- Wczoraj pojawiły się w mediach informacje, że białoruski operator ropociągu „Przyjaźń” poinformował, że ogranicza przepływ ropy na najbliższe 3 dni do Polski, ze względu „na nieplanowane prace konserwacyjne”.
Wprawdzie natychmiast pojawił się komunikat rosyjskiej firmy Transnieft, która dostarcza ropę naftową do Polski tym ropociągiem, że planowany miesięczny poziom dostaw ropy do Polski, zostanie w pełni zrealizowany ale nie ulega wątpliwości, że Łukaszenko zaczyna kolejny element wojny hybrydowej, czyli wojnę energetyczną.
Zresztą Łukaszenko takie działania zapowiedział wcześniej mówiąc w jednym z wywiadów wprost „My tu ogrzewamy Europę, a oni mam tu grożą, że zamkną granicę. A jeśli my odetniemy gaz? Dlatego kierownictwu Polski i Litwinom poradziłbym, by najpierw myśleli, zanim coś powiedzą”.
A więc miałoby chodzić nie tylko o ograniczenie dostaw ropy do Polski ropociągiem „Przyjaźń’ ale także dostaw gazu ziemnego, który do naszego kraju jest dostarczany gazociągiem „Jamał”, biegnącym także przez terytorium Białorusi.
- Także wczoraj dziwnym zbiegiem okoliczności, ministerstwo energii Białorusi ogłosiło, że z dniem 18 listopada, zostaną zakończone dostawy energii elektrycznej na Ukrainę, choć dostawy te rozpoczęły się zaledwie dwa tygodnie wcześniej, na podstawie zawartej umowy.
Jak informuje niezależny białoruski portal NEXTA, zapowiedź zakończenia dostaw energii elektrycznej na Ukrainę jest najprawdopodobniej związana z awarią w elektrowni jądrowej w Ostrowcu, ale nie ulega wątpliwości, że Białoruś jest w stanie zapewnić dostawy energii na dotychczasowym poziomie z innych źródeł.
To, że tego nie zaproponowała krajowi mającemu umowę stowarzyszeniową z Unią Europejską jest pewnie próbą sprawdzenia, czy kraje UE będą w stanie uzupełnić ten ubytek i czy zapewnią bezpieczeństwo energetyczne Ukrainie.
- Jednak reżim Łukaszenki nie podejmowałby działań destabilizacji wschodniej granicy UE przy pomocy imigrantów z Bliskiego Wschodu, czy celowego ograniczania dostaw nośników energii gdyby nie miał przyzwolenia, a nawet wsparcia politycznego i logistycznego Rosji.
Rosja stoi za tymi działaniami, bo Putin uwielbia sytuacje, kiedy to najpierw wywołuje różnego rodzaju konflikty na całym świecie, zarówno zbrojnie jak i przy pomocy instrumentów wojny hybrydowej, najczęściej używając do tego „swoich wasali”.
Następnie gdy te konflikty osiągną odpowiednio „wysoką temperaturę”, zgłasza się do mediowania w nich, ma również cały zestaw pomysłów na ich rozwiązanie.
- Jeżeli chodzi dostawę surowców energetycznych do krajów UE, Rosja już od lata tego roku prowadzi działania, które doprowadziły do ogromnej destabilizacji na tych rynkach, a tym samym gwałtowny wzrost ich cen.
Trudna sytuacja energetyczna UE szczególnie na rynku gazu została spotęgowana świadomą prowadzoną od wielu miesięcy polityką Rosji przy pomocy Gazpromu, na którą przyzwalali Niemcy, a w konsekwencji także Komisja Europejska.
Rosjanie z Niemcami forsowali szybkie zakończenie budowy Nord Stream2 mimo amerykańskich sankcji w nadziei, że uda się go uwolnić od wymogów wynikających z tzw. III pakietu energetycznego.
Latem budowa gazociągu się zakończyła ale wtedy na skutek intensywnych działań polskiego PGNIG, okazało się, że jego niemiecki odcinek musi być tym pakietem objęty, a to oznacza, że dostarczanie nim gazu do Europy Zachodniej będzie możliwe dopiero za kilkanaście miesięcy, a może jeszcze później, na co Rosja nie może sobie pozwolić.
Dlatego w miesiącach letnich Gazprom zmniejszył dostawy gazu istniejącymi rurociągami do Europy Zachodniej (a odpowiada za co najmniej 1/3 tego zaopatrzenia) i zaczął dostarczać gaz ze swoich dużych magazynów, które ma w Niemczech, Holandii i Czechach, czym znacząco obniżył zapasy w nich zgromadzone.
Gdy na jesieni zapotrzebowanie na gaz wzrosło, i pojawiły się informacje o pustych magazynach, gwałtownie zaczęły rosnąć jego ceny, Gazprom ogłosił, że jest gotów dostarczać gaz nowym gazociągiem ale konieczna jest jego szybka certyfikacja, ze względu na nadzwyczajną sytuację na tym rynku.
- Rosja wykorzystując wojnę hybrydową na granicy białorusko-polskiej, a także trudną sytuację na rynku gazu w Europie Zachodniej do której sama doprowadziła, próbuje wymusić na UE zgodę na certyfikację Nord Stream2 z wyłączeniem go z reguł unijnego III pakietu energetycznego.
Także działania Łukaszenki destabilizujące dostawy ropy czy gazu do krajów UE, w tym przypadku do Polski są Rosji na rękę, bo to ona kreuje się na jedyny kraj, który nowo zbudowanymi gazociągami jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo energetyczne Europy.