Kwota wolna w PIT podczas rządów PO-PSL wzrosła 2 zł, teraz PO chce ją podwyższyć o 30 tys. zł

  1. Posłowie Platformy odpowiedzialni za PR w kampanii wyborczej (Kinga Gajewska, Arkadiusz Marchewka, Piotr Borys), nagrali krótki filmik, w którym reklamują zamiar podwyższenia kwoty wolnej w podatku PIT z obecnych 30 tysięcy zł do 60 tysięcy zł, po ewentualnym zwycięstwie w nadchodzących wyborach parlamentarnych.

Zresztą takie hasło rzucił w połowie maja na jednym z wieców wyborczych, jakby od niechcenia, sam Donald Tusk, ale jak się okazało, już na drugi dzień nie pamiętał jaka to była kwota, dopytywał jednego ze współpracowników czy to było na pewno 60 tys. Zł.

Posłowie Platformy zapowiedź reklamują zresztą błędnie, ponieważ twierdzą, że w wyniku podwyższenia kwoty wolnej do 60 tys. zł, pracownicy otrzymujący wynagrodzenia do 6 tys. zł miesięcznie, nie będą płacili podatku PIT.

Tyle tylko, że żeby tak było, kwota wolna w PIT powinna wynosić 72 tys. zł, co oznacza, że albo autorzy tej deklaracji wyborczej nie rozumieją jak działa ten mechanizm, albo nie potrafią wykonać prostego działania rachunkowego 12 x 6 tys. zł.

 

  1. Najdziwniejsze jest to, że bez żadnego zażenowania, taką deklarację, składają przedstawiciele partii, która podczas swoich 8-letnich rządów, zdecydowała o podwyższeniu kwoty wolnej w PIT o zaledwie 2 zł (słownie o 2 zł), z 3089 zł do 3091 zł.

Co więcej podczas głosowania nad podniesieniem kwoty wolnej w PIT do 30 tys. zł, wprowadzonej przez rząd Zjednoczonej Prawicy w 2021 roku, posłowie Platformy byli przeciw, a w sprawie obniżenia stawki podatku PIT z 17% do 12 % wstrzymali się od głosu.

Teraz będąc w opozycji, próbują być „hojni” dla Polaków, choć wtedy gdy rządzili nie interesowali się specjalnie ich losem, przyzwalając na wynagrodzenia za pracę na poziomie 3-5 zł za godzinę (jeszcze do tej pory można znaleźć w internecie oferty pracy z tamtych lat, w których widnieją stawki za godzinę pracy na tym poziomie).

Nie interesowało ich również, utrzymujące się całymi latami, wysokie bezrobocie sięgające blisko 2,5 mln osób, co powodowało masowy exodus młodych Polaków, którzy poszukiwali pracy poza granicami naszego kraju.

 

  1. Przypomnijmy, że od początku swoich rządów, Prawo i Sprawiedliwość dokonywało obniżek podatku PIT, ale proporcjonalnie do możliwości finansowych budżetu, najpierw podnosząc kwotę wolną od podatku do 8 tys. zł, ale tylko dla podatników o najniższym poziomie dochodów, a później obniżając stawkę podatkową w I przedziale opodatkowania ale tylko o 1 pkt procentowy z 18% do 17%.

Zasadnicza obniżka podatku PIT, nastąpiła dopiero w 2021 roku, wtedy większość parlamentarna Zjednoczonej Prawicy zdecydowała, najpierw w ramach „Polskiego Ładu” o podniesieniu kwoty wolnej od podatku ze wspomnianych 3 tys. zł do 30 tys. zł, a więc aż 10-krotnie, a także o podwyższeniu kwoty II przedziału podatkowego z 85 tys. zł do 120 tys. zł (teraz dopiero od tej kwoty dochodów, obowiązuje druga wyższa stawka podatkowa w wysokości 32%).

Później już w 2022 roku zdecydowano dodatkowo o obniżeniu stawki podatkowej z I przedziału opodatkowania z 17% do 12%, co sumarycznie z wcześniejszymi decyzjami spowodowało, że w kieszeniach podatników podatku PIT zostało za 2022 rok, dodatkowo ponad 30 mld zł.

To właśnie w wyniku tych decyzji, aż ponad 18 mln podatników podatku PIT w kwietniu i maju tego roku, otrzymało zwroty nadpłaconego podatku i to często w zaskakująco wysokich dla nich kwotach.

 

  1. I po takich decyzjach podatkowych obecnego rządu, stanowiących wręcz swoisty „przewrót kopernikański”, jeżeli chodzi o skalę obniżek podatku PIT, politycy Platformy składają propozycję podwyższenia kwoty wolnej w tym podatku o 100%, czyli z obecnych 30 tys. zł do 60 tys. zł.

Ta propozycja jest kolejnym dowodem na to, że politykom Platformy, nie chodzi wcale o poprawę w tym przypadku sytuacji finansowej podatników podatku PIT, są bowiem w stanie złożyć każdą deklarację, jeżeli tylko jego PR-owcy przekonają ich, że może ona poprawić sondażowe poparcie ich partii.

Sądzą bowiem, że nieważne co oni robili w tej sprawie, wtedy kiedy rządzili w Polsce, nieważne też co mówili na ten temat wcześniej, teraz mogą może zgłosić najbardziej nawet absurdalną propozycję, byle tylko przybliżała ona do przejęcia władzy po nadchodzących wyborach parlamentarnych.

 

  1. Tyle tylko, że większość Polaków, nie ma na szczęście pamięci ameby i pamięta jeszcze 8 lat rządów PO-PSL i ich antyobywatelskie decyzje, które miały zapobiec katastrofie finansów publicznych, którą spowodowali swoją polityką.

Były to między innymi: podniesienie stawek podatku VAT, składki rentowej po stronie pracodawców, podwyższenie wieku emerytalnego o 7 lat dla kobiet i 2 lata dla mężczyzn (a w rolnictwie odpowiednio o 12 i 7 lat), wyprzedawali majątek narodowy i ziemię Skarbu Państwa za bezcen, a gdy i to okazało się za mało, zdecydowano się na „kradzież” z OFE aż 153 mld zł, co tak naprawdę spowodowało zupełną destrukcję II filaru ubezpieczeń społecznych w Polsce.

Rządowi PO-PSL groziło bowiem tak gwałtowne podwyższenie długu publicznego w relacji do PKB tak, że jego wartość w 2014 roku, osiągnęłaby poziom aż 66% i to według metodologii polskiej, a to groziłoby Trybunałem Stanu Donaldowi Tuskowi i jego ministrowi finansów.

Ludzie, którzy do takiej sytuacji doprowadzili, teraz ni z tego ni owego, proponują podwyżkę kwoty wolnej aż o 100 % czyli o 30 tys. zł, choć w czasie 8 lat ich rządzenia, stać ich było na jej podniesienie zaledwie o 2 zł.