 2008-2015, zapowiadają likwidację kolejnych, podczas gdy są w opozycji.
Gdy rządzili wręcz pogardzali wszystkim co państwowe, w związku z tym wyprzedawali majątek państwowy bez składu i ładu, nazywając to przy okazji prywatyzacją, likwidowali posterunki policji wręcz masowo, z 820 jeszcze w 2007 roku już w 2014 zostało tylko 430 (a więc zniknęło ich blisko 50%), likwidowali placówki Poczty Polskiej, połączenia kolejowe i autobusowe, placówki Sanepidu, których tak bardzo brakowało, kiedy wybuchła pandemia koronawirusa, a nawet posterunki Straży Granicznej.
Kiedy wyborcy im za to wszystko „podziękowali” w wyborach 2015 roku i kiedy znaleźli się w opozycji już w 2016 roku na jednej z pierwszych konwencji programowych, ich ówczesny przewodniczący Grzegorz Schetyna, zapowiedział likwidację IPN, CBA i urzędów wojewódzkich.
Za kadencji Borysa Budki zaczęli zbierać podpisy pod likwidacją telewizji TVPInfo, choć jak wszystko na to wskazuje, realizacja tego pomysłu zakończyła się kompromitacją, bowiem nie byli w stanie zebrać pod projektem tej ustawy nawet 100 tysięcy podpisów.
- Okazało się jednak, że to nie wszystkie pomysły likwidacyjne, podczas jednej z debat na niedawnym Campusie Polska Przyszłości, oprócz słynnej już propozycji „opiłowania katolików”, zgłoszonej przez posła Sławomira Nitrasa, marszałek Senatu Tomasz Grodzki zawyrokował, że skoro w takiej 5- milionowej Dani, działa tylko16 szpitali, to w 40- milionowej Polsce, powinno ich być najwyższej 130, a więc około 870 powinno zostać zlikwidowanych.
Marszałek Grodzki jest jak widać konsekwentny jeżeli chodzi o ograniczanie zasobów publicznej ochrony zdrowia, bowiem tuż po tym jak został wybrany na tę funkcję w jednym ze swoich pierwszych wywiadów, zapowiedział, że jeżeli Platforma wróci do władzy, to jedną z pierwszych ustaw jakie przyjmie, będzie likwidacja ustawy zakazującej prywatyzacji majątku ochrony zdrowia.
Trzeba przy tej okazji przypomnieć, że Prawo i Sprawiedliwość, tuż po przejęciu władzy na jesieni 2015 roku, znając skutki działalności prywatyzacyjnej dotyczącej majątku ochrony zdrowia, prowadzonej prze samorządowców wywodzących się z koalicji PO-PSL, zdecydowało się wprowadzić ustawę zakazującą tego procederu.
- A więc według czołowych polityków Platformy i samego Donalda Tuska, wystarczy być antyPiS-em, żeby wrócić do władzy w Polsce i to jest najbardziej pozytywny program wyborczy od 1989 roku.
A jak już do tej władzy wrócimy, to zlikwidujemy kilka ważnych instytucji polskiego państwa, liczne programy społeczne wprowadzone przez Prawo i Sprawiedliwość, bo to nic innego niż rozdawnictwo i poprosimy o kuratelę Niemiec nad tym „polskim protektoratem”.
Ciekawe tylko, czy to wyborcom wystarczy, nawet tym, którzy zauroczeni Tuskiem, do tej pory byli gotowi oddać głos na Platformę?