1. Wczoraj premier Mateusz Morawiecki razem z ministrem ds. klimatu Michałem Kurtyką wzięli udział w otwarciu kolejnego szczytu klimatycznego (COP25) , który odbywa się w Madrycie.
Przewodniczy mu delegacja chilijska (pierwotnie szczyt miał się odbyć w Chile ale ze względu , na trwające od kilku miesięcy w tym kraju zamieszki został przeniesiony do Hiszpanii) i to właśnie tej delegacji przekazał przewodnictwo nasz minister Michał Kurtyka, prezydent poprzedniego szczytu klimatycznego w Katowicach ( COP24).
Szczyt z udziałem delegacji z blisko 200 krajów świata, został otwarty przez sekretarza generalnego ONZ Portugalczyka Antonio Guterresa alarmistycznym stwierdzeniem, że „punkt bez odwrotu jest w zasięgu wzroku”, co jego zdaniem oznacza, że przywódcy państw uczestniczący w szczycie, powinny się zastanowić jak nie doprowadzić do momentu, w którym katastrofa klimatyczna będzie nieodwracalna.
2. Premier Morawiecki jeszcze przed rozpoczęciem szczytu wziął udział w spotkaniu przywódców krajów unijnych, którego celem było omówienie podejścia i pozycji poszczególnych państw członkowskich w odniesieniu do zmian klimatycznych i konferencji w Madrycie.
Morawiecki powiedział ,że podczas tego spotkania „zaznaczył bardzo wyraźnie, ze Polska jest jednym z państw UE, które przyjęło na siebie zobowiązania wynikające z porozumienia paryskiego, ale jednocześnie mamy ten swój bardzo charakterystyczny punkt startu” i jak dodał to zostało przyjęte ze zrozumieniem.
Podczas dyskusji wspomniał także o kilku „fundamentalnych sprawach” między innymi, że trzeba brać uwagę nie tylko emisję CO2 na mieszkańca ale także konsumpcję CO2 na mieszkańca.
Jestem bowiem tak ,że kraje liderujące w ograniczeniu emisji CO2, mają z kolei bardzo wysoką konsumpcję CO2 na głowę mieszkańca i tu premier Morawiecki wymienił Holandię i Belgię.
Premier Morawicki zwrócił także uwagę, że z jednej strony UE w tym Polska od lat redukują swoją emisję CO2, a w tym samym czasie, aż 50 razy więcej nowych emisji pojawiło się w innych częściach świata.
3. Przypomnijmy, że blisko rok temu na szczycie klimatycznym w Katowicach (COP24) szczyt klimatyczny w Katowicach, przyjął tzw. „mapę drogową” realizacji porozumienia paryskiego.
Porozumienie klimatyczne w Paryżu z grudnia 2015 roku zakończyło się sukcesem, wynegocjowane porozumienie podpisało blisko 200 państw, ale głównie, dlatego, że część z nich przynajmniej na razie redukować emisji CO2 nie musi.
Zawierało ono między innymi ważny dla Polski zapis, że „różne kraje mają różne zobowiązania dotyczące redukcji gazów cieplarnianych, co wynika między innymi z ich poziomu rozwoju gospodarczego, a dojście do szczytu emisji może zająć państwom rozwijającym znacznie więcej czasu”.
Z tego zapisu wynikało, że do roku 2030 emisja CO2 na świecie nie tylko nie będzie maleć, ale znacznie wzrośnie z obecnych 36 mld ton do 55 mld ton CO2 rocznie (a więc o ponad 50%), co oznacza, że wiele krajów które podpisały porozumienie, redukować CO2 na razie nie będzie.
4. Państwa słabiej rozwinięte wprawdzie chętnie deklarują zmniejszenie emisji CO2, ale stawiają warunek, zaadresowany do najzamożniejszych państw świata o środki finansowe na specjalny fundusz, który miałby im umożliwić realizację takiej polityki.
Chodzi o niebagatelną sumę 100 mld USD rocznie, poczynając od roku 2020, które miałyby być kierowane do biedniejszych krajów umożliwiając im nie tylko redukcję CO2, ale także realizację celów rozwojowych.
Taki zapis wprawdzie w porozumieniu z Paryża się znalazł, ale tak naprawdę nie bardzo wiadomo, według jakich proporcji najbogatsze kraje świata miałby ten fundusz zasilać, w tej sytuacji zebranie w każdym roku 100 mld USD i przekazanie krajom biedniejszym, przynajmniej na razie wygląda na mało prawdopodobne.
W Madrycie odbędzie się dyskusja na temat jego utworzenia ale wyjście USA z porozumienia paryskiego decyzją prezydenta Trumpa, a także wstrzemięźliwość Chin (rozpoczęcie redukcji dopiero od 2030 roku), jednocześnie dwóch największych emitentów CO2 na świecie, stawia pod znakiem zapytania , realność jego powstania.