- W ubiegłym tygodniu prezydent Rosji Władmir Putin oświadczył na dorocznym forum gospodarczym w Petersburgu, że Ukraina musi wykazać dobrą wolę, jeżeli chce pozostać krajem tranzytowym dla rosyjskiego gazu dostarczanego do Unii Europejskiej.
Ta bezceremonialna wypowiedź rosyjskiego prezydenta w sprawie utrzymania przez Rosję tranzytu gazu przez Ukrainę, pojawia się w przestrzeni publicznej w sytuacji, kiedy jest już jasne, że gazociąg Nord Stream2, wspólna inwestycja Niemiec i Rosji, będzie jednak ukończona.
Dla krajów Europy Środkowo Wschodniej, nie jest to żadne zaskoczenie, Putin zawsze wykorzystywał dostawy surowców energetycznych do realizacji celów politycznych i w sytuacji kiedy uzyska możliwość wywiązywania się z dostaw gazu do krajów Europy Zachodniej, z pominięciem Ukrainy, na pewno z takiej możliwości skorzysta (uruchomienie dwóch kolejnych nitek gazociągu Nord Stream pozwoli przesyłać na Zachód aż 110 mln m3 gazu).
- Przypomnijmy, że przed spotkaniem amerykańskiego prezydenta Joe Bidena prezydentem Rosji Władimirem Putinem Putinem, które ma się odbyć w połowie tego miesiąca w Genewie, Departament Stanu ogłosił, że USA odstępują od sankcji na inwestora czyli firmę Nord Stream2 AG i jej szefa Matthiasa Waringa, budującego dwie kolejne nitki gazociągu Nord Stream2.
Komunikat ten wzbudził mocną krytykę zarówno wśród przedstawicieli Republikanów ale także i Demokratów w Kongresie, bowiem do tej pory obydwie partie opowiadały się za sankcjami na ten gazociąg.
Kilka dni później potwierdził to sam prezydent Joe Biden, odpowiadając na pytanie korespondenta Polskiego Radia w USA Marka Wałkuskiego „dlaczego pozwala Niemcom i Rosji kontynuować budowę Nord Stream2 ?”, stwierdził „jego budowa była prawie zakończona gdy objąłem urząd i nałożenie sankcji w tym momencie byłoby szkodliwe dla naszych relacji z Europą”.
- Prezydent Biden mijał się z prawdą i to dwukrotnie w tym jednym zdaniu, rzeczywiście zaawansowanie budowy gazociągu wynosiło około 95% ale właśnie wtedy na skutek amerykańskich sankcji nałożonych przez prezydenta Trumpa pod koniec 2019 roku natychmiast szwajcarska firma Allseas ogłosiła, że wstrzymuje prace przy jego budowie.
Jej dwa specjalistyczne statki układające rury tego gazociągu na dnie Bałtyku „Pioneering Spirit” i „Solitaire”, zaprzestały prac, a firma ogłosiła w komunikacie, że już nie wróci do realizacji tego przedsięwzięcia.
To dlatego, nie mogąc znaleźć innego wykonawcy, Rosjanie zdecydowali się dokończyć budowę sami ale potrzebowali ponad 1,5 roku, żeby przygotować do tego swoje statki, odejście od sankcji przez USA spowoduje, że wrócą do uczestnictwa w tym projekcie międzynarodowe firmy certyfikujące i ubezpieczeniowe, bez których jego uruchomienie nie byłoby możliwe.
Co więcej stwierdzenie prezydenta Bidena, że wprowadzenie sankcji byłoby szkodliwe dla amerykańskich relacji z Europą jest także nieprawdziwe, bo oznacza, że chcą oni poprawić swoje relacje z Niemcami, natomiast zostawiają samym sobie kraje Europy Środkowo-Wschodniej.
Mimo tych poważnych wątpliwości, decyzja nowej administracji amerykańskiej spowoduje, że gazociąg Nord Stream2 zostanie dokończony już siłami firm rosyjskich, a być może także certyfikowany i ubezpieczony przez renomowane firmy zagraniczne, które wcześniej na skutek amerykańskich sankcji zapowiedziały, że nie będą w tym przedsięwzięciu uczestniczyć.
- To po tej decyzji Amerykanów, Putin poczuł wiatr w żagle i zaczął publicznie zapowiadać, że „jeżeli Ukraina nie będzie grzeczna i nie odpuści walki z separatystami o odzyskanie kontroli nad regionami Ługańskim i Donieckim, to może spotkać ją nieszczęście w postaci braku tranzytu rosyjskiego gazu przez ten kraj”.
A opłaty za ten tranzyt wynoszące około 2 mld USD, są jednym z ważniejszych dochodów budżetowych Ukrainy i ich brak będzie oznaczał konieczność zaciągania przez ten kraj, dodatkowych pożyczek na międzynarodowych rynkach, co przy niskich ratingach naszego wschodniego sąsiada, nie jest to wcale takie łatwe.
Utrzymanie tranzytu rosyjskiego gazu przez Ukrainę, gwarantowały temu krajowi Niemcy, kanclerz Angela Merkel po wielokroć publicznie twierdziła, że uruchomienie Nord Stream2, nigdy mu nie zagrozi.
Po tych wypowiedziach Putina, pojawia się pytanie, jak teraz czuje Angela Merkel i inni politycy niemieccy, którzy zapewniali Ukrainę, że w związku z konieczności dokończenia Nord Stream2, ten kraj może być spokojny?