1.Od momentu kiedy tzw. Marsz miliona serc okazał się kompletna klapą, bo wzięła w nim udział zaledwie 1/10 spodziewanych uczestników, Platforma i jej lider Donald Tusk, zaczęli nerwowo poszukiwać kolejnego tzw. gejmczendżera.
Występ Tuska w debacie w Telewizji Polskiej, także zamiast sukcesu, przyniósł jego wyraźną porażkę, więc podanie się do dymisji dwóch generałów zajmujących dwa najważniejsze stanowiska w polskiej armii, w Platformie przyjęto jak przysłowiową „mannę z nieba”.
Chodzi o generała Rajmunda Andrzejczaka szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego i generała Tomasza Piotrowskiego, Dowódcę operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, którzy już wcześniej, w związku ze znalezieniem z dużym opóźnieniem „ruskiej” rakiety pod Bydgoszczą, byli bliscy odwołania z zajmowanych stanowisk.
Obronił ich wtedy prezydent Andrzej Duda, uznając, że taka zmiana w maju tego roku w apogeum wojny za nasza wschodnią granicą, nie tylko zostanie źle odebrana przez opinię publiczną, ale także może źle wpłynąć na nastroje w polskiej armii.
Postawa obydwu najwyższych dowódców, którym jak się okazuje nie podobała się także decyzja ministra Mariusza Błaszczaka, powierzenia operacji sprowadzania Polaków z Izraela generałowi Wiesławowi Kukule, kompletnie ich skompromitowała, a już „zrzucenie mundurów” w czasie kiedy za naszą wschodnia granicą trwa wojna, jest po prostu haniebne, jak napisał na jednym z portali społecznościowych emerytowany generał Leon Komornicki.
- W poniedziałek, tuż po pojawieniu się w mediach informacji o podaniu się do dymisji dwóch dowódców Wojska Polskiego, Tusk zwołał konferencję prasową i tym razem ubrany już w garnitur i koszulę z krawatem, na tle polskich flag, ogłosił swój niepokój związany z sytuacją w wojsku.
Ba nie poprzestał na tym, tylko zaczął budować atmosferę grozy, ponieważ poinformował, że ma informacje, iż kolejnych 10 wysokich rangą oficerów złożyło wnioski o dymisje i fala ta rozlewa się po całej armii.
Mimo tego, że natychmiast na portalach społecznościowych pojawiło się dementi Dowództwa Generalnego, że żadnych wniosków o dymisje nie ma, Platforma brnęła w tę narrację do godzin popołudniowych.
- Dopiero informacja szefa BBN, że o godzinie 16 zostaną wręczone w Pałacu Prezydenckim nominacje na opróżnione dwa najwyższe stanowiska w polskim wojsku, zakończyła tę polityczną hucpę Platformy.
Rzeczywiście szybkie porozumienie prezydenta Andrzeja Dudy, premiera Mateusza Morawieckiego i ministra obrony Mariusza Błaszczaka, doprowadziło do powołania już w poniedziałek po południu na dwa wakujące stanowiska, generała broni Wiesława Kukułę i generała dywizji Macieja Klisza.
Te dwie nominacje, doświadczonych wojskowych, dowódców polskich wojskowych kontyngentów w Iraku i w Afganistanie, a także mających doświadczenia w ramach współpracy w NATO, przerwało jakiekolwiek spekulacje dotyczące polskiej armii.
- Ale to co zdecydował się zrobić Donald Tusk na wieść o podaniu się do dymisji dwóch polskich generałów, czyli wywołanie negatywnych emocji informacją o podaniu się do dymisji kolejnych 10 wysokich ranga oficerów, było czymś na kształt Obiady Drawskiego 2.0.
Przypomnijmy, że Obiad Drawski 1.0, to wydarzenie z 30 września 1994 roku, kiedy podczas prezydentury Lecha Wałęsy generalicja z generałem Tadeuszem Wileckim na czele, podczas obiadu przegłosowała wotum nieufności wobec cywilnego kierownictwa MON, w tym ministra Piotra Kołodziejczyka.
Obiad Drawski 1.0 okazał się skuteczny, minister obrony został odwołany, teraz jednak „puczystom” wspieranym przez Tuska, to się nie udało, to oni zrzucając mundury, są już w tej chwili poza armią, a polskim wojskiem kierują doświadczeni ale i sprawczy generałowie, czego potwierdzeniem jest stworzenie przez nich w ciągu zaledwie kilku lat, Wojsk Obrony Terytorialnej, piątego rodzaju polskich sił zbrojnych, liczącego już w tej chwili blisko 40 tysięcy żołnierzy.