Poseł Gawlik z Platformy już przesądził o Trybunale Stanu dla prezesa NBP

 

  1. W ostatnich dniach nastąpiło dziwne wzmożenie polityków Platformy, związane z próbą postawienia prezesa Narodowego Banku Polskiego prof. Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu. Wstępny wniosek w tej sprawie, podpisany przez 191 posłów koalicji rządzącej, trafił do marszałka Sejmu pod koniec marca tego roku, ale różnego rodzaju wątpliwości prawne spowodowały, że sejmowa Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej, ma się nim zająć dopiero we wrześniu (przypomnijmy koalicja rządząca  ma 248 posłów). Okazuje się jednak ,że przewodniczący tej komisji poseł Koalicji Obywatelskiej Zdzisław Gawlik jeszcze przed rozpoczęciem jej prac przesądził, że zarekomenduje ona postawienie prof. Glapińskiego przed Trybunałem Stanu i to jeszcze w tym roku.

 

  1. Poseł Gawlik zaprezentował swoje stanowisko otwarcie na portalu X, już dwa dni temu, pisząc „Wszystko musi się odbyć zgodnie z prawem. Trybunał Stanu jeszcze w 2024 roku”. Zwrócił na to uwagę mecenas Bartosz Lewandowski, wyrażając nadzieję, że po tej deklaracji przewodniczący sejmowej komisji wyłączy się z udziału w jej czynnościach na podstawie art. 8 a ust.1 ustawy o Trybunale Stanu. Mecenas podkreślił, że komisja nie przeprowadziła jeszcze ani jednej czynności dowodowej, a jej przewodniczący już ogłosił, że zarekomenduje postawienie prezesa NBP przed Trybunałem Stanu. W konkluzji mecenas Lewandowski stwierdza, „że przewodniczący komisji nie jest  w tej sprawie bezstronny i bierze udział w spektaklu politycznym, gdzie racje faktyczne i prawne nie mają żadnego znaczenia”.

 

  1. Niestety trwający już pół roku w Sejmie swoisty chocholi taniec wokół tego wniosku, dobitnie potwierdza ,że chodzi tu o polityczny spektakl, przy pomocy którego większość rządząca, chce usunąć prezesa NBP z tego stanowiska, na 4 lata przed zakończeniem jego kadencji (kadencja ta kończy się 21 sierpnia 2028 roku). Bowiem zarzuty jakie znalazły się w tym poselskim wniosku tuż po jego złożeniu, zostały „rozbite w pył” i spuentowane przez członka zarządu NBP dr Pawła Szałamachę następująco: „wniosek o Trybunał Stanu dla prof. Glapińskiego, to tak jakby nauczyciela oskarżono o to że uczy dzieci, lekarza, że leczy ludzi, a piekarza, że wypieka chleb, a więc o to, że rzetelne wykonują swoje obowiązki i realizują dobrze to do czego zostali powołani”.

 

  1. Przypomnijmy, że wiceprezes NBP Prezes Marta Kightley zarówno na posiedzeniu komisji finansów publicznych, jak na sali plenarnej Sejmu, ustosunkowała się do głównych zarzutów zawartych w tym wniosku. W sprawie tego „najcięższego” zarzutu, dotyczącego skupu papierów Skarbu Państwa od banków komercyjnych, aby te z kolei były zainteresowane zakupem papierów emitowanych przez Polski Fundusz Rozwoju (PFR) i Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK), co we wniosku jest nazywane finansowaniem deficytu budżetowego i co byłoby naruszeniem art. 220 ust. 2 Konstytucji RP, stwierdziła, że chodzi o skup papierów wartościowych przez NBP na rynku wtórnym, a nie pierwotnym, a to akurat bankowi centralnemu robić wolno. Co więcej wyżej wymienione działania prowadzone w latach 2020-2021 przez NBP, to jedna z operacji otwartego rynku, prowadzona przez większość banków centralnych w sytuacji zagrożenia gospodarki danego państwa kryzysem gospodarczym, który mógłby skutkować wysokim bezrobociem i nie ma nic wspólnego z finansowaniem deficytu budżetowego przez bank centralny. Tego rodzaju operacje prowadzi od 2008 roku do tej pory Europejski Bank Centralny (EBC),  a więc już przez ponad 15 lat na łączną sumę kilku bilionów euro,  Amerykańska Rezerwa Federalna, czy Bank Centralny Anglii (w sumie około 40 banków centralnych na świecie), wszystko po to aby zarówno kryzys na rynkach finansowych z lat 2008-2009, a później kryzys covidowy, nie spowodował załamania gospodarczego i wysokiego bezrobocia. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zarzuca prezesom tych banków finansowania deficytów budżetowych, na przykład do tej pory nikt nie postawił podobnych zarzutów jak prezesowi Glapińskiemu, ani byłemu prezesowi EBC Mario Draghi, ani obecnej prezes Christine Lagarde.

 

  1. W podobny sposób prezes Kightley rozprawiła się z zarzutami o podejmowanie interwencji walutowych w grudniu 2020 i w marcu 2023 roku, które miały na celu zdaniem skarżących osłabienie wartości polskiej waluty, czy obniżenie stóp procentowych NBP w 2023 roku, które zdaniem skarżących, miało mieć związek z kampanią wyborczą. Jak podkreśliła prezes Kightley te decyzje, merytorycznie się broną, ponieważ służyły pobudzeniu wzrostu gospodarczego w sytuacji kiedy mieliśmy ciągle do czynienia z negatywnymi skutkami pandemii covidowej i agresji Rosji na Ukrainę. Jak podkreśliła prezes Kightley, nawet gdyby próbować je kwestionować, to przecież nie były to jednoosobowe decyzje prezesa NBP, a decyzje kolegialne, odpowiednio zarządu NBP i Rady Polityki Pieniężnej, a zgodnie z prawem przed Trybunałem Stanu, odpowiada się za decyzje indywidualne, a nie kolegialne.

 

  1. Wreszcie rozprawienie się z „ciężkim” zarzutem o to, że informacja przekazana ministrowi finansów w połowie 2023 roku przy opracowywaniu projektu budżetu na 2024 rok, prognozy dotyczącej osiągnięcia przez NBP zysku w wysokości 6 mld zł, który miałby zasilić budżet, a ostatecznie bank osiągnął stratę w wysokości ponad 20 mld zł. Po pierwsze w tym przypadku sami skarżący piszą o prognozie zysku, a prognozy mają to do siebie, że nie muszą się sprawdzać, a wspomniana strata NBP ma charakter „papierowy” i  jest związana z umacnianiem się złotego. Precyzyjnie wtedy kiedy tę informację prezes NBP przekazywał ministrowi finansów  w sierpniu 2023 roku kurs euro/PLN wynosił 4,47 PLN, natomiast na koniec grudnia 2023 wyniósł on już 4,32 PLN, a więc złoty był mocniejszy o 15 groszy. W tej sytuacji rezerwy walutowe NBP, które na koniec 2023 roku wynosiły ok. 170 mld euro, przeliczone na złote były niższe o około 25 mld zł i tę „papierową” stratę wykazał prezes NBP.

 

7. Choćby to skrótowe ustosunkowanie się przez członków zarządu NBP  do wydawałoby się merytorycznych zarzutów wobec prezesa NBP, stawia autorów wniosku o postawienie go przed Trybunałem Stanu  w niekorzystnym świetle i jest dowodem, że ma on przede wszystkim charakter polityczny. Teraz mamy jeszcze potwierdzenie ze strony przewodniczącego Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej, że ten wniosek to polityczna hucpa, skoro przed rozpoczęciem   jej prac stwierdza on, że prezes NBP stanie przed Trybunałem Stanu jeszcze w tym roku. A przecież przedstawione we wniosku zarzuty wobec prezesa NBP,  są wręcz niedorzeczne i obrażają inteligencję przyzwoitych ludzi.