- W piątek w Sejmie odbyło się I czytanie projektu ustawy budżetowej na 2023 i jak można się było przekonać, żadnej debaty merytorycznej ze strony opozycji, tylko miotanie oskarżeń pod adresem rządu, często przy pomocy argumentów, które jako żywo przypominały ruską propagandę.
Narzekania na umieszczenie poza budżetem, części wydatków związanych ze wspomaganiem gospodarstw domowych czy przedsiębiorstw w związku z gwałtownym wzrostem cen surowców energetycznych i energii, zakupów uzbrojenia dla armii, czy finansowania kosztów związanych z Covid19 w sytuacji kiedy salda tych funduszy są uwzględniane w wielkości deficytu i długu publicznego liczonego metodą unijną (ESA 210), to po prostu czysta złośliwość albo daleko idąca niekompetencja.
Podobnie rozważania o podwyższonej inflacji, nawet bez zająknięcia się, że blisko 2/3 jej wysokości, to czynniki pochodzące spoza naszych granic, destabilizacja cen na rynkach surowców energetycznych i wojna tuż za naszą wschodnią granicą, to po prostu czysta ruska narracja.
- Przypomnijmy, że w projekcie budżetu na 2023 rok, dochody budżetowe zostały na poziome 604,4 mld zł, co oznacza że są one aż o 110% wyższe, niż te zrealizowane w 2015 roku, ostatnim roku rządów PO-PSL, wtedy wyniosły one wtedy tylko 289,1 mld zł (a więc zostały więcej niż podwojone w stosunku do roku 2015).
Natomiast wydatki budżetu na 2023 rok, zostały określone na poziomie 672,7 mld zł, w konsekwencji są o ponad 100% wyższe, niż te wykonane w 2015 roku (wtedy wyniosły one 331,7 mld zł, czyli mamy więcej niż podwojenie wydatków).
W tej sytuacji w budżecie przewiduje się maksymalny poziom deficytu, określony w wysokości nie przekraczającej 68 mld zł więc może on być o blisko 60% wyższy od tego zrealizowanego w 2015 roku (wyniósł wtedy 42,6 mld zł).
Deficyt budżetowy wyniesie więc około 2,2 PKB, natomiast deficyt sektora i rządowego i samorządowego mierzony unijną metoda ESA2010, wyniesie ok. 4,5% PKB (około 150 mld zł).
Mimo przewidzianego deficytu na tym poziomie, dług publiczny w relacji do PKB maleje wg. metodologii polskiej z 43,8% w 2021 roku do 41% w 2022 roku i 40,4% w roku 2023 roku, a według metodologii unijnej ESA2010 wyniesie 52,2% PKB w roku 2022 i niewiele więcej 53,1% PKB w roku 2023 roku (a więc daleko Polsce zarówno do limitu długu wyznaczonego przez Konstytucję RP jak i Traktat z Maastricht, czyli 60% PKB).
- Ale tak naprawdę prognozowana na 2023 rok wysokość dochodów z najważniejszych rodzajów podatków i zestawienie ich z dochodami z tych podatków w roku 2015 (ostatnim roku rządów PO-PSL) jest swoistym aktem oskarżenia pod adresem opozycji.
I tak w budżecie na rok 2023 zaplanowano 286,3 mld zł dochodów z VAT, co oznacza, że będą one wyższe aż o 151%, niż te wykonane w 2015 roku (wtedy osiągnęły one 123,1 mld zł, czyli oznacza to 2,5- krotność, tych z 2015 roku).
Wpływy w 2023 roku z PIT wyniosą aż 78,4 mld zł i to mimo znaczącej obniżki stawki tego podatku i 10-krotnego podwyższenia kwoty wolnej (w 2015 roku wyniosły tylko 45 mld zł, a więc wzrosną mimo to o ok. 74%), a z CIT wyniosą aż 73,6 mld zł i w porównaniu z wykonaniem z roku 2015, kiedy to wyniosły tylko 25,6 mld zł, w tym przypadku prognozowany wzrost jest dosłownie szokujący, wyniósł on bowiem blisko 3-krotność tych z 2015 roku).
Tak wysokie wpływy podatkowe ze wszystkich podatków i to mimo obniżek stawek podatku zarówno PIT i CIT, a także wprowadzenia tarcz antyinflacyjnych, obniżających głównie stawki podatku VAT w 2022 roku, pokazują jak skutecznie został uszczelniony system podatkowy w Polsce przez 7 lat rządów PiS, miedzy innymi luka w podatku VAT która wynosiła jeszcze w 2015 roku 24,2% potencjalnych wpływów, w roku 2021 została zmniejszona do 4,3%, co oznacza o 47 mld zł wpływów z tego podatku więcej w warunkach 2021 roku.
- Mimo spowolnienia gospodarczego spowodowanego wojną za naszą wschodnią granicą, a także wielu innych problemów spowodowanych chociażby destabilizacją przez Rosję rynku surowców energetycznych, budżet na 2023 rok robi wrażenie, zarówno skalą dochodów budżetowych (ponad 2-krotnie wyższych niż te z roku 2015), jak i skalą wzrostu wydatków na realizację najważniejszych funkcji państwa, związanych z zabezpieczeniem społecznym ale także bezpieczeństwem zewnętrznym i wewnętrznym.
Taka skala wzrostu dochodów budżetowych w ciągu 8 lata rządów PiS, w tym w szczególności dochodów podatkowych, powinna być przyczynkiem do pogłębionej debaty, co działo się z dochodami podatkowymi w latach 2008-2015, bo rosły one bardzo wolno, a były lata, że z roku na rok nawet spadały.
Po tym w jakiej skali udało się zwiększyć dochody podatkowe w latach 2016-2023, można śmiało stwierdzić, że w latach rządów PO-PSL, zniknął przynajmniej jeden budżet z tamtego okresu w wysokości co najmniej 300 mld zł, a „sprywatyzowane” w ten sposób podatki, trafiły do „bliskich i znajomych królika”.
W tym sensie budżet na 2023 rok jest jednym wielkim aktem oskarżenia pod adresem koalicji PO-PSL i osiąganych przez nią poziomów dochodów budżetowych z 3 najważniejszych podatków VAT, PIT i CIT.