- Wczoraj prezydent Andrzej Duda podpisał nowelę do ustawy budżetowej na 2020 rok przyjętą ostatecznie przez Parlament, z deficytem budżetowym w wysokości 109,3 mld zł (w lutym tego roku Parlament przyjął ustawę budżetową z zerowym deficytem)
W nowelizacji zrewidowano założenia makroekonomiczne na których oparty był dotychczas obowiązujący budżet, przyjmując że w całym roku 2020 będziemy mieli do czynienia w Polsce ze spadkiem PKB w wysokości 4,6%, zamiast jak przyjęto w ustawie budżetowej wzrostem w wysokości 3,7%.
Przyjęto także, że w 2020 roku zatrudnienie w gospodarce obniży się o 2,4%, zamiast przewidywanego w ustawie budżetowej wzrostu o 0,5%, w tym sektorze przedsiębiorstw wzrostu o 2%.
- Przyjęto również, że stopa bezrobocia na koniec roku 2020 wyniesie 8%, zamiast zakładanej w budżecie 5,1%, choć jak się wydaje założenie to jest jednak nadmierne pesymistyczne (stopa bezrobocia wzrosła w ostatnich miesiącach do 6% i być może do końca roku wzrośnie o kolejne kilka dziesiątych punktu procentowego).
Przewiduje się także spowolnienie wzrostu płac w gospodarce narodowej, zamiast zakładanego w budżecie wzrostu o 6%, przyjęto w nowelizacji wzrost o 3,5%, natomiast w sektorze przedsiębiorstw wzrost o 3%.
Wreszcie przyjęto, że przeciętna inflacja w tym roku wyniesie 3,3%, zamiast przyjętej w ustawie budżetowej w wysokości 2,5%, co oznacza inflację o 1 pkt procentowy wyższą niż ta w roku 2019.
- W oparciu o te zmienione założenia makroekonomiczne w nowelizacji zmniejszono kwotę dochodów budżetowych na 2020 rok o 36,7 mld zł, po tej zmianie mają one wynieść 398,7 mld zł.
Z kolei wydatki budżetowe głównie w związku z koniecznością wsparcia gospodarki, którą dotknęły negatywne skutki pandemii COVID19 wzrosną o 72,6 mld zł wobec tych przewidywanych w ustawie budżetowej.
Jednoczesny spadek dochodów o wspomniane 36,7 mld zł i wzrost wydatków o 72,6 mld zł powodują, że z budżetu do tej pory zrównoważonego, przechodzimy do budżetu z deficytem w wysokości 109,3 mld zł.
Ten deficyt budżetowy znajdzie odzwierciedlenie we wzroście deficytu całego sektora finansów publicznych w relacji do PKB, rośnie bowiem deficyt i jednocześnie spada PKB, więc obydwa czynniki będą wpływały na pogorszenie tej relacji.
Ale ponieważ przez 5 lat rządów Zjednoczonej Prawicy udało się stworzyć swoistą poduszkę fiskalną, poprzez obniżenie deficytu sektora finansów publicznych do PKB aż o ponad 7 punktów procentowych, więc mamy obecnie przestrzeń do fiskalnego wsparcia polskiej gospodarki.
- Spadku dochodów budżetowych należało się spodziewać, przejście od planowanego wzrostu gospodarczego w wysokości 3,7% PKB do spadku PKB w wysokości 4,6% (czyli faktyczne jego zmniejszenie o 8,3 punkty procentowe PKB), muszą skutkować wyraźnym zmniejszeniem planowanych dochodów budżetowych.
Czy ten spadek PKB będzie aż taki głęboki do końca nie wiadomo (według wielu ekonomistów spadek PKB w Polsce będzie niższy i będzie oscylował około 3,5% PKB), rząd zmniejszając planowane dochody o ponad 36 mld zł, dmucha na zimne.
Rząd przewiduje też wyraźny wzrost wydatków budżetowych o ponad 70 mld zł, które jak ogólnie uzasadniał minister finansów, mają być przeznaczone na poprawę sytuacji w ochronie zdrowia (w tym utworzenie Funduszu Solidarnościowego, ustawa została już podpisana przez prezydenta) ale także na dodatkowe finansowanie inwestycji, w tym głównie infrastrukturalnych.
Rząd bowiem uznał, że wprowadzanie gospodarki na ścieżkę wzrostu jeszcze w tym roku, wymaga wyraźnego zwiększenia nakładów inwestycyjnych, w sytuacji kiedy spada poziom inwestycji prywatnych w czasie pogłębienia się ryzyka spowodowanego pandemią koronawirusa.