- Na ostatniej konferencji prasowej przewodniczący PO Donald Tusk zapowiedział, że w najbliższych miesiącach jego formacja zajmie się tworzeniem jak to ujął „pozytywnego programu rządzenia”.
Ba ,jak zapowiedział „naszym zadaniem jest dopracować w najdrobniejszych szczegółach naszą ofertę, a następnie przedyskutować ją intensywnie i szybko z Polkami Polakami”.
Nowa oferta programowa PO, co ciekawe, „ma być oparta na dotychczasowych programach, zarówno samej PO jak i Koalicji Obywatelskiej”, a także zaprezentowana i doszlifowana podczas siedmiu kongresów programowych, odbywających się co kilka tygodni w różnych częściach Polski, ten pierwszy pod hasłem „Odporna Polska” ma się odbyć pod koniec stycznia w Łodzi.
- To dosyć gwałtowna zmiana koncepcji nowego przewodniczącego Platformy, bo jeszcze w połowie listopada w wywiadzie prowadzonym przez red. Lisa dla Newsweek.pl, mówił między innymi tak „To jest najbardziej bałamutne określenie, że Platforma jest tylko antyPiS-em i to nie wystarczy. Dlaczego to jest bałamutne? Bo jest z definicji jakby negatywne”.
I dalej „być przeciwko PiS-owi, skutecznie mobilizować Polaków do tego, aby przegłosowali zmianę władzy, jest najbardziej pozytywnym programem politycznym w historii od 1989 roku”.
Wówczas także przewodniczący Platformy mówi autorytatywnie, że żadnego innego programu, ta partia nie będzie miała, wystarczy pójść do wyborców z hasłem „odsuniemy PiS od władzy” i to powinno ich przekonać.
- Zmiana po miesiącu koncepcji, z bycia tylko i wyłącznie antyPiS-em, na połączenie tego jednak z pracami programowymi, zasługiwałaby na pochwałę, ale stwierdzenie, że nowy program ma być oparty na dotychczasowych programach PO i KO, niestety nie tylko na to nie pozwala, ale rodzi same obawy.
Bo jedyne pomysły programowe jakie ogłaszała PO, będąc przez 6 lat w opozycji, to pomysły likwidacyjne, głównie instytucji państwa, likwidowali je, gdy byli u władzy w latach 2008-2015, zapowiadają likwidację kolejnych, podczas gdy są w opozycji.
Gdy rządzili wręcz pogardzali wszystkim co państwowe, w związku z tym wyprzedawali majątek państwowy bez składu i ładu, nazywając to przy okazji prywatyzacją, likwidowali posterunki policji wręcz masowo, z 820 jeszcze w 2007 roku już w 2014 zostało tylko 430 (a więc zniknęło ich blisko 50%), likwidowali placówki Poczty Polskiej, połączenia kolejowe i autobusowe, placówki Sanepidu, których tak bardzo brakowało, kiedy wybuchła pandemia koronawirusa, a nawet posterunki Straży Granicznej, także na wschodniej granicy kraju.
Kiedy wyborcy im za to wszystko „podziękowali” w wyborach 2015 roku i kiedy znaleźli się w opozycji już w 2016 roku na jednej z pierwszych konwencji programowych, ich ówczesny przewodniczący Grzegorz Schetyna, zapowiedział likwidację IPN, CBA i urzędów wojewódzkich.
Z kolei za kadencji Borysa Budki zaczęli zbierać podpisy pod likwidacją telewizji TVPInfo, choć jak wszystko na to wskazuje, realizacja tego pomysłu zakończyła się kompromitacją, bowiem nie byli w stanie zebrać pod projektem tej ustawy nawet 100 tysięcy podpisów.
- Okazało się jednak, że to nie wszystkie pomysły likwidacyjne, podczas jednej z debat na Campusie Polska Przyszłości zorganizowanym latem przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, oprócz słynnej już propozycji „opiłowania katolików”, zgłoszonej przez posła Sławomira Nitrasa, marszałek Senatu Tomasz Grodzki zawyrokował, że skoro w takiej 5- milionowej Dani, działa tylko16 szpitali, to w 40- milionowej Polsce, powinno ich być najwyższej 130, a więc około 870 powinno zostać zlikwidowanych.
Marszałek Grodzki jest jak widać konsekwentny jeżeli chodzi o ograniczanie zasobów publicznej ochrony zdrowia, bowiem tuż po tym jak został wybrany na tę funkcję w jednym ze swoich pierwszych wywiadów, zapowiedział, że jeżeli Platforma wróci do władzy, to jedną z pierwszych ustaw jakie przyjmie, będzie likwidacja ustawy zakazującej prywatyzacji majątku ochrony zdrowia, przyjętej w 2016 przez większość parlamentarną Zjednoczonej Prawicy.
Zapowiedzi przez Donalda Tuska zbudowania nowego programu opartego o dotychczasowe pomysły programowe PO i KO, mogą więc tylko niepokoić opinię publiczną i to w najwyższym stopniu.