- We wczorajszej porannej rozmowie w radiu Zet były prezydent Bronisław Komorowski, po raz kolejny powtórzył argument, używany zresztą wcześniej przez innych polityków Platformy, że ta partia nie ogłasza swojego programu, ponieważ inne ugrupowania polityczne mogłyby go podkraść albo skopiować.
Rzeczywiście jakiś czas temu w parlamentarnej kampanii wyborczej na jesieni 2019 roku, podobnym bon motem zasłynęła była wiceminister finansów w rządach Donalda Tuska i Ewy Kopacz, posłanka Izabela Leszczyna.
To dosyć nowatorskie podejście do kampanii wyborczych, tajny program, który nie jest publicznie prezentowany, bo konkurencja polityczna mogłaby go przechwycić i o zgrozo, na przykład, zrealizować.
- Tyle tylko, że Platforma od przegranych wyborów prezydenckich i parlamentarnych w 2015 roku obiecuje przygotowanie programu, który wręcz „porwie” wyborców i mimo tego, że od tego czasu miało miejsce w Polsce kilka kampanii wyborczych, nie zaprezentowała takiego programu kompleksowego.
Wprawdzie odbywały się przy tych okazjach liczne konwencje programowe, na których najpierw przewodniczący PO Grzegorz Schetyna, a później Borys Budka, prezentowali jakieś pomysły programowe ale z reguły oznaczały one destrukcję państwa albo też dodatkowe wydatki budżetowe na dziesiątki miliardów złotych.
Platforma bowiem najpierw potępiała w czambuł programy społeczne Prawa i Sprawiedliwości, żeby po jakimś czasie „chyłkiem” się z tej krytyki wycofać i zacząć proponować dodatkowe wydatki na cele społeczne oczywiście bez żadnego uzasadnienia, skąd będą pochodzić środki na ich finansowanie.
- Najmocniej do opinii publicznej przebiły się pomysły programowe Platformy jeszcze z początków 2016 roku takie jak: likwidacja CBA, IPN, urzędów wojewodów i związanych z nimi urzędów wojewódzkich, czy pomysł dopłat z budżetu państwa do płac minimalnych w przedsiębiorstwach.
Dopiero po tym jak CBA kierowały do prokuratury kolejne wnioski w sprawie czołowych polityków Platformy, dowiedzieliśmy się dlaczego postulat likwidacji tej służby był wymieniany przez tę partię zawsze na pierwszym miejscu zamierzeń programowych.
Postulat likwidacji IPN stał się z kolei bardziej zrozumiały dla opinii publicznej, gdy Platforma opowiedziała się za przywróceniem dawnych świadczeń emerytalnych funkcjonariuszom Służby Bezpieczeństwa.
Wreszcie likwidacja urzędów wojewodów i urzędów wojewódzkich miała na celu przekazanie ich kompetencji marszałkom województw, wtedy jeszcze kiedy ten postulat był zgłaszany aż 15 z nich wywodziło się z koalicji PO-PSL.
Wreszcie postulat dopłat do płacy minimalnej okazał się nie tylko bezsensowny ekonomicznie ale także niezwykle kosztowny, nawet eksperci związani z Platformą szacowali, że będzie on kosztował budżet przynajmniej kilkadziesiąt miliardów rocznie.
- Po miażdżącej krytyce tych pomysłów programowych, Platforma coraz częściej uciekała w ogólniki i właśnie stwierdzenia, że nie będzie publikować programu, bo jeszcze konkurencja polityczna go ukradnie.
Doszło nawet do tego, że sztab wyborczy kandydata Platformy na prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, opublikował jego program, zaledwie na kilka dni przed pierwszą turą wyborów.
Ba po tym jak Platforma stworzyła Koalicję Obywatelską w skład której weszła między innymi Nowoczesna, Zieloni, czy Inicjatywa Polska poseł Barbary Nowackiej jej przedstawiciele (np. poseł Szłapka) otwarcie mówili, że program jest ostatnią rzeczą nad którą trzeba pracować, najważniejsze jest odsunięcie Prawa i Sprawiedliwości od władzy.
- I ten pomysł chwycił, politycy Platformy i szerzej cała opozycja koncentruje się na działaniach, które jej zdaniem dają szansę odsunięcia Prawa i Sprawiedliwości od władzy, programu którym można by przekonać wyborców nie ma i raczej nie będzie.
Jak widać także były prezydent Bronisław Komorowski potrafi uzasadnić ten blamaż programowy, we właściwy dla siebie sposób „Platforma nie ma programu, bo jeszcze ktoś mógłby go ukraść albo skopiować”.