1. Wczoraj w PE odbyła się debata dotycząca tzw. praworządności czyli wydatkowania przyszłych środków budżetowych bez korupcji, defraudacji i zgodnie z ustawą o zamówieniach publicznych.
Okazuje się, że ustalenia Rady z 10 i 11 grudnia nie tylko nie satysfakcjonują większości w PE, wręcz przeciwnie skłaniają do różnego rodzaju eksperymentów, których celem jest podważenie tych ustaleń.
Wiodące frakcje polityczne podkreślają, że rozporządzenie w sprawie praworządności powinno wejść w życie już na początku nowego roku i być stosowane niezależnie od ustaleń Rady Europejskiej z 10 i 11 grudnia.
2. Zabierałem głos w tej debacie i podkreślałem, że Służby prawne Rady mimo tego, że zwracały uwagę iż tekst rozporządzenia dotyczący tzw. praworządności jest sprzeczny z Traktatami, jednak nie zapobiegły jego przyjęciu przez prezydencję niemiecką i największe frakcje w PE.
Teraz te same Służby podkreślają, że konkluzje przyjęte przez Radę Europejską są tylko ustaleniami politycznymi i nie mogą mieć znaczenia w ewentualnych sporach pomiędzy państwami członkowskimi i Komisją Europejską.
To akurat jest jasne ale nie ulega najmniejszej wątpliwości, że w obecnej konstrukcji UE, jednak wiodącą rolę odgrywa Rada Europejska i jeżeli przyjmie ona jakieś ustalenia to przynajmniej KE powinna je szanować.
3. Dobrze się stało, że po przyjęciu konkluzji Rady, Komisja Europejska prawie natychmiast ogłosiła, że przyjmuje je jako wytyczne więc nie ulega wątpliwości, że punkt 2 i podpunkty od a do k, będą podstawą jej działania w najbliższych miesiącach.
Co więcej Polska i Węgry mają prawo do zgłoszenia tekstu rozporządzenia dotyczącego tzw. praworządności do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE), a do czasu rozstrzygnięcia tej sprawy, nie będzie ono stosowane przez Komisję.
Może to potrwać co najmniej 2 lata, a rozstrzygnięcie TSUE ostatecznie zdecyduje, czy rozporządzenie może zastępować zapisy traktatowe, czy też jest z Traktatami niezgodne i w związku z tym nie powinno obowiązywać.
4. Musimy mieć świadomość, że konkluzje Rady, które wiążą mechanizm praworządności z wiązaniem przyszłych wydatków budżetowych z interesami finansowymi UE, nie satysfakcjonują największych grup politycznych w PE, chciałyby one ich powiązania z jakimikolwiek zastrzeżeniami dotyczącymi praworządności.
O szerokie traktowanie tego rozporządzenia upominają się także europosłowie Platformy i Lewicy, upatrując w takim podejściu możliwości powrotu opozycji do władzy w Polsce.
Opozycja bowiem ciągle wierzy, że jeżeli Komisja zablokuje środki z budżetu UE dla Polski, to będzie można pokazać opinii publicznej w naszym kraju, że to obecna władza jest temu winna, a stąd już tylko krok do wygrania następnych wyborów parlamentarnych.
Mimo więc tego, że ustalenia Rady Europejskiej w sprawie przyszłych wydatków budżetowych są całkowicie jasne, to europosłowie Platformy i Lewicy będą robili wszystko aby je podważyć i spowodować, żeby Komisja miała prawo do ich blokowania, z każdego powodu, który dostarczy jej opozycja.
Wczorajsza debata w PE dobitnie to pokazuje, że należy się spodziewać, że to opozycja w Polsce będzie dostarczać argumentów Komisji, aby w przyszłości blokowała środki finansowe dla naszego kraju pod byle pretekstem.